Ledwie się mieszczą, prawda? Następnie przystąpiliśmy całą rodziną do losowania. Mąż trzymał synka, ja trzymałam garść ludzików, a synek na razie trzymał się dzielnie, oby nie zasnąć, bo wybawiony był okrutnie od rana. Podetkałam mu więc ludziki, spodobały mu się, nie powiem, bo złapał całą garść. Świetnie, będzie losowanie stopniowe! Odłożyłam wzgardzone ludki na bok, po czym zajęłam się wydłubywaniem szczęśliwców z łapek i paszczy synka. Udało się, potasowałam i podetkałam ponownie. Tym razem małe chwytne paluszki złapały dwa ludziki i natychmiast umieściły w buzi, ale zdążyłam wyciągnąć przed całkowitym zmamlaniem. Spośród dwóch było już łatwo. Synek, jak tylko przekonał się, że ludziki nie są do jedzenia, stracił zainteresowanie i spoglądał tylko z niemym wyrzutem: "I o co tyle hałasu, skoro zjeść nie dajesz, hę?"
Pozdrawiam wszystkich biorących udział i życzę szczęścia w następnych losowaniach :)
Gratuluję zwycięzcy:), a ja się cieszę, że mnie tam widać wśród ludków.:))
OdpowiedzUsuńJeny, jaka słodka minka ;). Ale chyba taka trochę się obraził, że mama nie pozwoliła zjeść ludzików ;)
OdpowiedzUsuń