piątek, 24 października 2014
"Wina" Ferdinand von Schirach - prawnik opowiada, część druga
Miałam kłopot z tym tekstem, bo w zasadzie lwią część mogłabym przepisać z notki o "Przestępstwie". Ale to byłby autoplagiat.
Mam wrażenie, że "Wina" i "Przestępstwo" to jedna wielka powieść, tylko ze względów edytorskich podzielona na dwie części, żeby nie wyszło za wielkie tomisko. A może podzielone dlatego, żeby nie przesycić się tym całym nieszczęściem, krwią i złem? Bo jednak jest pewna różnica między tymi tytułami. "Wina" bardziej przygniata, jest cięższa, mocniejsza.
Już na samym początku dostałam jakby obuchem w łeb, słuchając, jak kilkoro podchmielonych mężczyzn niemalże jawnie, w biały dzień, podczas koncertu - brutalnie zgwałciło dziewczynę i wdeptało ją w ziemię. Najgorsze było jednak to, że żaden z nich nie został ukarany, choć znano tożsamość każdego z nich.
Słuchałam, jak pewne małżeństwo bawiło się w trójkątne imprezy (mąż był zawsze tylko obserwatorem) i twarz mi się wydłużała, i zadawałam sobie pytanie: ale dlaczego tak? Po co?
Słuchałam, jak pewien mężczyzna przez kilkanaście lat katował i gwałcił żonę, a ona cierpiała w milczeniu. Do czasu, kiedy zapowiedział jej, że teraz zabierze się za ich córkę, bo już jest wystarczająco dojrzała (dziecko miało 9 lat). Skąd biorą się tacy zwyrodnialcy?
Ale już zupełnie odpadłam podczas słuchania opowiadania o facecie, który miał pilnować trzech rzeczy swojego znajomego przebywającego w więzieniu: psa (doga), samochodu maserati oraz kluczyka do skrytki dworcowej, gdzie przechowywane były pieniądze z handlu narkotykami. Pies zeżarł kluczyk, facet więc nafaszerował go środkami przeczyszczającymi. Po pięciokrotnej dawca pies dał czadu - tyle że siedział w środku maserati. Niestety, kluczyk się nie znalazł (a facet przeszukał dokładnie auto, trzymajcie mnie mocno), więc dog poszedł pod nóż, zrobiło się krwiście; po drodze wmieszali się jacyś bandziorzy i też nie przebierali w środkach - całe opowiadanie było pełne strachu, krwi i ekskrementów. Za duża dawka jak dla mnie i o mało co książki nie porzuciłam.
Wytrzymałam jednak, a potem było już lepiej. Pozostała mi zaduma i konkluzja. Zaduma nad tym, jak ludzie potrafią koncertowo spieprzyć komuś życie. Czasem komuś, czasem sobie. Przerażające.
Konkluzja - za nic w świecie nie mogłabym być prawnikiem, adwokatem, sędzią. Jestem empatyczna i tak duża dawka zła zniszczyła by mnie emocjonalnie.
Bardzo dziękuję za egzemplarz książki Bibliotece Akustycznej!
"Wina"Ferdinand von Schirach, przełożyła Anna Kierejewska, czyta Roch Siemianowski, Biblioteka Akustyczna 2014.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja z autoplagiatu wybrnąłem recenzją wspólną obu tomów :)
OdpowiedzUsuńOgólnie refleksje mam podobne, teksty są wstrząsające i świetnie napisane. Ale "Klucz" (to opowiadanie z maserati) odebrałem inaczej, przecież ta historia, przy całej swojej makabrze, to kapitalna smoliście czarna komedia kryminalna. Świetny materiał na film - może nie tyle komedię jako taką, co makabreskę. Gangsterzy-nieudacznicy podbili moje serce ;)
Nie przeczę, ja też się śmiałam, bo to niemalże gang Olsena się zrobił. Tylko że śmiałam się w środku, a pod koniec już mnie trochę mdliło. Lubię czarny humor, tylko że tu trochę się przeważyło i obsunęło.
UsuńBrr... Już dreszcze przechodzą przy czytaniu Twoich wrażeń, a co dopiero gdy się tego słucha/czyta! A jeszcze jak lektor świetny i odpowiedni nastrój - można by zejść z powodu nadmiaru emocji....
OdpowiedzUsuńLektor jest znakomity, chwała Bogu, że to lektor, a nie aktor. Aktor mógłby nie oprzeć się pokucie zrobienia monodramu, a to już byłoby za dużo jak na mnie jedną biedną.
UsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń