piątek, 5 sierpnia 2011

"O krok" Henning Mankell (okropności!)


Ten autor to naprawdę umie wymyślić okropności. Oto młodzi, szczęśliwi ludzie, bawiący się w plenerze, giną brutalnie zamordowani. Po czym morderca chowa ich w prowizorycznym grobie, a po upływie miesiąca wydobywa, lekko już nadpsutych i układa tak, jak byli ułożeni tuż po śmierci. Okropność!
Ten sam morderca morderca drobiazgowo planuje następną zbrodnię: oto świeżo poślubieni małżonkowie jadą na plażę zrobić ślubne zdjęcia. Tam giną, zastrzeleni, dwie godziny po złożeniu przysięgi małżeńskiej. Co za draństwo. A następnym celem ma być... ale nie uprzedzajmy faktów, jak mówi Wołoszański.

W tej powieści Mankell zaskoczyły mnie dwie sprawy - śmierć kogoś z najbliższego otoczenia Wallandera (trochę to smutne, gdy autor robi pewne czystki w szeregach wokół głównego bohatera dla podniesienia napięcia), oraz to, jak Wallander złapał przestępcę. Nie zdradzam za dużo, nie oszukujmy się, przecież on zawsze ich łapie, kwestią kluczową jest to, ile przestępca zdąży nabroić, zanim się go złapie.

Wallander w tym śledztwie naprawdę się napocił, tak jak i jego ekipa. Niekończące się narady, działania w terenie, badanie śladów, nieprzespane noce, gonitwa wciąż za nowymi wątkami w śledztwie. Każdy taki kryminał wywołuje we mnie wrażenie, jaką to trudną i niewdzięczną robotę ma policja kryminalna. I jacy są skuteczni. No, czasami nie udaje się od razu, ale jednak się udaje.

Z Wallanderem wszystko jest możliwe. To taka fajna, spokojna pewność, jeśli chodzi o książki Mankella.

O krok [Henning Mankell]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

2 komentarze:

  1. Kryminały to nie moja specjalność, ale raz w ramach spotkań DKK dostał mi się właśnie Mankella "Mężczyzna, który się uśmiechał". A dzielny Wallander postanowił zetrzeć ten uśmiech z twarzy mordercy. Nie powiem, dobrze mi się czytało i nawet dokupiłam parę tomów Marininy. Odtąd kryminałom nie mówię: nie.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bardzo lubię takie ,,okropności'' więc chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń