wtorek, 2 sierpnia 2011

"Mądrość Toskanii" Ferenc Máté (autor grubo przesadza)


Kupiłam tę książkę w prezencie siostrzenicy, licząc na słodką opowiastkę, jak to ten czy ów wyjeżdża do Toskanii, tam remontuje sobie dom/ spichlerz/ młyn/ zamek, zajmuje się uprawą ogrodu/ oliwek/ winorośli, i jest przeszczęśliwy.
Teoretycznie taką właśnie opowieść dostałam - autor, Węgier z pochodzenia, mieszkał w Stanach, w Kanadzie, a docelowo osiadł właśnie we Włoszech, nabył uroczy kawałek ziemi wraz z budynkiem do wyremonotowania, zamieszkał tam wraz z żoną i dzieckiem i zajął się... hmm, no właśnie dokładnie nie wiem, uprawą ziemi, oliwek czy winorośli? Nie zarejestrowałam tego, zniesmaczona gigantycznym wręcz przekonaniem autora o własnej nieomylności w zakresie sposobu życia.

Czyli: jeśli mieszkać, to tylko w Toskanii, koniecznie w wielopokoleniowej rodzinie, gdzie dziadkowie nie przechodzą na emeryturę, tylko pracują, aż padną; gdzie dzieci wychowywane są przez całą społeczność. Mieszkać koniecznie w solidnym, toskańskim, kamiennym domu. Koniecznie żywić się należy płodami własnego ogródka: pomidorami, bakłażanami, cebulą i oliwą. Jeśli nie mamy własnej świnki w chlewiku (co za niegospodarność), to trzeba koniecznie uczęszczać do miejscowego rzeźnika, jeśli nie mamy pieca do chleba (cóż za niedopatrzenie), koniecznie udajmy się do najbliższego piekarza. Budujmy pieczołowicie całą sieć międzysąsiedzkich zażyłości, żyjmy w zgodzie z naturą, z rytmem pór roku, ze słońcem i księżycem.

Ja naprawdę nie mam nie mam nic przeciwko takiemu stylowi życia. Osobiście uwielbiam wieś, pola, lasy, grzebanie w ziemi i szeroko pojętą naturę. Ale jednocześnie wiem, że życie na wsi to ciężki kawałek chleba i czasami brak pewnych podstawowych udogodnień potrafi dopiec. Innymi słowy - są blaski i są cienie. A pan Máté widzi tylko blaski; i pcha te blaski nam, czytelnikom, nachalnie, natrętnie i usilnie przed oczy, nie dopuszczając nawet możliwości, że można się z nim nie zgadzać. Przytacza przeróżne historie, ładnie kontrastując życie w wielkim mieście z życiem na włoskiej wsi, i jest w tym tak jednostronny, że gdy zaczął wyliczać wady zmywarki do naczyń, zupełnie przestałam mu wierzyć.

O mało co nie obrzydził mi Toskanii!

Mądrość Toskanii [Ferenc Mate]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

6 komentarzy:

  1. O, bardzo nie lubię jak ktoś chce mi sprzedać własną receptę na szczęśliwe życie i nie szanuje, że dla kogoś może być ono nieszczęściem i dla niego szczęście oznacza coś innego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książki o tematyce toskańsko-prowansalskiej ( że tak uogólnię) mnie ostatnio przyciągają. Mam nawet zrobioną listę do zakupu/wypożyczenia, ale z tego co piszesz wynika, że ten tytuł powinnam wykreślić. Nie cierpię takiego przekonania własnej nieomylności. A jakież to wady może mieć zmywarka? Toż to wspaniałe urządzenie, które oszczędza nasz czas, dłonie, wodę itd.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mayo - miałam to samo odczucie, skrajny egoizm autora, hm.

    Aneto - ten tytuł wykreśl, ale podobno inne pozycje tego autora są lepsze, zamierzam kiedyś sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
  4. A jeśli chodzi o zmywarkę, to zarzucono jej, że trzeba umyć talerz przed włożeniem do środka ustrojstwa (mam wrażenie, że autor zbyt dosłownie potraktował zalecenie zrzucenia resztek z talerza), a do tego wytrzeć naczynie po wyjęciu ze zmywarki. I komplet tych czynności zdał mu się nużący. Chyba.
    Głupie to i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  5. W moim przypadku mieszkanie w wielopokoleniowej rodzinie byłoby gwarantowaną receptą na nerwicę.
    Niech się pan Mate schowa ze swoimi mądrościami.:)
    Ta książka jest podobno najsłabsza w cyklu, btw.

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurcze. Książkę kiedyś wygrałam i do teraz nie przeczytałam. Po Twojej recenzji będę z tym zwlekać chyba jeszcze dłużej;)

    OdpowiedzUsuń