sobota, 4 grudnia 2010

Kto z Was wyrzucił kiedyś, kiedykolwiek, książkę do kosza?

Ciekawa jestem, czy istnieją książki tak złe, że... wróć. Czy wyrzuciliście kiedyś książkę do kosza? Jeśli tak, to z jakich powodów? Osobiście przyznam się, że co prawda nie wyrzuciłam książki do kosza, ale dałam synkowi do zabawy, a więc na zatracenie, bo on jeszcze nie umie czytać. Książki mi nie żal, bo jest beznadziejna jak rzadko. To antologia "Uczniowie Dantego 1: Piekło jest miejscem bardzo intymnym".
Na razie straciła okładkę, teraz Krzyś już nie chce się nią bawić, a kiedyś pewnie i tak trafi do kosza.
A jak to jest u Was?

P.S. Jeśli chodzi o zainteresowanie biblioteczne mojego syna, to owszem, istnieją. Z najniższych regałowych półek wyciąga po trzy, cztery książki, zrzuca na podłogę, po czym w uzyskanym miejscu parkuje swoje samochodziki.

16 komentarzy:

  1. Jeżeli spalenie książki zaliczamy do jej wyrzucenia, to kilka starych podręczników ogień pochłonął u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka rzecz jeszcze mi się nie zdarzyła, co najwyżej zostawiłam książkę gdzieś gdzie ktoś może ją znaleźć. Kto wie może ktoś inny się zachwyci tym czego ja nie doceniłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też dałam synkowi na zatracenie... Romansidło Harleqina - nawet tytułu nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podarłam kiedyś podręcznik do fizyki. Niesamowite doznanie, ale cieszę się, że moje życie już od dawna nie musi w podobne przeżycia obfitować ;)

    Jak jakiejś książki nie lubię, to wolę ją oddać komuś, albo na podaj.net itd.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja odwrotnie - kiedyś wyciągnęłam około dwudziestu książek ze śmietnika! Ktoś wyrzucił całą stertę, aż mi się serce ścisnęło jak to zobaczyłam. Większość to była literatura kobieca. Na niemieckim śmietniku! Ci Niemcy to chyba "podaja" nie znają ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś bym nie miała sumienia wyrzucić , wole oddać.
    Mój syn zawsze był pilnowany z książkami, nie były na widoku wiec go nie kusiły, teraz mając 5 lat ma własne i w sumie najbardziej lubi serię encyklopedii dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja kiedyś spakowałam produkcyjniaki i książki, do których nikt od lat nie zaglądał w reklamówki i postawiłam pod śmietnik (w bibliotece nie chcieli). Gdy dwa dni później zaczął padać deszcz (a w międzyczasie, ktoś reklamówki porozdzierał) z bólem serca wrzuciłam książki do pojemnika na papier.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kilka (?) starych podręczników zostało spalonych.

    A z książek pozostałych, to żadna nie trafiła do kosza. Ale te, które we mnie wzbudziły niechęć bardzo szybko zostały oddane poprzez różne serwisy książkowe.
    Generalnie ja lubię mieć te książki, które naprawdę chcę mieć i uważam, że warto. Resztę oddaję/wymieniam.

    OdpowiedzUsuń
  9. To co mi zbywało lub było niepotrzebne pakowałam w pudła i zanosiłam do biblioteki, podręczniki do szkoły i było po kłopocie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie. Zawsze komuś oddaje. Gusta są różne, to co mnie nie zainteresowało może się spodobać komuś innemu. W końcu komuś się spodobała, skoro ją wydał, chyba, że łapówkę dostał;) Książki można oddać m.in. na http://podaj.net

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdarzyło mi sie wyrzucić książki wydane przez Krisznowców. Nie miałam specjalnie ochoty podawać ich dalej.
    Zazwyczaj nie wyrzucam, jeśli nawet nie zejdzie coś na podaj.net, to w bibliotece mam prężnie działający "podaj" osiedlowy, tam o dziwo schodzi wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie umiem wyrzucić książki do kosza, poza tym uważam, że każdej należy dać szansę. Zwykle zanoszę je do biblioteki, która prowadzi rodzaj stałej giełdy używanych książek.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nigdy nie wyrzuciłam książek do kosza, ale kilka razy, mogąc wybierać pomiędzy różnymi wydaniami tych samych tytułów i wybierając te z wielu względów wartościowsze, pozostałe pakowałam do kartonów i wystawiałam pod śmietnikiem, odpowiednio opisując karton. Bywało, że ktoś przygarniał. Pamiętam, że były to na przykład wybrane nowele Tomasza Manna; miałam też kilka Harlequinów, które oddałam koleżance, ponieważ jej mama była ich namiętną czytelniczką, a mnie ten typ literatury do gustu nie przypadł.
    Ale rzadko pozbywam się swoich książek: zbyt mocno je kocham i za wiele trudu kosztuje mnie zgromadzenie ich w mojej biblioteczce.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czyli jednak, uff, traktujemy książki z szacunkiem.
    Wspaniale.

    OdpowiedzUsuń
  15. Chyba nigdy mi się to nie zdarzyło... Jeśli mam niepotrzebne już książki, zanoszę do biblioteki na specjalna półkę, z której każdy, komu się ona przyda, może ją zabrać. Ostatnio wyniosłam cztery torby książek do biblioteki, bo po remoncie stwierdziliśmy z rodzicami, że pozbędziemy się trochę literatury młodzieżowej.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie potrafię wyrzucić książki, a jakiekolwiek "pozbycie się" miało ostatnio miejsce wiele lat temu. Pakiet młodzieżowych lektur wylądował, troskliwie opakowany, obok publicznego kubła na śmieci. Mam nadzieję, że komuś, kto zabrał ową "przesyłkę" sprawiła ona dużo radości.

    OdpowiedzUsuń