środa, 22 lipca 2015

"Monster" t.1 Naoki Urasawa


Czytam te mangi od Szyszki jedne po drugich - i co się okazuje? Że to właściwie całkiem normalne komiksy, tematykę mają różnorodną, są lepsze i gorsze. Trzeba się tylko przyzwyczaić do odwrotnego czytania oraz wielkich oczu i jest git.

"Monster" to historia japońskiego lekarza Kenzo Tenmy osiadłego w Niemczech. Piekielnie zdolny neurochirurg robi karierę w szpitalu w Dusseldorfie pod opiekuńczymi skrzydłami dyrektora (przy okazji - córeczka dyrektora romansuje z Kenzo). Kiedy jednak polityczno- finansowe gierki przeszkadzają mu czuć się prawdziwym lekarzem, Tenma ośmiela się przeciwstawić przełożonym, za co natychmiast zostaje ukarany.
Potem zaczyna się dziać. Kierownictwo szpitala (trzy osoby) schodzą dość gwałtownie z tego łez padołu, pacjenci doktora Tenmy znikają ze szpitala, a sam doktor gubi się w domysłach. Podobnie policjanci, też się gubią. Japoński doktorek szybko otrząsa się z szoku, bo zostaje ordynatorem chirurgii i rzuca się w wir pracy. Zapomina o zagadkowych wydarzeniach na dziesięć lat.

Po dziesięciu latach...
Nie nie nie. Nie zdradzam faktów, zainteresowani sobie przeczytają.

Ten komiks miota się pomiędzy kryminałem i thrillerem. Lubię te gatunki, ale, no właśnie, coś mi tu nie gra. Pierdółki, ale jak się je poskłada do kupy, to "Monster" nie ma szans, by stać się moim ulubionym komiksem.

Po pierwsze, doktorek jest genialnym lekarzem, ale gdy tylko zabiera się do śledztwa, poziom genialności mu  drastycznie spada, wnioski wyciąga opierając się na na emocjach, a nie na logice. Do tego Japończycy znani są z tego, że trzymają się w ryzach - a tu w ryzach trzymają się Niemcy (zwłaszcza diaboliczny funkcjonariusz federalnej policji kryminalnej Niemiec), a doktor miota się, traci panowanie nad sobą, zaniedbuje się. I taki wymięty, nieświeży i nieogolony nie budzi mojej sympatii.
Po drugie - jakieś takie niejasności scenariuszowe dotyczące braku zainteresowania losem pewnego chłopca w kolejnych rodzinach zastępczych.
Trzecia rzecz - jeden z bohaterów komiksu zostaje postrzelony w głowę, podczas operacji ruszano mu kości czołowe, grzebano w czaszce, żeby wyjąć pocisk - po dziesięciu latach na gładkim czole byłego pacjenta nie pozostał nawet najlżejszy ślad grzebania.

To jest pierwsza część, ale prawdę mówiąc, jakoś nie mam parcia na to, żeby czytać resztę i dowiedzieć się, jak będzie doktorkowi szło śledztwo.

Co mi się podobało? Operowanie kolorem (tak, pojawia się kolor!) i jego brakiem. Onomatopeje lepiej oddane niż w "Emmie". Jest "E..." i "O..." zamiast "...", hehe. Ale jest i "tup top" czy "dum dum". A gdzieniegdzie pojawia się smakowity japoński dymek, z drżącymi liniami opadającymi z góry na dół, jakby człowiek chciał coś powiedzieć, już otwiera usta, ale głosu z siebie wydobyć nie może.
Plusik także za zamieszczenie ściągi sposobu czytani dla niezorientowanych.

Dzięki, Szyszka!

"Monster" t.1 Naoki Urasawa, tłumaczenie Radosław Bolałek, Wydawnictwo Hanami. Rok wydania ukryty tak sprytnie, że nie znalazłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz