środa, 1 lipca 2015

"Lucky Luke" Goscinny, Morris - genialny komiks


Podchodziłam do tego komiksu jak pies do jeża, przez drobną czcionkę - nie lubię takiej. Jednak gdy tylko sięgnęłam po okulary i poczytałam, sama siebie zbeształam za tak długie zwlekanie. Komiks jest świetny!

Lucky Luke - kowboj z nieodłącznym papierosem przyklejonym do wargi (potem już w ramach poprawności politycznej zamiast peta jest słomka, zerknijcie na ten wpis sprzed pięciu lat, Lucky Luke jest tam wspomniany). Zawsze praworządny, zawsze chętnie udzielający pomocy, zawsze na białym koniu jak książę z dziewczęcych snów. Koń, imieniem Jolly Jumper, także ma swoje kwestie w komiksie.  Cóż taki kowboj porabia na Dzikim Zachodzie?

Och, ma chłopak pełne ręce roboty. Razem z Calamity Jane osiedla się El Plomo, żeby wyłapać przemytników broni. Gdzie indziej pomaga przeprawić się przez rzekę osadnikom. Jeszcze w innym miejscu ratuje z opresji duchownego nawracającego Indian. Jest rozjemcą w sporze o palmę piękności, rozprawia się z Daltonami, zahacza o poszukiwaczy złota... Wszędzie go pełno! Dwoi się i troi, rozdaje uśmiechy i porozumiewawcze kiwnięcia głową.

Mnóstwo w tym komiksie ciepła, mało przemocy i - co uważam za wyjątkowe - zawarto tu mnóstwo ciekawych informacji na temat Dzikiego Zachodu. Informacje nie tylko ciekawe, ale podane w bardzo sympatycznej formie. Bardzo mi się też podobały tablice z nazwami miast - dodatkowe informacje pod nazwami powalają na kolana. [Purgatory - przybyszu, nie lubimy przybyszów]

Cały komiks byłby na piątkę z plusem. To znaczy byłby, gdyby czcionka nie była tak upiornie drobna, niektóre napisy miały ledwie milimetr wysokości. Ratunku! Dziecko tego nie przeczyta, dorosły z czterdziestką na karku będzie miał kłopocik. Pozostaje młodzież.

Nie mogę odmówić sobie przytoczenia kilku celnych powiedzonek. Na przykład ten, kiedy to szeryf odpowiada kowbojowi:
"Teraz okazuję zainteresowanie [strzelaniną]. Tylko dzięki temu wciąż jestem szeryfem El Plomo. Moi biedni poprzednicy okazywali zainteresowanie w trakcie"[1].
Albo rozmowa pomiędzy chińskim restauratorem a chińskim przedsiębiorcą pogrzebowym:
" - Witaj, szanowny sąsiedzie, unosi się u ciebie niezwykła woń. 
- U ciebie także, najlepszy z sąsiadów"[2].

No tak, a rysunki? A co ja będę pisać o rysunkach, nie znacie Lucky Luke'a?
Źródło: egmont.pl
Ciemny kontury, wypełnienie soczystymi kolorami ze śladowym cieniowaniem. Charakterystyczne, przerysowane twarze, bogactwo szczegółów, ekspresja postaci na wysokim poziomie. Nic tylko brać, czytać i oglądać.

Dziękuję wydawnictwu Egmont za możliwość zapoznania się z tym komiksem!


---
[1] "Lucky Luke: Calamity Jane. Siedem opowieści o Lucky Luke'u. Sznur wisielca i inne historie" scenariusz Rene Goscinny, rysunki Morris, przekład Maria Mosiewicz, Marek Puszczewicz, Egmont Polska, Warszawa 2015, s. 23
[2] Tamże, s. 138

6 komentarzy:

  1. Lucky Luke XD Uwielbiałam go! Ale ja nie czytałam komiksu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wielbisz tylko film? Komiks też polecam!

      Usuń
  2. Lucky Luke. Ty wiesz, że on mi się nawet podobał jako facet? :) Sentyment mam do tego chłopa. Ostatnio na wykładzie o zakazanych książkach opowiadałam w bibliotece o tej zamianie papierosa na trawkę :)
    I z chęcią przeczytam komiks, a co:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako facet? Hmm, fajny uśmiech, ale bardzo wydatne usta, hm, jakoś mi się nie podobają.

      Usuń
  3. Czcionka w tych zbiorczych albumach woła o pomstę do nieba. Jest mała do tego stopnia, że zastanawiałem się, czy ze względu na wadę wzroku pozwolić czytać Starszemu. Całe szczęście w pojedynczych albumach jest lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Czyli targetem pozostaje młodzież o sokolim oku.

      Usuń