czwartek, 11 czerwca 2009

"Pachnidło" Patrick Süskind


Książka o człowieku, który był wyjątkowy - miał nadnaturalną, ponadprzeciętną zdolność do wyczuwania zapachów. Były dla niego wszystkim - dla zapachów żył, dla zdobycia najpiękniejszego zapachu na świecie posunął się najdalej, jak tylko można.Trudno o tej książce pisać tak, aby nie zdradzić za dużo, a jednocześnie zaintrygować...
Więc napiszę o głównym bohaterze. Miałam co do niego mieszane uczucia, do momentu, aż nie skończyłam książki, a zaraz potem nie skończyłam następnej (to się z sobą wiąże).
Na plus dla bohatera mamy: bo to biedne dziecko było, trudne dzieciństwo, walka o życie wręcz. To zawsze rozczula, ale teraz myślę, że to był świadomy zamysł autora, by dać coś umysłowi "na pożarcie", by zaczął analizować i nie potępiał od razu. Na drugi plus: bo miał cele jakieś szczytne, ambitne, i taką jakąś wolę w sobie, by do tego celu dążyć za wszelką cenę. Założył coś sobie, zawziął się i nie spoczął, póki nie dopiął swego. To też zawsze jakoś tak wygląda pozytywnie... Co poza tym? Ach! To, czego on właściwie chciał: czyli miłości! Miłość - uczucie jak najbardziej pozytywne (jeśli się je wymawia bez dodatkowcyh przymiotników), więc i człowiek, który tak chce miłości, jest coś wart.

Cóż więc na minus? Ano to, że najprościej mówiąc, do celu dążył po trupach w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zabijał bez litości, beznamiętnie, a czasem nieświadomie... gdy przez dziwny splot wydarzeń ginął ktoś z jego otoczenia.

Tak więc po przeczytaniu miałam dylemat, jak to rozsądzić, jak się ustosunkować, bo wcale nie było mi łatwo tak od razu, coś odrzucało, coś usprawiedliwiało. Więc dla odprężenia przeczytałam jedną z książek mojej ukochanej, a mało znanej autorki p. Tey. I, co ciekawe - jedno zdanie doprowadziło mnie do ładu. Patologiczna próżność - czyli to, co jest nieodłączną cechą przestępców (tych, co to z premedytacją). Próżność to nie jest stanie przed lustrem i podziwianie się, to cecha umysłu. To mówienie sobie "muszę to mieć, bo JA tego chcę, jeśli ktoś stanie mi na drodze, usunę go, bo będzie MI przeszkadzał". To skrajnie destrukcyjna cecha.

W świetle powyższego bohater jest kimś z gruntu złym.
I po dojściu do tego jakże zwięzłego wniosku mogę z czystym sumieniem polecić książkę każdemu, kto lubi się nad lekturą pozastanawiać po przeczytaniu.

ps. Obrazek oczywiście z filmu, nie okładka książki. Polecam również - warto obejrzeć, znakomita rola głównego bohatera.

1 komentarz:

  1. Agnes, widzę, że mamy zbliżone zdanie i odczucia. Po pierwsze, również uważam, że aktor grający głównego bohatera spisał się znakomicie. Po drugie, miałam podobnie ambiwalentny stosunek do bohatera. Budził we mnie litość, strach, a nawet złość. Ale, co dziwne, obrzydzenie odczuwałam do niego tylko podczas lektury. W filmie już nie. Chyba zadziałało na mnie maślane spojrzenie Bena Whishawa. :)

    OdpowiedzUsuń