Język żyje, ewoluuje, wędruje z kraju do kraju. Och, nie cały, oczywiście mowa o poszczególnych słowach. Polacy, jak się okazuje, mają mnóstwo takich zapożyczonych słów, z różnych języków: francuskiego, angielskiego, włoskiego czy niemieckiego. Chyba najwięcej słów pożyczyliśmy od naszych bliskich geograficznie sąsiadów, ale zdarzają się zaskakujące wędrówki, na przykład z języka Innuitów!
W drugą stronę to także działa, inne nacje pożyczały od nas wyrazy i wprowadzały do własnych słowników. Ot, choćby niemieckie "grenze" pochodzi od polskiej granicy, a rosyjski powstaniec ("повстанец") pojawił się w tym języku dopiero wtedy, gdy pojawili się polscy powstańcy, buntujący się przeciwko władzy i wzniecający powstania.
Wróćmy jednak do słów, które przywędrowały do nas zewsząd. Autor, Michał Rusinek, zebrał je w grupy zbliżone tematycznie, a Joanna Rusinek każdy taki temat przedstawia na oddzielnej ilustracji. Możemy więc zajrzeć do kuchni, łazienki czy warsztatu. Wyjść na podwórko, rozejrzeć się po mieście czy na wsi. Wszystkie zapożyczone i omówione słowa można odnaleźć na rysunkach.
Z ręką na sercu zapewniam, że dzieci doskonale się przy tej książce bawią, przy okazji, niejako osmotycznie, wchłaniając wiedzę z zakresu językoznawstwa.
Polecam!
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję wydawnictwu Znak.
"Wihajster, czyli przewodnik po słowach pożyczonych" Michał Rusinek, ilustracje Joanna Rusinek, Znak Emotikon, Kraków 2020.
Maje wewnętrzne dziecko uwielbiające ciekawostki językowe też by się przy tej książce świetnie bawiło!
OdpowiedzUsuńO, jestem o tym przekonana! :)
Usuń