Wzięłam to jako coś lekkiego do czytania, a tu bagatela, sześćset stron ;) Dobra, tak naprawdę wzięłam przez nazwisko, pamiętałam jeszcze "Szóstkę wron" i chciałam poczuć się podobnie przy czytaniu.
Świat w książce jest ten sam, niektóre postacie już znałam, ale intryga, hm, już nie miała tego sznytu i łobuzerskiego wdzięku. Król z bliznami to Nikołaj, król Ravki. Cała książka jest pełna jego zmagań, z jednej strony są to zmagania z niestabilną sytuacją finansową i geopolityczną królestwa, a z drugiej z wewnętrznym demonem, który odbiera mu świadomość.
Jest i Nina, wędrująca z nieco makabryczną misją - oto wiezie ciało ukochanego, by je pochować w jego ojczystej ziemi. Jak tylko się z tym upora, natychmiast świat zsyła jej kolejną misję: uratowanie rzeszy kobiet więzionych i szprycowanych narkotykami, marny ich los i bez Niny zginą.
W całej książce jest dynamika, zwroty akcji, spektakularne bitwy z potężnymi wrogami, ecie pecie na florecie. Tylko wszystko przyciężkie takie. Smutne.
Ech, najgorzej to zaczynać znajomość z autorem/autorką od najlepszej powieści. Ci, co czytali "Terror" Simmonsa, wiedzą, o czym mówię, potem wszystko się porównywało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz