czwartek, 16 grudnia 2010

Nie doczytałam tych książek, nie dałam rady


Są książki, których nie dałam rady przeczytać, mimo najszczerszych chęci. Z różnych powodów. Niektóre były po prostu śmiertelnie nudne, jak tolkienowski "Silmarillion", "Rycerz" Gene'a Wolfe'a albo "Imprimatur"  pary Monaldi i Sorti.
Ale na przykład taki Pynchon i jego "Tęcza grawitacji" do dziś są dla mnie zagadką. Doczytałam chyba do połowy i oddałam (bo pożyczone było) koledze. Pamiętam z tego naloty oraz scenę jedzenia cukierków. Oraz to, że czytałam to przed snem i dwie strony były znakomitym środkiem nasennym. Serio.
"Jeźdźca polskiego" Antonio Muńoz Moliny odłożyłam nie skończywszy z powodów osobistych - natrafiłam na motyw zbyt mnie poruszający, bym mogła czytać dalej.
A "Życie, instrukcja obsługi"  Pereca mimo iż wyjątkowo starannie napisane, nie dało mi powodów do skończenia książki. I też było nudne.

Wy też macie takie nie doczytane książki?

11 komentarzy:

  1. O, o "Życiu" już mi pisałaś u mnie i trwale zapamiętałem sobie, by tego unikać. Natomiast "Silmarillion" spróbuję. Jak przeczytam... "Władcę pierścieni" :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. są takie ksiażki, których się po prostu nie da, z różnych względów, przeczytać. Dla innych niby fajne, a dla nas nie. Nie ma co się katować.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Sto lat samotności", "Miłość w czasach zarazy", "Cień wiatru". Nie doczytałam i nie mam zamiaru do tych książek wracać. Są też powieści, do których zrobię jeszcze jedno podejście, np. "Mason i Dixon" albo "Gra w klasy".

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam specjalną etykietkę nawet :D

    OdpowiedzUsuń
  5. ostatnio- Pod wulkanem Lowry'ego, Oryks i derkacz Atwood
    w całym życiu- nie zliczę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja próbowałam zamęczyć się parokrotnie czymś co miało być wartką akcją lub rozbudowanym romansem :) Przyznaję się, nie dałam rady, poległam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja z tego przeczytałam w całości Imprimatur, kilka lat temu, chociaż pewnie bym ją rzuciła w połowie, gdyby nie to, że to była jedyna lektura, którą wzięłam na wyjazd. Na szczęście gdzieś od połowy zaczęła wciągać i nawet mi się spodobała. Niestety kolejny tom był tak nudny, że poddałam się na początku. A Tolkiena też coś rzuciłam b. szybko, nie pamiętam czy Silmarillion. Władcę pierścieni uwielbiam, ale Hobbit też mi się już trochę nudnawy wydawał.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie ma się, co męczyć, jesli coś do nas zupełnie nie trafia. Tyle jest przecież książek do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  9. tak, mnie od Potopu i Krzyżaków odrzuca. Wiem że może to i wielkie dzieła, ale ja jakoś podołać nie mogę ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. "Władca pierścieni" doczytałam do połowy pierwszego tomu, a potem pojawiły się filmy i już nie wróciłam. "Archipelag Gułag", z którego przeczytałam półtora tomu i dawka emocji mnie przerosła, odpoczywam, ale wrócę do niego.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Widzę, że moje powiedzenie o ksiażkach, ze nie ma złych, sa tylko nietrafieni czytelnicy, znajduje i tu potwierdzenie. Ja Sto lat samotnosci i Miłość w czasach zarazy uważam za jedne z lepszych, jakie czytalam w życiu. Co nie znaczy, że Elenoir się myli, po prostu ona nie dla nich, one nie dla niej. Ja na przykład nie mogłam przebrnąć przez ulubioną książkę wszystkich moli, we wszystkich rankingach itp (może dlatego, może się nastawiłam na nie?) a mianowicie - Mistrza i Małgorzatę. No nie i już. A przecież miliony nie moga sie mylić :-)

    OdpowiedzUsuń