piątek, 4 września 2009

"Ojciec chrzestny" Mario Puzo


Któż tego nie czytał, któż tego nie oglądał, któż tego nie zna? Aż głupio pisać o tej książce, to jak odkrywczo pisać o tym, że słońce codziennie wschodzi i zachodzi, że każdy musi umrzeć i takie tam podobne truizmy. Wzięłam to do czytania, sięgając na moją ulubioną półkę z kolekcją GW, jeszcze nie jest takie grube, grubszy jest Proust, Grass i Jones.
Znakomicie się czyta plastycznie opowiedzianą historię mafijnej rodziny, z jej wzlotami, upadkami, tragediami i szczęściem. Tylko że, po przeczytaniu oczywiście, zdaje sobie człowiek sprawę, że główny bohater (bohaterowie) jest tak okropnie i natrętnie przyzwoity, że to aż nieprzyzwoite. Salomonowe sądy, ochrona biedniejszych, pomoc rodzinie - to wszystko takie szlachetne, takie prawe. To, że to mafioso, w ogóle się nie liczy, to jak praca, jak konieczność. To jest zakłamanie, co? Tak opakować w śliczniutki, błyszczący papierek zło i zepsucie, że owo zło i zepsucie staje się czymś naturalnym i prawym. To jest mistrzostwo świata.

Ojciec chrzestny [Mario Puzo]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

5 komentarzy:

  1. no to mi też głupio . ojca chrzestnego znam tylko z genialnego filmu , a nie specjalnie lubię czytać pierwowzory literackie po obejrzeniu ich udanych ekranizacjach , może po Twoim zachwycie skuszę się i przestanę czerwienić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skuś się, skuś, warto, nie żałuję ani jednej chwili spędzonej nad tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też znam tylko film, który jest świetny.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Aż głupio pisać o tej książce, to jak odkrywczo pisać o tym, że słońce codziennie wschodzi i zachodzi" - też tak pomyślałam, ale potem stwierdziłam, że warto przypominać o istnieniu takich książek, w końcu pokolenie obecnych dwudziestokilkulatków niekoniecznie musiało o nich słyszeć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam już kilka książek Puzo i od "Ojca chrzestnego" zaczęłam znajomość z jego twórczością. I jest to książka, do której wrócę. ;)

    OdpowiedzUsuń