środa, 30 maja 2018

[Relacja] Londyn 21-22 kwietnia 2018

W kwietniu wyjechałam na dwudniową wycieczkę do Londynu. Co prawda nie wiąże się to z książkami (chociaż mooooże trochę...), ale obiecałam, że napiszę kilka słów o tym wyjeździe. 
Wyjazd był zorganizowany, z pilotem, przewodnikiem, z opłaconym hotelem i  bogatym programem zwiedzania. Wylot z Pyrzowic bladym świtem, lot dostarczył mi sporo uciechy, bo miejsce miałam przy oknie i widoki  były cudne. 



Lądowanie w Luton, odprawa, przejazd do Londynu zajęły nam sporo czasu. Ale udało się i koło południa w końcu ruszyliśmy w miasto. Plan zwiedzania był bogaty: British Museum, London Eye, Tower Bridge, National Gallery, Trafalgar Square, obserwatorium w Greenwich, Big Ben, Chinatown i jeszcze parę atrakcji (kolejność przypadkowa) -  sporo, prawda?

Wśród tych wszystkich punktów programu umiałam wydłubać z pobytu coś dla siebie, coś swojego, ulubionego. Było to wszystko, co wiąże się z pismem i pisaniem: hieroglify, pismo klinowe i łacińskie w British Museum.


Oczywiście książki! Znów muzeum i "Mapy" Mizielińskich, pub "Sherlock Holmes" i "Shakespeare".

National Gallery - mało oczywiste skojarzenie z komiksem Mahlera:

 
Oprócz tego z upodobaniem polowałam na londyńskie taksówki i robiłam im zdjęcia. Przepadam za londyńskimi  taksówkami!


Oprócz atrakcji zaplanowanych mieliśmy też nieplanowane, jak kibicowanie londyńskim maratończykom czy szaleńczy bieg pomiędzy stacjami metra w gęstniejącym tłumie.





Atrakcje są interesujące, ale warto zachować w pamięci mniej oczywiste obrazki. Choć właściwie nie wiem, czy chcę zachować w pamięci bezdomnych koczujących pod murami czy wszechobecne śmieci.



Zapamiętam na pewno przepiękną torebkę ze sklepu nieopodal Greenwich:

Urocze ciche uliczki:
 
Widoki z okna wagonu, czyli peryferyjne dzielnice Londynu, które są takie zwyczajne, a jednocześnie zaskakują, na przykład tarasem na dachu. Zwykły dach pokryty papą, barierka, stół i cztery krzesła z czterema uśmiechniętymi osobami (nie mam zdjęcia, widok został mi pod powiekami). 
Panorama miasta.



Londyn to... tu chciałam podać jakiś celny epitet: że ciekawy, że interesujący, dynamiczny, ale jeden epitet to przecież za mało.

Londyn to Londyn.

8 komentarzy:

  1. When you are tired of London, you are tired of life...

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję wypadu, ja na jesieni z kolei do Rzymu. A w Londynie najbardziej bym chciał zobaczyć Westminster Abbey !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Rzym, jak fajnie! Może i mnie się kiedyś uda :)

      Usuń
  3. Super! Zazdroszczę tego weekendowego wypadu! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Byłam zadowolona, bo rzadko wyjeżdżam :)

      Usuń
  4. Nie ma takiego miasta, Londyn! Cieszę się, że Ci się podobało. Ja sobie co najwyżej mogę wyciągnąć Šaška :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam każdemu! Na dwa dni ciężko wyrwać się samemu z domu, wiem ;)

      Usuń