Interesująca książka! Głównie ze względu na nietypowe połączenie formy z treścią. Otóż Grady Hendrix napisał książkę o straszliwych rzeczach dziejących się w sklepie meblowym do złudzenia przypominającym sklep Ikea. Tu mamy jego amerykańską wersję Orsk - to właściwie cała sieć, ale w powieści skupiamy się na jednej placówce w Cleveland w stanie Ohio. Książka przypomina więc katalog produktów Ikea!
Zaczyna się też nieźle:
"Był świt. Zombie człapały przez parking w stronę wielkiego beżowego klocka na samym końcu".
I wiadomo, już mamy przed oczami to:
A dalej:
"Później zmartwychwstaną dzięki dużym kubkom starbucksowej kawy, na razie jednak wciąż były ledwo żywymi trupami".
Oddychamy z ulgą, myślimy sobie, że ok, te zombiaki to zmyłka i zagłębiamy się w opowieść o tym, jak to w Orsk ktoś nocą demoluje kibelki i mebelki. Poznajemy Amy, pracownicę działu Domowe Biuro, Basila, zastępcę kierownika sklepu, Ruth Ann, kasjerkę oraz jeszcze parę: Trinity (Aranżacja i Wzornictwo) i Matthew (Pokój Dzienny i Sofy).
To właśnie oni będą czuwać w nocy, chcąc dowiedzieć się, skąd i jak te wszystkie zniszczenia. Nie to, że chcą, muszą - wiecie, szef składa propozycje nie_do_odrzucenia. Gdy zapada noc, wyruszają na patrole i przeczesują po kolei wszystkie działy. Aż odkrywają... tego nie mogę zdradzić. Powiem jedynie, że to było pierwsze odkrycie z wielu, a słowa o zombiakach wcale nie były zmyłką.
Jest przerażająco, coraz bardziej mrocznie, upiornie i krwawo. Wrażenie psuje trochę fakt, że Hendrix bazuje na sprawdzonych (i trochę oklepanych) motywach. Jak z domem wybudowanym na cmentarzu i duchach z cmentarza, korytarzami otwierającymi się w nieoczekiwanych miejscach, szczurami wyłażącymi zewsząd, ciemnością zapierającą dech w piersiach - to wszystko tam tam jest, znane nawet takim horrorowym laikom jak ja.
Na szczęście oprócz tego jest spora dawka autoironii i parodii, wspaniałą rolę odgrywają meble orskowe, opisane na początku każdego rozdziału (wraz z dokładnym rysunkiem, wymiarami, koloremi numerem modelu). Sceneria olbrzymiego pomieszczenia, sprytnie podzielonego na mniejsze działy, ze ścieżkami, przegrodami i skrótami (można się zgubić w Orsku jak w Ikei) działa na wyobraźnię. Jak dla mnie na szczególną uwagę zasługuje epilog, wiecie, ten kawałek powieści, w którym dowiadujemy się, co się dzieje z bohaterami, którzy przeżyli, po wstrząsających wydarzeniach. Zwykle to coś w stylu, że pobrali się, wyjechali, żyli długo i szczęśliwie i tak dalej. Tu Hendrix nie poleciał sztampą, wspaniale odmalował to, co dzieje się z Amy i to mi naprawdę dało do myślenia. Piękne, zaiste.
Zło czai się wszędzie, powiadam wam!
Za możliwość przeczytania powieści dziękuję wydawnictwu Vesper.
'Horrorstör" Grady Hendrix, tłumaczenie Lesław Haliński, Vesper, 2022.
Ja chyba za nią podziękuję....
OdpowiedzUsuńNie lubisz horrorów? Całkowicie rozumiem!
Usuń