Wyjazd był zorganizowany, z pilotem, przewodnikiem, z opłaconym hotelem i bogatym programem zwiedzania. Wylot z Pyrzowic bladym świtem, lot dostarczył mi sporo uciechy, bo miejsce miałam przy oknie i widoki były cudne.
Lądowanie w Luton, odprawa, przejazd do Londynu zajęły nam sporo czasu. Ale udało się i koło południa w końcu ruszyliśmy w miasto. Plan zwiedzania był bogaty: British Museum, London Eye, Tower Bridge, National Gallery, Trafalgar Square, obserwatorium w Greenwich, Big Ben, Chinatown i jeszcze parę atrakcji (kolejność przypadkowa) - sporo, prawda?
Wśród tych wszystkich punktów programu umiałam wydłubać z pobytu coś dla siebie, coś swojego, ulubionego. Było to wszystko, co wiąże się z pismem i pisaniem: hieroglify, pismo klinowe i łacińskie w British Museum.
Oczywiście książki! Znów muzeum i "Mapy" Mizielińskich, pub "Sherlock Holmes" i "Shakespeare".
National Gallery - mało oczywiste skojarzenie z komiksem Mahlera:
Oprócz tego z upodobaniem polowałam na londyńskie taksówki i robiłam im zdjęcia. Przepadam za londyńskimi taksówkami!
Oprócz atrakcji zaplanowanych mieliśmy też nieplanowane, jak kibicowanie londyńskim maratończykom czy szaleńczy bieg pomiędzy stacjami metra w gęstniejącym tłumie.
Atrakcje są interesujące, ale warto zachować w pamięci mniej oczywiste obrazki. Choć właściwie nie wiem, czy chcę zachować w pamięci bezdomnych koczujących pod murami czy wszechobecne śmieci.
Zapamiętam na pewno przepiękną torebkę ze sklepu nieopodal Greenwich:
Urocze ciche uliczki:
Widoki z okna wagonu, czyli peryferyjne dzielnice Londynu, które są takie zwyczajne, a jednocześnie zaskakują, na przykład tarasem na dachu. Zwykły dach pokryty papą, barierka, stół i cztery krzesła z czterema uśmiechniętymi osobami (nie mam zdjęcia, widok został mi pod powiekami).
Panorama miasta.
Londyn to... tu chciałam podać jakiś celny epitet: że ciekawy, że interesujący, dynamiczny, ale jeden epitet to przecież za mało.
Londyn to Londyn.
When you are tired of London, you are tired of life...
OdpowiedzUsuńTrue!
UsuńGratuluję wypadu, ja na jesieni z kolei do Rzymu. A w Londynie najbardziej bym chciał zobaczyć Westminster Abbey !
OdpowiedzUsuńO, Rzym, jak fajnie! Może i mnie się kiedyś uda :)
UsuńSuper! Zazdroszczę tego weekendowego wypadu! ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Byłam zadowolona, bo rzadko wyjeżdżam :)
UsuńNie ma takiego miasta, Londyn! Cieszę się, że Ci się podobało. Ja sobie co najwyżej mogę wyciągnąć Šaška :P
OdpowiedzUsuńPolecam każdemu! Na dwa dni ciężko wyrwać się samemu z domu, wiem ;)
Usuń