"Sekretny wątek" to książka z gatunku, co to jakby coraz częściej wpada mi w ręce. Schemat jest mniej więcej taki: jest sobie jakiś obiekt, przedmiot o sporym znaczeniu czy to religijnym, czy to historycznym i śledziemy losy tegoż obiektu na przestrzeni dziejów. Taka jest książka "Labirynt" Kate Mosse niedawno przeczytana, spodobała mi się, więc wzięłam do ręki przedmiotową ksiażkę.
"Sekretny wątek" opowiada o losach haftu z Bayeux, bardzo starego(sprzed dziewięciu wieków), bardzo długiego (70 metrów), przedstawiającego historię króla Edwarda, bitwę pod Hastings i podbój Anglii przez Wilhelma Zdobywcę. Główna bohaterka otrzymuje do przetłumaczenia łaciński rękopis, który w miarę tłumaczenia okazuje się pamiętnikiem jednej z twórczyń haftu. Przeskakujemy sobie z wieku dwudziestego pierwszego do jedenastego, tajemnicza kronikarka okazuje się przodkinią głównej bohaterki, wszystko ładnie i ślicznie i... i mdło. I nie wiem, czy to wina książki, czy też schematu, który za pierwszym razem (Labirynt) ujmował świeżością, a za drugim (Sekretny wątek) stracił urok nowości.
Ale przecież Chmielewska też tak jakby zastosowała ten chwyt w "Przeklętej barierze", więc ten drugi domysł chyba nietrafiony.
No nie wiem. Teraz mam na tapecie "Ósemkę" Katherine Neville, schemat wydaje się być taki sam, przeskok w dziejach jest, więc zobaczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz