niedziela, 29 maja 2016

"Arisjański fiolet. Cisza" Pola Pane - uwaga, będą momenty, tylko dla pełnoletnich!


Książkę wygrałam na loterii organizowanej przez blogerki na Warszawskich Targach Książki - złapałam się jak mucha na lep słówkami "postapokalipsa, fantastyka, obcy". Co z tego wyszło?

Romans, soczysty, namiętny romans pomiędzy nastolatką świeżo wypuszczoną ze schronu przeciwatomowego, gdzie siedziała dziesięć lat  - a chłopakiem, który nie pochodzi z Ziemi, a z planety odległej od nas o kilka lat świetlnych. Te wszystkie fantastyczne didaskalia są tylko usprawiedliwieniem, pretekstem, by pokazać, jak się rozwija znajomość między dwojgiem młodych ludzi. A tak liczyłam właśnie na te didaskalia!



Katastrofa spowodowana kometą, która wpadła do ziemskiego oceanu, była straszna. Zabrakło tlenu na całej planecie, cała flora zwiędła, a fauna umarła. Nieliczne ludzkie niedobitki pewnie byłyby skazane na zagładę, gdyby nie kosmiczni dobrodzieje, mieszkańcy planety Aris. Odebrawszy sygnał SOS, popędzili nam na pomoc z szybkością większą od światła. Aris to druga planeta (licząc od gwiazdy) obiegająca Alfa Centauri A.
Arisjanie różnią się od ludzi kolorem skóry (są pomarańczowi) i oczu (są fioletowe). Oprócz tego mają genetycznie usunięte  z mózgu emocje, w tym miłość i nienawiść. Pomijając te drobne różnice, są identyczni z Ziemianami. Dwie ręce, nogi, sposób rozmnażania się i metabolizm. To wyjątkowo dziwne jak na Obcych, prawda?

W tym momencie przestałam książkę traktować serio. To znaczy powieść jest całkiem serio, ale tylko udaje s-f (brzydko jest tak udawać!), a tak naprawdę jest paranormalnym romansem. I to takim, że ech!
"Czułam w ustach smak jego języka, zapach jego skóry przyjemnie drażnił mi nozdrza, a ciepło dotyku jego rąk rozpalało zmysły. Moim ciałem wstrząsały delikatne, pojedyncze dreszcze i gdy już myślałam, że zaraz eksploduję, Korin oderwał się od mych ust i drżącymi wargami podążył pocałunkami w dół". [1]
Dalej jest jeszcze goręcej. Co ciekawe, im bardziej autorka przykłada się do erotycznych opisów, tym mniejszą uwagę zwraca na zaimki dzierżawcze, które mnożą jej się w niekontrolowany sposób.
"[...] przesunął się nade mną, rozchylił językiem moje wargi i gwałtownie wziął w posiadanie moje usta. Równocześnie wsunął między moje uda prawą rękę i delikatnymi ruchami zwinnych palców pieścił wilgotne z podniecenia wargi sromowe"[2]
Moje, moje, moje, a w poprzednim fragmencie jego, jego, jego. Stanowczo zalecam cięcia! Pani korektor, Magda Polanowska, nie powinna tego tak zostawić!
Chciałam jednak dla porządku nadmienić, że mimo dość śmiałych scen, nigdzie autorka nie ociera się o wulgarność.

Podsumowując - z upodobaniem wyławiałam te fragmenty kosmiczno - apokaliptyczne, ale gdy je poskładałam w całość, rozczarowałam się. Cała reszta to podchody bohaterki do wybranka, irytujące bardzo, bo albo się do niego klei, albo się na niego obraża, co i rusz waląc go pięściami.  LITOŚCI. A Pola Pane ma naprawdę niezły warsztat (naczytałam się debiutantów, to wiem), szkoda, że to się tak rozmyło w figo-fago.


---
[1] "Arisjański fiolet. Cisza" Pola Pane, Warszawska Firma Wydawnicza, Warszawa 2012, s. 285
[2] Tamże, s. 287

15 komentarzy:

  1. Ech, aż mi się przypomniały wypuszczone przez FS dziewczyny w metalowych gorsetach i kołnierzach... Miał być steampunk, a okazało się, że to coś w rodzaju szkolnej dramy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba to przeoczyłam, bo jakoś z FS ostatnio mi nie po drodze.

      Usuń
    2. Bo to jakieś dwa lata temu było. Niczego nie straciłaś.:)

      Usuń
  2. Lubię literaturę post apo, sf, ale ten wątek to chyba jakims dziwnym trafem przekleił się ti z 50 twarzy Greya albo z innych zberezieństw. Jestem na NIE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jakaś dziwna mieszanka. Nie polecam.

      Usuń
  3. Dziwne wątki zostały połączone, ale mimo iż intryguje muszę odmówić. Za dużo książek czeka w kolejce.

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie w wolnej chwili ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby jednak, chętnie służę książką :)

      Usuń
  4. Agnieszko rozumiem Twoje zdziwienie, bo po tak otagowanej książce można było spodziewać się czegoś innego. Tylko widzę, że nie śledziłaś dyskusji wokół rezygnacji części autorów z udziału w Zajdlu ;-)
    Wydawnictwo jest z tych ostatnio potępianych, czyli vanity press. Zobacz: http://wfw.com.pl/wydaj/ksiazke .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, ta aferka nieco obiła mi się o uszy, tylko że nie potrafię jednoznacznie potępiać wydawnictwa. Czytam książki, nie wydawnictwa...

      Usuń
    2. No ale zobacz… Ile czasu spędziłaś na czytaniu opowiadań dla GC? Gdybyś tam dostała do czytania coś takiego to co, puściłabyś w świat z rekomendacją? O ile Cię znam to nie! GC wydaje książki debiutantów, którzy potem zostają ich autorami. Tak powinno być i chwała im za to. Ale zobacz jakie sito mają teraz w GC! Fenrir, doszła Anna Kańtoch, doszedł Romek Pawlak! Tam nikt nie powie, no OK! jak nie będzie dużo błędów ortograficznych to puścimy w świat jeżeli wyłożysz własną kasę.
      Selfy to inna bajka, tam jest czysta sprawa, zobacz ilu znanych autorów fantastyki wydaje e-booki w RW2010. Debiut debiutowi nierówny…

      Usuń
    3. A czy to nie jest tak, że autor oprócz wyprodukowania książki powinien też wykazać się inteligencją i samodzielnie podjąć decyzję, czy chce wypychać swoje dzieło na rynek za wszelką cenę, czy też nie?
      Jakoś tak mam wewnętrzne przekonanie, że inteligentny i utalentowany osobnik znajdzie sposób, by dotrzeć do czytelników. A gnioty, dając chwilową radość autorowi (ach, przytulić własną książkę do piersi, cóż za radość), przepadną w mroku czasu.
      Selekcja naturalna działa.

      Usuń
    4. Fenrir? A któż to jest? Jaki to autorytet? Litości :D

      Usuń
    5. Cześć, Unknown. Chodzi o redakcję tekstu, o to chodziło Andrzejowi, jak mniemam, a nie o autorytet.

      Usuń
  5. Kwestia rozbija się o to, że jest sporo dowodów na to, że wydawnictwa te postępują w sposób mocno nieetyczny, żerując na naiwności i zapale debiutantów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, uznaję ten argument. Życzę debiutantom, by porządnie czytali umowy, zanim zdecydują się na taki sposób wydania swoich utworów. A przede wszystkim zrobili porządne rozeznanie w sieci.

      Usuń