wtorek, 27 listopada 2018

"Zabójcza biel" Robert Galbraith - jutro premiera!


Pamiętacie (fani serii na pewno pamiętają) potężny cliffhanger na samiutkim końcu trzeciego tomu? Robin stoi przed ołtarzem, ma właśnie poślubić wieloletniego narzeczonego, a tu nagle do kościoła wpada Cormoran Strike! Jakże ja się wtedy zżymałam, bo nie wiadomo było tak zupełnie i do końca, czy ślub doszedł do skutku, czy też nie. Najgorsze było jednak to, że na rozstrzygnięcie tej sytuacji przyszło mi czekać (mnie, miłośniczce dobrze poprowadzonych wątków romansowych!) długie lata.



O czymże to będziemy czytać w "Zabójczej bieli"? To ciekawe, ale na początku wcale nie o morderstwie. Co prawda do agencji Strike'a przychodzi pewien człowiek z informacją o popełnionym przed laty morderstwie, szkopuł jednak w tym , że ten młody człowiek jest chory psychicznie, a to, co mówi, to bełkotliwe strzępki zdań. Na dodatek, przyciśnięty nieco przez detektywa, płoszy się i ucieka z biura. Poważniejszą sprawą, wróć, nie poważniejszą, a bardziej opłacalną dla detektywa, jest sprawa szantażu w kręgach arystokratyczno-rządowych. Ponieważ przypadki i zbiegi okoliczności zdarzają się często, tak i ten szantaż łączy się jakoś z historią opowiedzianą przez Billy'ego, wspomnianego wyżej młodego człowieka.

Czyżby zatem trupa w tej książce nie było? Oczywiście, że jest! Pojawia się nieco później i właśnie w jego sprawie toczy się zasadnicze śledztwo Cormorana Strike'a i jego pracowników.
Pamiętam, że "Żniwach zła" Londyn był przedstawiony jako siedlisko przemocy i podłości wszelakiej. Teraz reflektor skierowany jest na brytyjski rząd (no, wycinek), nieco podminowany i poddenerwowany organizacją olimpiady w Londynie (przypomnę, to 2012 rok). W takiej społeczności mnożą się różne grzeszki, które po kolei odkrywa Strike. Miasto staje się teraz siedliskiem już przemocy, ale intryg, brudnych gierek i dwulicowości.

W "Zabójczej bieli" zachwyciły mnie doskonałe proporcje pomiędzy elementami powieści: opisami, dialogami i akcją. Wszystkiego jest w sam raz. Fabuła czasem przyspiesza, a czasem zwalnia, dając oddech czytelnikowi. Nie brakuje zaskoczeń. Sporym atutem książki są wątki osobiste: dobrze rozegrane, nieunikające trudnych pytań i jeszcze trudniejszych odpowiedzi.
Cormoran i Robin - każde z nich jest w związku, każde popełnia błędy. Ich wzajemna relacja nie przypomina relacji pracodawca i pracownik (czy wspólnik), są tam spięcia i niedopowiedzenia, a te problemy w jakimś tam stopniu wpływają na ich pracę. Prawda. Chyba bardzo trudno jest w stu procentach oddzielić pracę i życie osobiste, zawsze znajdą się jakieś punkty styczne.
Jedyny zgrzyt (nie zarzut, tylko kwestia moich osobistych preferencji) to uporczywe wpychanie Robin w tarapaty. Wiem, że zawód detektywa to zdecydowanie zawód podwyższonego ryzyka, ale to, co spada na tę biedną dziewczynę, to już przesada.

Cormoran Strike (Cinemax)
Czekałam na "Zabójczą biel", czyli na kolejny tom cyklu o Cormoranie Strike'u nie tylko ze względu na doskonały warsztat pisarski i świetnie poprowadzone wątki , ale przede wszystkim na doskonale przedstawione postacie. Choć mocno sekunduję Robin, to Cormoran jest tym, którego obserwuję z wyjątkowym zainteresowaniem. Jednonogi detektyw jest, co podziwiam, pełen siły. Niepełnosprawność zabrała mu dużo, ale jednocześnie coś mu dała. Próbuję rozłożyć tę postać na czynniki pierwsze, bo osobiście jestem zainteresowana tematem niepełnosprawności (proszę mnie zrozumieć) i staram się wyciągnąć z dostępnych mi publikacji, co może mi się przydać. I wcale to nie musi być fachowy tekst, tylko właśnie kryminał o detektywie ze sztuczną nogą , uparcie przemierzającym Londyn w poszukiwaniu i unieszkodliwianiu zła.


Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

"Zabójcza biel" Robert Galbraith, tłumaczyła Anna Gralak, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2018. 
Cormoran Strike prowadzi śledztwo 4: Zabójcza biel [Robert Galbraith]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
Poprzednie tomy - recenzje:
"Wołanie kukułki"
"Jedwabnik"
"Żniwa zła"

4 komentarze:

  1. Czekam na premierę. Mam nadzieję, że audiobook w wykonaniu Macieja Stuhra, pojawi się razem z książką tradycyjną. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś na pewno przeczytam, bo "Wołanie kukułki" mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie zaczęło się tak samo. Spodobało mi się "Wołanie kukułki" i tak już poszło.

      Usuń