Bo bardzo mile go spędziłam. Dzieci zażyły świeżego powietrza, ja przeczytałam dwie książki, odpoczęłam, zrobiłam trochę zdjęć, nauczyłam się robić kotleciki ryżowe, spotkałam się z koleżanką ze szkoły podstawowej, widziałam burzę piaskową oraz gradobicie. Słuchałam małych dzięciołów w dziupli, dwa razy ugryzła mnie czerwona mrówka, posiedziałam kwadrans przy ognisku, oglądałam świeżo wykiełkowane rzodkiewki, zrobiłam przegląd starych rodzinnych zdjęć, oglądałam ślady dzików na kartoflisku i białe zadki uciekających saren.
Super.
Edit:
Ryżowe kotleciki robione były wg przepisu, który moja siostra dostała, a właściwie usłyszała i nie jest pewna, czy wszystko dobrze zapamiętała. Poza tym trochę go przerobiłyśmy.
1,5 szklanki ryżu trzeba ugotować na bardzo miękko, wręcz rozkleić, po wystudzeniu wbić dwa jajka, posolić, popieprzyć, dodać (chyba dla koloru) nieco koncentratu pomidorowego. Wszystko ładnie wyrobić, formować kotleciki, panierować jak schabowe i piec na złoty kolor. Nam te kotleciki nieco się rozlatywały, bo połowa naszego ryżu była z poprzedniego dnia, pięknie ugotowana na sypko, nie rozklejona. I zrezygnowałyśmy z przecieru, bo siostra nie lubi, poza tym i tak nie miałyśmy pod ręką przecieru.
Co nie zmienia faktu, że wyszły znakomite i znikły jak sen jaki złoty.
No faktycznie tylko zazdrościć :) No może poza tymi mrówkami ;)
OdpowiedzUsuńMrówki dobre profilaktycznie na reumatyzm:P
OdpowiedzUsuńE tam, reumatyzm. Świnie, nie mrówki, nic im nie robiłam, a one gryzły.
UsuńE tam nic, pewnie usiadłaś im centralnie na głównym wyjściu z mrowiska:P
UsuńTo nie ja, to pisany inaczej im usiadł :D
UsuńOkazuje się, że spędziłyśmy majówkę podobnie ;)
OdpowiedzUsuńTylko ja dodałabym do tego łowienie ryb, bo tym też się zajmowałam :)
Umiesz? Ja nie umiem, no i żadnych jezior w okolicy nie mam, czy też rzek, żeby się nauczyć...
UsuńJa ostatnio w czasie wyprawy rowerowej do lasu usiadłem na mrowisku. Oblazły mnie czerwone mrówki. Nie da się tego opisać :-(
OdpowiedzUsuńCiekawam tych kotlecików ryżowych. Przepis proszę.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze zbierałam jajka w kurniku i pieliłam w ogródku (w końcu 1 maja, to święto pracy) ;)
OdpowiedzUsuńW ogródku przycinałam bukszpan, miała wyjść kula, nie całkiem mi wyszło, ale obły krzaczek jest. :)
UsuńWidzę, że większość z nas spędziła weekend na łonie... natury :)
OdpowiedzUsuńZieleń i natura jakoś umie wyciągać z człowieka zmęczenie :)
Usuńpięknie spędzony długi weekend :-)
OdpowiedzUsuńteż mnie zainteresowały te ryżowe kotleciki :-)
Spróbuję odtworzyć przepis :)
Usuń