sobota, 18 grudnia 2010

"Kot, który myszkował w szafach" L.J. Braun

Q znów się przeprowadził - ze składu jabłek (mój ulubiony) do rezydencji na głównej ulicy Pickax. Jak sam mówi: odśnieżanie albo by go zabiło, albo zrujnowało.
Ta rezydencja to dom babki Juniora Goodwintera (obecnego redaktora naczelnego gazety "Moose County coś tam"), która powodowana nagłym kaprysem sprzedała ów dom, wyposażenie i inne ruchomości, po czym przeniosła się na Florydę. Tam zakupiła przyczepę na osiedlu takich przyczep, zaczęła prowadzić spotkania z seniorami na temat prawidłowego oddychania, zaprzyjaźniła się z kierownictwem  osiedla, zapisała im swój majątek, po czym zmarła, przedawkowawszy leki nasenne. Śmierdzi z daleka, toteż nic dziwnego, że Q nie popuścił i rozpoczął śledztwo. Zwłaszcza że Koko jak zwykle pomaga mu po swojemu, myszkując w szafach (a było ich naprawdę sporo) wielkiego domostwa i przynosząc Q znalezione tam drobiazgi. A to sztuczną szczękę babci, a to złoty sygnet, a to w końcu list, który okazuje się być dowodem na grzechy młodości babci. Junior zyskuje nowego członka rodziny, Q rozwiązuje zagadkę śmierci starszej pani i wszyscy są zadowoleni i szczęśliwi.
Koniec.
Koniec też dla mnie z Koko i Q na jakiś czas, skończyły mi się te pożyczone od koleżanki, na następną partię trzeba będzie poczekać do kolejnego spotkania biblionetkowego.

P.S. Pomysł spektaklu przedstawiającego wielki pożar jest obłędny, wstrząsający i wielki.

1 komentarz:

  1. To tutaj był ten spektakl o wielkim pożarze? Na mnie też zrobił wrażenie. :)
    Życzę jak najszybszego uzyskania kolejnych tomów.

    OdpowiedzUsuń