"Vice versa" to kontynuacja "Post scriptum" (nawiasem mówiąc, tytuły średnio do mnie przemawiały, bo nie mówiły nic o treści, ale teraz widzę, że to jakiś spójny, łaciński ciąg), czyli historii o osobach nienormatywnych w Brzegu.
Osoby nienormatywne to znane nam z mitologii słowiańskiej strzygi, wilkołaki, inkuby, gnomy, dziady borowe i tak dalej. Zamiast kryć się po lasach, osoby te prowadzą całkiem normalne (no, powiedzmy) życie, pracując i zakładając rodziny, nadnaturalne moce wykorzystując jedynie w wyjątkowych przypadkach.
Sabina Piechota, nienormatywna prowadząca biuro szkoleń BHP, ma wyjątkowy dar do wywoływania zamieszania wokół siebie. Chociaż nie, to zamieszanie dzieje się niezależnie od niej, ona jest katalizatorem. Tym razem rzecz się kręci wokół asystentki Sabiny i Piotra (też nienormatywny), Żanety. Dziewczyna, oczywiście także nienormatywna, jest śledzona, porywana, odbijana, odkrywa w sobie powołanie do ratowania lochnessów i ogółem to jest bardzo sympatyczne z jej strony, ten ogrom zdarzeń, bo jest co czytać.
W książce ważną rolę odgrywają też łowcy potworów, czyli likwidatorzy nienormatywnych. Początkowo struchlałam, bo jak to tak, tacy sympatyczni bohaterowie i likwidować? Na szczęście, choć dużo się dzieje, rozlewu krwi nie ma.
Całość jest napisana po prostu tak, że cud, miód, orzeszki i ogórki kiszone. Czyli jest wszystko i to takie dobre wszystko. Cudowni bohaterowie (boję się Sabiny, a jeszcze bardziej Ewy, kim jest Ewa?!), którzy mimo różnic światopoglądowych potrafią się dogadać, bo ROZMAWIAJĄ. Fabuła z poletem, niespodziankami i niespodziewanymi zwrotami, zero nudy, zero!
Fantastyczne poczucie humoru, niewymuszone i oparte na grze słów i ulotnych skojarzeniach. Trochę czarnego też jest:
"- Cioteczny wuj Antoni się w grobie przewraca!
- Ciotecznego wuja Antoniego skremowali, to najwyżej się z oburzeniem przesypuje - przypomniała zimno Ludmiła." *
No i mrówki. I cuś, taki złoty. No ludzie złoci, nie ociągajcie się, czytajcie!
Oceniłam na 5,5 (czyli pół oczka niżej niż najwyżej) tylko dlatego, że jeden wątek jest moim zdaniem niedopasowany, niedopracowany i odstaje od całości. Chodzi tu o hamletyzowanie i wewnętrzne monologi łowcy. To jest takie jakieś inne, jakby z innej książki, albo napisane dawno temu, zanim się wyklarował główny wydźwięk całości... i nie pasuje, zgrzyta.
Za całą resztę Milenie Wójtowicz medal się należy, albo i puchar. Bo tak.
Książkę przeczytałam w ramach współpracy Śląskich Blogerów Książkowych z Wydawnictwem Jaguar.
* "Vice versa" Milena Wójtowicz, Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2019, s. 96
Vice Versa właśnie przeczytane i zamierzam włączyć do sierpniowego wyzwania e-pik w kategorii słowiańskiej! Strzyga i dziad borowy piechotą nie chodzą (hłe, hłe, hłe). Taki motyw nie może się zmarnować! A Mieszko Zygfryd Kapusta? I kim (czym) jest Ewa? W kwestii pucharu, medalu lub choć ozdobnego dyplomu dla Mileny Wójtowicz to jestem za! Najlepiej wszystko razem😆
OdpowiedzUsuńEwa to czarny koń nienormatywnych. Zamierzam dociec, kim może być, bo raczej nie jest zwykłym człowiekiem.
UsuńZamierzam nominować VV do Zajdla w przyszłym roku.
Widzę, że trzeba będzie się zainteresować. Cieszy, że tak świetnie się autorka rozwija.
OdpowiedzUsuńBiorę w ciemno każdą kolejną jej książkę o nienormatywnych. O normatywnych też.
Usuń