poniedziałek, 19 grudnia 2016
"Perła. Afrykański przypadek księdza Grosera" Jan Grzegorczyk
Oj, jakie ja miałam skoki przy tej książce, w górę i w dół! Podeszłam do niej bardzo entuzjastycznie, bo pamiętałam, że Groser to całkiem ciekawa postać literacka. Zaczęłam czytać i jak już się wgryzłam w temat, mocno mi entuzjazm opadł. To przez język powieści (surowy, niewygładzony) oraz fakt, że to jednak książka kolejna z serii, serii słabo przeze mnie poznanej. Na szczęście dla mnie treść w miarę czytania stała się tak istotna, że inne kwestie poszły na bok.
Ale ja tak gadu gadu, a nie przedstawiłam w ogóle powieści! Kochani, oto "Perła" Jana Grzegorczyka, której głównym bohaterem jest ksiądz Wacław Olbracht, pseudonim Groser. Energiczny człowiek: właśnie buduje nowy kościół, zadziera z przestępcami, ląduje w szpitalu, zdobywa szczyt w Afryce, wątpi, upada i się podnosi, pomaga innym i sam potrzebuje pomocy.
Powieść nie ma typowych elementów: zawiązania akcji, wyraźnej linii fabularnej ze starannie opracowanymi momentami trzymającymi czytelnika w napięciu, końcowej kulminacji. To bardziej wygląda jak sfabularyzowany wycinek życia głównego bohatera oraz osób dla niego najważniejszych. Trochę mnie ta konwencja na początku gryzła, zwłaszcza kiedy autor skacze po osobach, co i rusz zmieniając narratora. Przy czym nie zawraca sobie głowy zaznaczaniem tożsamości osoby, która właśnie snuje swoją opowieść - a niech się czytelnik domyśla! Chyba za leniwa jestem, wolę mieć podane na tacy.
Największą wartością książki jest szczerość. Taka bez wygładzania. Czy to szpitalna rzeczywistość, świat przestępczy z jego machlojkami, życie w rodzinie, w której wygasła miłość, rozgrywki wewnątrz kurii (tak na marginesie, będą kurialne czy kuriozalne?) czy wyprawa do Afryki - wszystko to napisane prosto w oczy, bez upiększania. Taki rzeczywiście jest świat, pełen czerni, bieli i wszystkich odcieni pośrednich, z brudem, bez happyendów.
Grzegorczyk nie oszczędza swoich bohaterów, doświadcza ich ciężko, ale czy niszczy? Nie. Sięga w głąb człowieka, pozwala mu przeżyć wszystko to, co go spotyka: zdradę, śmierć, euforię, załamanie - a potem patrzy (a ja, czytelnik, razem z nim), co z tego wynika. Przeważnie z takich doświadczeń wychodzi się z silniejszą konstrukcją psychiczną, ale nie zawsze - i to też autor pokazuje. Jak w życiu.
Powieść Jana Grzegorczyka wydawcy reklamują Afryką, przelotnie gdzieś przebiegającym Jackiem Pałkiewiczem. A powinni nieco inaczej: że to książka, która pokazuje, jak upadać i jak wstawać - byłoby to bliższe prawdy, ale chyba już nie takie medialne.
Polecam. I nie zrażajcie się, jeśli na początku coś nie będzie grało, bo naprawdę warto doczytać do końca.
Za egzemplarz książki bardzo dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
"Perła. Afrykański przypadek księdza Grosera" Jan Grzegorczyk, Zysk i S-ka, Warszawa 2016.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Osobiście uważam że książki z taką niejasną akcją, powinny być napisane bardziej przystępnym językiem, bo inaczej jeszcze ciężej jest je zrozumieć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę powodzenia!
Mogłyby. Ale czy powinny? To jest trochę dyskusyjne, bo to zależy od autora i konwencji, jaką sobie obrał. A czytelnik albo to kupi, albo nie.
UsuńIntrygująco to napisałaś...
OdpowiedzUsuńPożyczyć? Ale będzie trudno bez znajomości poprzednich części...
Usuń