piątek, 22 stycznia 2010

"Wyżej niż kondory" Wiktor Ostrowski

Kiedyś trafiłam na biografię Wandy Rutkiewicz, spodobała mi się tak, że od tego czasu nie pogardzę, kiedy w moje ręce trafi coś traktującego o wspinaczach czy wspinaczce.

Literatura wysokogórska ma w sobie coś specyficznego. Jakąś lotność, szczerość, prawość. Tak, prawość, słowo prawie już archaiczne, ale wciąż (choć w sumie nie do końca wiadomo, czy wciąż) obecne i żywe wśród alpinistów, himalaistów oraz andynistów. Tych ostatnich bowiem dotyczy ta książka. Wiktor Ostrowski wraz z kolegami z klubu wyjeżdżają na drugi koniec świata, by zdobyć do tej pory niezdobyty szczyt Andów. Opisuje całą wyprawę od początku, czyli od zawiązania się pomysłu, poprzez organizację, planowanie, zbiórkę funduszy, podróż na miejsce, no i same wyprawy wysokogórskie, które tak naprawdę też w przeważającej części składają się z planowania. Ale nie obawiajmy się, również i wspinaczka jest opisana dokładnie, pięknie i szczerze. Dzień po dniu towarzyszymy grupie Polaków, zdobywających kolejne szczyty. Nie brakuje tam opisów przyrody, wiele jest o więzach przyjaźni, zdarzają się elementy komediowe, a także i dramatyczne. Z całego dzieła przebija przesłanie: w górach najważniejszy jest człowiek, nie rekord, nie zwycięstwo, nie wynik. Najważniejsze jest, by tyle samo osób zeszło ze szczytu, ile na niego weszło. Zresztą mówi o tym już samo motto autorstwa Wawrzyńca Żuławskiego, umieszczone na początku książki:
"Nie opuszcza się przyjaciela, nawet jeżeli jest już tylko zmarzniętą bryłą".
Ostrowski jest na to szczególnie wyczulony, gdyż wie, że w górach pomocna dłoń może uratować życie. W imię tej zasady doprowadza nawet do wycofania z rynku książki, w której dziennikarz opisuje wyprawę wysokogórską, podczas której zginęli ludzie. Zginęli, bo nikt na nich nie zaczekał, nie zainteresował się ich losem... Dziennikarz zaś (biorący udział w tej wyprawie) ubrał się w szatki bohatera, a tragizm tej wyprawy potraktował jako doskonały pretekst do napisania bestsellera. No, ale to tak na marginesie.

Istotą tej książki jest miłość do gór, więc jeśli ktoś kocha góry, niekoniecznie te wysokie, niekoniecznie ekstremalną wspinaczkę, po prostu góry - powinien sięgnąć po "Wyżej niż kondory".

Ocena: 5/6

2 komentarze: