środa, 30 września 2009

"Aristoi" Walter Jon Williams


Razem z Oramusem, o którym piszę poniżej, pożyczono mi też "Aristoi", chyba po to, bym mogła skonfrontować wrażenie moje i w/w autora. Ale... ale co tam, nie zaglądam do "Rozmyślań nad tlenem", nie ma ściągania.
Aristoi. O czym jest ta książka? Aristoi to bogowie. Właściwie nie, to ludzie, ale uprawnienia, możliwości mają równe bogom. Rządzą planetami, mają olbrzymie możliwości intelektualne, które ciągle doskonalą. Pracują nad poprawieniem świata - żadnych wojen, nauka, technika, moralność - wszystko na wysokim poziomie. Idealne światy.
Aż tu nagle coś się sypło. Jeden z Aristoi mając zupełnie inne koncepcje konstruuje świat rodem ze średniowiecza, gdzie rządzą wojny, korupcja, głód i choroby. Ciemnogród.
Więc Gabriel (główny bohater książki, również Aristoi) zabiera się za naprawę tego stanu rzeczy. Zwiedza ów świat, próbując dotrzeć do zbuntowanego "upadłego anioła", dociera, walczy z nim. To fabuła książki, tak w skrócie.
Moje wrażenia: ciekawe. Williams, mam wrażenie, głosi chwałę i potęgę wysokiego poziomu nauki, kultury, sztuki. Tylko że uznaje, że ludzie, zwykli ludzie nie mogą sami osiągnąć takiego poziomu. Do tego potrzebni są "nadludzie". Co więcej, kiedy Gabriel, na skutek walk z przeciwnikiem traci wiele swoich nadprzyrodzonych właściwości - pogardza sobą. On nie chce być człowiekiem, zwykłym człowiekiem, wcale mu się to nie podoba. A mnie się nie podoba, że jemu się nie podoba. Może to i słuszna koncepcja, ta doskonałość, dążenie do doskonałości, ale ja wychowana jestem na Pirxie, gdzie człowieczeństwo, poczciwe, zwykłe, ułomne człowieczeństwo razem z wszystkimi błędami i ograniczeniami stoi wyżej niż doskonałość. Czytałam kiedyś taką książkę "Tak bardzo chciał być człowiekiem" Markowskiego, w zasadzie to opowiadanie - w starciu z Williamsem wygrywa. Według mnie, oczywiście.
Tym niemniej przeczytać warto. Bardzo precyzyjnie opisany świat, światy w zasadzie. Stany świadomości (och, można mieć w sobie wiele osobowości i to wcale nie jest schizofrenia!), pobudki, motywy - wszystko to piękne. I cóż, że mnie nie przekonało? Kogoś innego może przekonać, ot co.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz