sobota, 6 sierpnia 2011

"Cylinder van Troffa" Janusz A, Zajdel (olśniewająca powieść)


Miałam zaznaczone, że czytałam to już, toteż w moich odsłuchiwaniach Zajdlowych zrazu nie brałam tej książki pod uwagę. Ale jak skończyły mi się inne, pomyślałam - a co mi szkodzi to sobie odświeżyć. I bardzo dobrze zrobiłam, okazało się bowiem podczas słuchania, że nie pamiętam z tej książki Zajdla kompletnie nic. Było tak, jakbym ją czytała po raz pierwszy.

Szkatułkowa budowa (opowieść w opowieści w opowieści) na początku nieco mnie zmęczyła. Oto jeden uczony pisze o tym, jak odkrył notatki swojego kolegi. Ten kolega zaś rozważa implikacje istnienia dziennika Nieśmiertelnego. Na szczęście przytacza też w całości ów dziennik, zdecydowanie najciekawszą część powieści.

Z kosmosu, z wyprawy międzygwiezdnej powraca statek kosmiczny. Jego załoga miała za zadanie zbadanie planet odległych układów pod kątem ewentualnej kolonizacji. Wyprawa miała trwać około pięćdziesięciu lat, jednak w drodze powrotnej silniki uległy awarii i nie mogły rozpędzić statku do prędkości przyświetlnej (tu wyłapałam jedyny kiks lektora: w jednym zdaniu przeczytał poprawnie "przyświetlna", a w drugim już "przyświetlona" - nie ma takiej prędkości!), skutkiem czego kosmonauci wrócili na Ziemię z opóźnieniem. Bagatela - jakieś dwieście lat. Właściwie to nawet nie wrócili na Ziemię, bo zanim tam dotarli, przechwyciła ich baza na Księżycu.
Dowiedzieli się, że na Ziemię nie ma co wracać, bo panują tam "niesprzyjające warunki". Nader mgliste określenie, prawda? Na dodatek nikt nie chciał im niczego porządnie wytłumaczyć! Nic więc dziwnego, że kosmonauci - chłopaki twarde, otrzaskane w kosmicznych zmaganiach i nieulękłe - postanowili dowiedzieć się czegoś na własną rękę.
Zwłaszcza że jeden z nich zostawił na Ziemi coś bardzo cennego: dziewczynę. Ha, ha, czyżby w postaci gustownej mumii? Otóż nie, bo tu właśnie jest tytułowy cylinder van Troffa pogrzebany, czyli... a nie. Nie zdradzę.

Skupię się teraz nieco na ogóle, nie na szczególe. Podoba mi się przesunięcie środka ciężkości z fantastyki socjologicznej (z której słynie Zajdel) na fantastykę przygodową. Przygody kosmonautów na dalekich, egzotycznych planetach - bardzo to lubię. Ba, nawet te znane niby tereny - Ziemia, Księżyc - po tylu latach stały się terenami egzotycznymi, niebezpiecznymi, gdzie trzeba zachować najwyższą ostrożność. Podoba mi się wątek romansowy, hm, zaraz tam romansowy, co to za romans, gdy Romeo odleciał w siną dal, a Julia czeka na niego ponad dwieście lat? No, a jednak.
Najmniej spodobała mi się końcówka powieści, zawierająca przemyślenia uczonego, ale to z mojej własnej winy, odsłuchiwałam małymi kawałkami, jednocześnie rozmawiając, słowem, nie skupiłam się należycie.
Ale całość jednak olśniewająca.

Cylinder van Troffa [Janusz A. Zajdel]  - KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE

3 komentarze:

  1. szczerze mówić nigdy nie interesowała mnie taka tematyka , więc sobie odpuszczę, ale chociaż miło mi się twoją recenzje czytało.
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak olśniewająca, to pewnie warto. Przyznaję, że nie zwróciłabym nawet uwagi w księgarni. A za te prędkości należy ci się szóstka z fizyki.:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na kolejne candy z Edwardem Tulanem:).
    pozdrawiam.M.

    OdpowiedzUsuń