Rany, jaka ja byłam niechętnie nastawiona do tej książki! Przez
szalenie nietypowy i bardzo męczący sposób narracji. Na to samo, czyli
trudność w czytaniu, skarżyła się i moja siostra, właścicielka książki, i
jej córka.
Narratorką jest Grace. Grace leży nieprzytomna w szpitalu po
wypadku, któremu uległa ratując z pożaru nastoletnią córkę. Coś jej
spadło na głowę, no i Grace ma teraz status warzywa, oddycha przez rurkę
i odżywia się kroplówką. Do tego swobodnie wędruje po szpitalu, w
towarzystwie wspomnianej córki, Jennifer (Jen leży na oddziale
oparzeniowym). Obie występują w charakterze dusz uwolnionych z ciał.
No
dobrze, ale co z tą narracją jest nie tak? Otóż Grace nie zwraca się do
czytelnika, tylko do swojego męża, który miota się pomiędzy łóżkiem
żony, córki, policją i domem, gdzie został młodszy syn, Adam. Próbka
narracji:
"Zauważyłam, że gdy uścisnął Ci dłoń, drugą poklepał Cię po ramieniu. Zorientowałam się po tym, że też jest ojcem.
- Proszę wejść. I usiąść/ Pan usiądzie...
Stałeś
jak zawsze, gdy jesteś spięty. Kiedyś powiedziałeś mi, że to atawizm,
zwierzęcy pierwiastek - jesteś gotów do natychmiastowej walki lub
ucieczki. Aż do tej pory tego nie rozumiałam". *
Fragment jest
do przyjęcia, ale cała książka napisana w ten sposób staje się trudna w
odbiorze. Naprawdę. Nie wiem, czy autorka chciała być oryginalna i się
wyróżniać sposobem narracji, czy też podkreśla w ten sposób siłę uczucia bohaterki do męża - jakie by to nie były powody, efekt mnie nie zachwycił.
Na szczęście cała reszta jest bardzo dobra. Ta reszta to próba
rozwikłania zagadki, kto jest winien podpalenia szkoły (w tym właśnie
pożarze ucierpiały matka i córka), dlaczego zrzuca winę na Adama,
ośmioletniego brata Jen, kto czyha na życie nieprzytomnej Jennifer i
doprowadza ją na skraj śmierci - mnóstwo zagadek, rozwiązanie jednej
powoduje pojawienie się następnej, akcja kluczy, zwalnia, przyspiesza,
coś się dzieje, jest ruch w interesie. Bardzo dobrze.
Do tego Grace odkrywa, co dla niej jest najważniejsze w życiu -
rodzina, miłość, wzajemne oparcie, zrozumienie - i w bardzo
przekonywujący, osobisty sposób o tym mówi. To ciekawy aspekt książki.
Całkiem niezłej książki z zaskakującym zakończeniem.
Maciupkie zastrzeżenia do przypisów. Jeśli się w przypisach wyjaśnia, co to jest haiku, to zakłada się, iż czytelnik mało literacko wyrobiony i trzeba mu to objaśnić. Ok. Ale jak się to zakłada, to powinno też się używać swojskiego Tamże, a nie Ibidem! Czy to nie logiczne?
Poza tym cała reszta przypisów bardzo pomocna.
P.S. Co z tym orzechem? Bo trzeba się przebić przez twardą skorupkę sposobu narracji, żeby wydłubać smacznego orzeszka.
---
* - "Potem" Rosamund Lupton, przełożyła Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik, Świat Książki, Warszawa 2012, s. 30
Mnie ta książka bardzo kusi... leży sobie na półce i kusi. Ciekawa jestem, czy tak samo odbiorę narrację... A to zaskakujące zakończenie, które gwarantuje wiele recenzji strasznie mnie zachęca:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo, jest tam mały przewrót majowy :) Zachęcam, nie zawiedziesz się.
UsuńPodobny sposób narracji spotkałam już u Drvenkara, w powieści "Ty", i zgadzam się, irytujące to było, na początku przynajmniej. W miarę czytania okazało się, że to bardzo wzmaga odbiór - jak cię cały czas tykają, to przeżywaśz wszystko intensywniej...
OdpowiedzUsuń"Potem" czeka w kolejce, jakoś nie mogę się zabrać.
No popatrz, a u mnie "Ty" leży na półce i czeka w kolejce i nie może się doczekać...
UsuńCzytaj, koniecznie! Drvenkar pisze wyśmienicie!
UsuńRedagowałem tę książkę, a tłumaczyła ją moja żona. Bardzo się cieszę i jest mi niezmiernie miło, że się Wam spodobała. :)
OdpowiedzUsuńFabuła jest tak wciągająca, a zakończenie rzeczywiście tak zaskakujące, że miałem duży problem, aby powstrzymać się przed "popłynięciem" w lekturę - na co,niestety, jako redaktor nie mogłem sobie pozwolić.
Polecam przy okazji debiutancką książkę pani Lupton. "Siostra" również została wydana przez Świat Książki. To inna książka, nie tak dojrzała jak "Potem", ale czyta się ją przyjemnie. Zakończenie jest zaskakujące, a czytelnik kilka razy zmienia głównego podejrzanego. :)
Dziękuję za krytyczną uwagę o przypisie, będę miał ja na uwadze podczas pracy przy kolejnych książkach.
Pozdrawiam
Krystian Gaik
Dziękuję za odwiedziny! Proszę zapytać żonę, czy tłumaczenie tak nietypowej narracji nie sprawiało jej trudności. A może to było tak, jak z czytaniem - tylko na początku jest opór, a potem już idzie?
UsuńProszę mi wybaczyć długie milczenie, ale byłem zawalony pracą i zwyczajnie wyleciało mi z głowy, żeby odwiedzić tę stronę.
UsuńPoproszę żonę, aby tutaj zajrzała i odpowiedziała. :)
Pozdrawiam
Krystian Gaik
Świetnie, bardzo się cieszę :)
UsuńMoja zwłoka w odpowiedzi jest jeszcze większa, niż w przypadku Krystiana. Przepraszam więc po stokroć bardziej. :)
UsuńWracając do książki i typu narracji - tym razem nie było to już dla mnie problemem, ponieważ przełożyłam debiut Lupton i tym samym zdążyłam się przyzwyczaić. ;) Choć taki sposób pisania jest trudniejszy w odbiorze, może przyczynić się do głębszego wejścia w świat bohaterów i przeżywania ich emocji. Przynajmniej ja to tak odebrałam i w takim "stanie" pracowałam nad przekładem.
Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka W-G.
Ha, jednak trzeba było się przyzwyczajać :) Czyli tak ja do czytania.
UsuńDziękuję za odpowiedź. Bardzo miło gościć na blogu profesjonalistów, zapraszam częściej, oczywiście w miarę zainteresowań.
Pozdrawiam
Właśnie skończyłam czytać. Ja akurat jestem zachwycona tym sposobem narracji, bardzo do mnie przemawia i idealnie komponuje się z treścią. Jeszcze przeżywam, więc nie wiem, czy uda mi się napisać cokolwiek, ale zarówno "Siostra", jak i "Potem" rozłożyły mnie na łopatki.
OdpowiedzUsuńJak widać, nie tylko każda książka, ale i każda narracja ma "swojego" czytelnika. Dobrze, że ci się podobało, to dobra książka.
UsuńWłaśnie skończyłam czytać. Ja akurat jestem zachwycona tym sposobem narracji, bardzo do mnie przemawia i idealnie komponuje się z treścią. Jeszcze przeżywam, więc nie wiem, czy uda mi się napisać cokolwiek, ale zarówno "Siostra", jak i "Potem" rozłożyły mnie na łopatki.
OdpowiedzUsuń