poniedziałek, 21 września 2009

"Maratończyk" William Goldman


Opis z księgarni netowej:
Tom Levy, zwany Babe, ma kilka obsesji. Chce zostać wybitnym myślicielem i najlepszym maratończykiem w dziejach. Chce także uwolnić się od prześladującego go widma wywołanej skandalem, samobójczej śmierci swojego sławnego ojca. Jednak nieoczekiwana wizyta starszego brata zapoczątkowuje ciąg wydarzeń, który wciągnie Babea w wir przemocy, zdrady i morderstwa oraz zmusi go do walki o rzecz podstawową - pozostanie przy życiu.
No opis całkiem ok, ale szczerze powiem, że na podstawie opisu nie kupiłabym tej książki. Dlatego też zapobiegliwe wydawnictwo dodało podtytuł "Pierwowzór literacki znakomitego filmu z rewelacyjną rolą Dustina Hoffmana", żeby nikt nie przeoczył, że był film, co więcej, że grał w nim świetny Dustin Hoffman. Widać rynek wydawniczy wymaga rozpychania się łokciami.
Dobrze, więc podtytuł już zwróciłby moją uwagę. Lubię tego aktora, nie ukrywam; uważam, że jest świetny i w byle popierdółce by nie zagrał. Kupiłabym. Tanie chwyty, ale skuteczne. Przy okazji - filmu nie oglądałam (choć na początku zdawało mi się, że oglądałam) i chwałaż Bogu. Mogłam z czystym sumieniem rozkoszować się lekturą, mogłam być zaskakiwana nagłymi zwrotami akcji i mogłam gryźć palce z niecpierliwości i ciekawości, co też zdarzy się za kartek parę. Tak nawiasem - nie gryzę palców, nawet nie obgryzam paznokci, ale to dodaje dramatyzmu mojemu opisowi, prawda?
Akcja, akcja, książka na tym stoi. Znakomite budowanie scen, napięcie i te inne chwyty stosowane przez pisarzy - perfekcyjne. Otworzyłam buzię ze zdziwienia, gdy (uwaga, kawałek fabuły) brat bohatera stanął w drzwiach i okazało się, że... no właśnie. Fenomenalne. Albo też ja się starzeję i zatracam zdolność przewidywania, co też autorowi mogło wpaść do głowy - to też w tym konkretnym przypadku zaliczam na plus.
No dobrze, to tyle o książce, bo i więcej nie ma co napisać, nie zdradzając fabuły. Ale dodam jeszcze jedno - to wydanie, które posiadam, aktualnie dostępne w księgarniach, ma świetną przedmowę autora. Pisaną lekko, bez nadęcia i zadęcia, trochę o książce i okolicznościch, trochę o filmie - o wszystkim razem. Bardzo dobrze się czyta, naprawdę. Polecam, jeśli ktoś nie czytał. Jeśli zaś ktoś oglądał film, to poproszę o wrażenia, ja dopiero zamierzam go wyszukać i obejrzeć. Dobrze się stało, że kolejność nie była odwrotna, ponieważ twarz Dustina pewnie by mi wisiała nad książkę, hehe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz