Gdyby nie literacki Nobel, nie sięgnęłabym po "Wegetariankę". Przeczytałam jednak (zachęciła mnie też recenzja Dominiki, o tutaj) i właściwie nie wiem, co mam sądzić.
Bohaterka książki, Yǒng-hye, staje się wegetarianką, przestaje jeść mięso, zmienia się nie tylko jej jadłospis, ale i zachowanie.
Jakby przez skórę wychodziły z niej traumy przeszłości, a przy wychodzeniu żądały ofiary z wyuczonych, kulturowych norm. Yǒng-hye rozpada się życie, ale wygląda na to, że ona wcale tego nie zauważa, albo raczej uważa, że to właściwe i słuszne. Za to mąż i rodzina bohaterki są wstrząśnięci jej zmianą. Mąż zupełnie jej nie rozumie i zdecydowanie się od niej odsuwa. Szwagier też nie rozumie, ale on wręcz przeciwnie, przysuwa się i wykorzystuje Yǒng-hye.Siostra jako jedyna stara się pojąć Yǒng-hye, zrozumieć, co dzieje się w jej wnętrzu. Podziwiam jej hart ducha, oszukana przez męża, opiekująca się siostrą, której jest coraz mniej. Trudne.
Straszny kłębek emocji tam się nagromadził w książce, wręcz niemożliwy do rozplątania. Nie rozplątałam. Nie wystawiłam też "Wegetariance" oceny w serwisie, gdzie oceniam sobie przeczytane książki. Skonfundowała mnie.
"Wegetarianka" Han Kang, tłumaczenie Justyna Najbar-Miller, Choi Jeong In, W.A.B, 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz