środa, 3 marca 2021

"Księga Bezimiennej Akuszerki" Meg Elison


 Sardegna pisała, że to kandydatka na jej książkę roku 2021. Potraktowałam tę deklarację dość nieufnie, wszak napisała o tym w styczniu! Mruknęłam pod nosem "Sardegno, sprawdzam" i wypożyczyłam audiobooka z "Księgą Bezimiennej Akuszerki". Po czym przepadłam. 

Jest rok,  hm, dość nam bliski, jak sądzę. Na ziemi zaczyna panoszyć się śmiercionośny wirus, zabijający ludzi ze skutecznością 98-99%. Wszelkie rządowe (mowa o Stanach Zjednoczonych, ale domyślnie dotyczy to całego świata) struktury rozpadają się jak domek z kart. Zwały trupów leżą na ulicach, a nieliczni ocalali snują się bezradni albo trochę szaleni.  Tytułowa bohaterka (nie poznamy jej imienia do samego końca) pracująca na co dzień na oddziale ginekologicznym w szpitalu, budzi się pewnego dnia w szpitalnym łóżku, a wokół nie ma nikogo żywego.

Pierwsza osoba, którą spotyka po kilku dniach, próbuje ją zgwałcić. Z kolejnymi nie idzie jej lepiej. Bezimienna orientuje się szybko, że wszystko jest źle, kobiety wymarły prawie wszystkie, a te, które pozostały, są zwierzyną łowną bądź niewolnicami seksualnymi. Mężczyźni opanowali zrujnowane miasta, włócząc się w bandach, szukając jedzenia, wody i kobiet. Los uwięzionych jest koszmarny, bezustannie gwałcone i poniewierane, często zachodzą w ciążę, a porodu z powodu wirusa nie przeżywa żadna.

Ten świat boli, nie daje prawie żadnej nadziei i to wcale nie jest moje zdanie, tylko Bezimiennej. Mimo tego kobieta nie daje za wygraną, postanawia przeżyć i co więcej, chronić innych. Przebiera się za faceta, zdobywa broń i szuka kobiet, oferując im antykoncepcję realnie ratującą życie.

 Debiut Meg Elison to ciekawa powieść, nie ukrywam jednak, że trochę mnie uwierała, jeśli chodzi o przedstawienie świata po przejściu przez niego zjadliwego wirusa. Kalki pościągane z wielu powieści postapokaliptycznych autorka zgrabnie posklejała w całość, ale i tak przypominają nieco teatralne dekoracje. Cała ta historia to teatr jednego aktora, monodram nasycony emocjami po brzegi. To jest słowo klucz: teatr . 

Dekoracje dekoracjami, ale najważniejsze jest to, co tak dobitnie wyłuszczyła autorka - jak bardzo kruchy mamy porządek społeczny, jak głęboko siedzi nam w głowach to, że kobiety są czymś gorszym, skoro po upadku świata kobiety nie mają żadnych praw, ich zdanie się nie liczy, ich prawo do własnego ciała również. Ten motyw jest bardzo przejaskrawiony, teatralnie. Tak ma być, ma szokować i szokuje,  stawia pytania, prowokuje do rozmyślań, burzy krew. 

Spektakularny początek trylogii "Droga donikąd", zaiste!

 

Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję wydawnictwu Rebis, co prawda zaczęłam w audiobooku, ale skończyłam w papierze, audiobook leciał mi za wolno, a ja koniecznie chciałam dowiedzieć się, jak to się skończy. 

"Księga  Bezimiennej Akuszerki" Meg Elison, tłumaczyła Maria Smulewska, Rebis, Poznań 2020.

Droga donikąd (Tom 1). Księga Bezimiennej Akuszerki [Meg Elison]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz