czwartek, 5 maja 2011

"Jak niczego nie rozpętałem" Harosław Jaszek


Książka z akcji "Włóczykijka" trafiła do mnie w bardzo miłych okolicznościach, o czym już pisałam. Najpierw książkę przeczytał mój mąż, zapewne skuszony sympatyczną karykaturą na okładce. Kiedy już skończył, mogłam wziąć się do czytania.

Przeczytałam książę jednym tchem. Historia żołnierza wysłanego na misję na wzgórza Golan wchłania się niemalże przez skórę. O, przepraszam, zaraz tam wysłanego - sam chciał pojechać, jako tłumacz. To, że o mały włos zamiast niego nie pojechał zupełnie inny człowiek, to już daje nam przedsmak tego, o czym będzie ta książka.
Mąż mi powiedział:
"To są wspomnienia z wojska, troszkę dziwne, ale to pewnie dlatego, że wojsko jeszcze ludowe. Absurdy są tam czasem takie, że Paragraf 22 wymięka."


Owszem, są absurdy, cała ta misja zdawała mi się jednym wielkim absurdem. Nie widziałam celu i sensu, w utrzymywaniu wojsk na tych wzgórzach, w świetle tego, co przeczytałam w książce. Ci żołnierze nie robili tam niczego sensownego - a może sens umknął moim cywilnym oczom?
Żołnierze nic, tylko siedzą w kantynach, robią interesy, piją i nudzą się. Nieliczne akcje wojskowe są... nieliczne. I mało ważne. Ciekawe i ważne (dla żołnierzy) są: kursy walut, terminy, w których zmienia się obsada misji wojskowych, chodliwe towary i inne możliwości dorobienia sobie do żołdu; ot, całkiem jak u Franka Dolasa ww filmie "Jak rozpętałem drugą wojnę światową".

Podczas czytania tej książki miałam wrażenie, że już gdzieś kiedyś coś podobnego czytałam, nie nie, nie chodzi o "Paragraf 22", choć klimat niewątpliwie tamtejszy. Pogrzebałam w pamięci i znalazłam: "Po prostu żołnierz" Jasona Hartley'a. Podobna tematyka, podobny narrator, podobne z grubsza miejsce akcji. Na szczęście książkę Harosława Jaszka czyta się nieporównanie lepiej - znać, że napisała to osoba obyta literacko z językiem polskim, inteligentna i po prostu miła.

Jako ciekawostkę dodam jeszcze, iż "Jak niczego nie rozpętałem" jest polecane premierowi! W Metrze nr 2071 z 20 kwietnia 2011 zauważyłam artykuł, który zachęca internautów do nadsyłania propozycji książkowych do biblioteczki Donalda Tuska. Akcja to "Poleć książkę premierowi!". Książka Jaszka znalazła się w spisie propozycji, bo "bawi i uczy, co się może ukrywać za pięknie udekorowaną fasadą".

2 komentarze:

  1. Widzę, że Tobie też spodobała się książka ale jednak żadnego wow nie widzę, podobnie jak u mnie. Czyta się szybko i miło ale czegoś brakuje. Może właśnie żywszej akcji, bo bogata w dialogi na pewno jest.
    Rzeczywiście widać, że książkę napisał inteligentny facet, super język, bogate słownictwo i wszystko jakby nie wymuszone.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, jusssi! Właśnie - dobrze to ujęłaś, czegoś chyba zabrakło, żeby się zachwycić w pełni...

    OdpowiedzUsuń