sobota, 31 października 2009

"Przejazdem przez życie... kroniki rodzinne" Lucjan Kydryński

Będąc młodą lekarką... a nie, to nie ta bajka. Będąc w odwiedzinach u mej szanownej rodzicielki, zostałam obdarowana (dobra, pożyczyłam tylko) w/w książką, ze słowami - poczytaj, dziecko, poczytaj, na pewno ci się spodoba, świetna książka. Oczywiście, opinia mojej Mamy jest dla mnie cenną rekomendacją, więc zabrałam sie do niej z zapałem. No i dawno nie połknęłam książki w takim tempie. Wciąga jak bagno. Tytuł właściwie mówi wszystko. Otóż pan Kydryński opisuje swoje nader ciekawe życie. Tylko tyle i aż tyle. Młodsze pokolenie zapewne nie zna Kydryńskiego, ja pamiętam jego konferansjerkę sopocką czy opolską, czy też inną - charakterystyczne, arystokratyczne "r" wryło się w uszy. No i tyle, mała byłam, to co więcej miałam wiedzieć o jego wyjazdach z orkiestrami, artystami, o małżeństwie z Kunicką, o synu Marcinie... No dobra, o Marcinie wiedziałam, bo i on przecież próbował sił na scenie, prawie jak ojciec, prawie, bo jednak poszedł w zupełnie inną stronę, a "r" mają podobne, nie? Ileż Kydryński znał osobistości świata kultury! Sporo możemy obejrzeć na zdjęciach - ksiażka jest przebogato ilustrowana zdjęciami.Tak na marginesie - wiedzieliście, że Aleksandra z kącika filmowego w "Przekroju" to Kydryński właśnie? Bo ja nie wiedziałam do mniej więcej zeszłego roku...A wiedzieliście, że żoną Marcina Kydryńskiego jest Anna Maria Jopek? Albo że... (psyt, sami poczytajcie, heh) No dobra. Podsumowywując: bardzo mi się podobała. Bardzo. A że szanowny autor wspomniał w ciepłym tonie o kilku innych książkach (jego znajomych i rodziny), to w wolnej chwili poszukam i poczytam. I Mama się ucieszy, bo jej pożyczę.

2 komentarze: