środa, 17 sierpnia 2011
Dojrzałam już do tego, by to napisać
Irytują mnie na blogach komentarze osób, które piszą, byle tylko komentarz zostawić. Z Bazylem o tym rozmawiałam na privie, on również zwrócił na to uwagę, więc uff, co za ulga, nie jestem odosobniona, nie jestem przewrażliwiona. Zresztą świadczą też o tym takie informacje przy komentarzach: "Zamiast pustego komentarza "książka nie dla mnie/na pewno przeczytam/może kiedyś" zostaw swój ślad w ankietce pod postem." (u Kalio) czy "Jak mawiał Pitagoras: "Milcz, albo powiedz coś takiego, co jest lepszym od milczenia." Proszę o wypowiedzi, które coś wnoszą do tekstu nt. książki." (u Bazyla)
Wymieniać nazw tych komentujących nie zamierzam.
Właściwie nawet bardziej niż ten komentarz irytuje mnie to, że w odruchu wzajemności zaglądam na te blogi - a tam po prostu nie mam co czytać! Są tylko recenzje nowości wydawniczych, zakładka "współpraca" puchnie od bannerów wydawnictw, a tym zalewie świeżynek mnie naprawdę trudno wyłowić wartościową pozycję. Odsuwam więc więc wszystkie takie recenzje machnięciem ręki na bok, wszystkie jak leci, wychodząc z założenia, że jak coś jest naprawdę dobre, to za rok czy dwa też będzie dobre (książka to nie jogurt, nie przeterminuje się tak szybko) i wciąż się będzie o tym mówić i polecać.
Dlatego bardzo się cieszę, że sporo blogerów ma w zwyczaju wstawiać stopkę książki (tak to sobie roboczo nazywam), czyli autora, tytuł, tłumacza, wydawnictwo, rok wydania. Bardzo ułatwia mi to korzystanie z czytnika, zaznaczam notki o książkach z 2011 jak przeczytane i mam więcej czasu na inne wpisy.
Cieszę się też, że powstała nagroda blogerów, czyli Złota Zakładka. Toż to właśnie to, o co mi chodzi! Wyłowienie perełek z wydawniczego oceanu! Ja swoje typy już posłałam, jeśli ktoś ma zamiar również to zrobić, to ma czas jeszcze do 31 sierpnia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
;))))
OdpowiedzUsuńPowtórzę, co napisałam już u Elenoir - to JEST ciekawe zjawisko;) Uciążliwe nieco, ale ciekawe. Był już nawet przypadek zapraszania do siebie na bloga, mimo że autor nie popełnił jeszcze żadnych wpisów na konkretny temat. Serio;)
A, no to teraz wypadałoby napisać coś treściwego, byle nie samo "aaaaa, masz rację", żeby nie drażnić :)
OdpowiedzUsuńAaaa, masz rację. To pierwsze zdanie. Kolejne: zauważyłam to, o czym piszesz. Choć w zasadzie swojego bloga prowadzę od bardzo niedawna, krążę po innych i tak podglądam, co by tu jeszcze znaleźć. Oczywiście, są recenzje, które zachęcają mnie do przeczytania książki, jednak są też takie, po przeczytaniu których wiem, że danej pozycji do ręki nie wezmę, choćby mnie żywym ogniem przypiekali. Nie lubię w recenzjach opisywania caaaaałej fabuły i drzewa genealogicznego bohaterów do piętnastego pokolenia wstecz. Okej, chcę wiedzieć o co mniej więcej chodzi. Czy bohaterowie są wkurzający, czy nie. Ale na Boga, nie muszę znać całej treści! Na cholerę mi więc czytać książkę, skoro wiem, co w niej jest? To gówno, nie recenzja. To STRESZCZENIE. Dobra, wybacz wulgaryzmy, ale też musiałam to z siebie wyrzucić. Równie mocno irytują mnie recenzje o długości wypracowania. Już się sama złapałam na tym, że widząc ledwie stronę w Wordzie myślę: "małoooo". A za chwilę dochodzę do wniosku, że przecież jeśli się rozpiszę jak na wypracowaniach w podstawówce, to nikt tego nie przeczyta. Tym więc kończę mój komentarz. Wybaczcie, jeśli kogoś dotknęłam :))
Wszystko dobre co w miarę:). Sama zapewne troche zostawiałam takich komentarzy w czasach rozruchu bloga, ale chyba nigdy w takich ilościach:).
OdpowiedzUsuńNajwięksi hurtownicy seryjnych komentarzy jakoś zresztą nie zagościli u mnie na dłużej, więc nie mam co narzekać.
Iza, no właśnie, w pewnym sensie to wynika też z tego, że NOWY BLOG chce zaistnieć. Ja prawdę mówiąc myślałam, że będzie mi łatwiej, bo mój poprzedni blog jest jednym z najpopularniejszych w kraju, a tu jednak wcale nie jest łatwo się wybić, bo blogów z książkami jest po prostu MNÓSTWO i bardzo dużo prezentuje wysoki poziom :)) to fakt, czasami zostawia się komentarz po to, by ktoś wszedł do nas, no ale to nie rozwiązuje sprawy irytującego "na pewno przeczytam".
OdpowiedzUsuńJa staram się nie zostawiać tego typu komentarzy na blogach jeSli tylko nie mam nic więcej oprócz 'przeczytam' czy 'nie przeczytam' do powiedzenia. Nie mogę się jednak zarzec, że nigdy tego nie zrobiłam:P Człowiek uczy się na błędach:) Poza tym denerwuje mnie to, że takie komentarze są zostawiane na moim blogu i nie wiem jak na nie reagować:/ Staram się bowiem odpowiadać na wszystkie komentarze, żeby nikt nie poczuł się pominięty (o tym też już kiedyś była dyskusja na kilku blogach), ale co można odpowiedzieć na hasło: 'nie przeczytam'?! A co do blogerów, którzy pod moim postem informują mnie, że mnie dodali do 'ulubionych' lub, że zapraszają do siebie, to zagladam, ale jeśli nie znajduję nic ciekawego (a przeważnie tak właśnie jest) nie zostaję i tyle. Wcześniej czułam zobowiązanie do obserwowania blogów osób, które u mnie bywają, ale wyleczyłam się z tego i jest mi z tym faktem bardzo dobrze:D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń@ Limonka
OdpowiedzUsuńNa jakiej podstawie uważasz, że Twój poprzedni blog jest jednym z najpopularniejszych w kraju? Nie traktuje mojego pytania jako złośliwość, to zwykła ciekawość;)
Ważne jest jeszcze to, że jeśli komentarz: 'przeczytam' lub 'nie przeczytam' zostawia bloger czy blogerka, którego szanuję i z zaciekawieniem obserwuję, mogę stwierdzić, że komentarz ten ma sens, bo wiem, że ta osoba nie rzuca słów na wiatr. Jeśli natomiast widzę, że ktoś 'przeczyta' wszystkie książki umieszczane na wszystkich blogach, najnormalniej w świecie czuję osłabienie...:P
OdpowiedzUsuńMój blog istnieje od niedawna, ale nie mam zbyt wiele czasu, żeby śledzić wszystkie wpisy na podglądanych blogach. Jeśli nie czytałam książki i nie mam nic do powiedzenia odnośnie jej tematyki, to raczej nie zdarza mi się zostawiać komentarza. I po Waszych uwagach widzę, że chyba dobrze robię :) Natomiast dla mnie irytujące jest, gdy nagle na bardzo wielu blogach widzę wysyp omówień jednej książki, ewidentnie promowanej w ten sposób przez wydawnictwo (niedawno był nawet artykuł na ten temat w GW). Zwykle omijam tę książkę "szerokim łukiem" - zapewne czasami jest to przesadna ostrożność :) Mam jednak grupę blogerów, których opinie cenię i biorę pod uwagę przy doborze lektur. I to mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńja pamiętam jak na blogu Anki jednego pana odsyłałam ( delikatnie) do bloga Elenoir, do wpisu przed umieszczeniem komentarza.
OdpowiedzUsuńCzłowiek czasem ma odruch wymiotny jak w 100 miejscach widzi niemal ten sam komentarz od tego samego użytkownika...
W tym sęk, że czasem to są identyczne komentarze;( Na szczęście tacy kopiści w przypadku braku rewizyt z czasem się wykruszają;)
OdpowiedzUsuńLimonko,
OdpowiedzUsuńpróbuję wyszukać w pamięci, czy zostawiałam komentarze w stylu "wrzucam na listę", ale autentycznie nie pamiętam. Rozruch bloga ma swoje prawa (ostatecznie dobrze, żeby ktokolwiek te nasze wypociny czytał), ale wychodzi na to, że nadmiar reklamy jest kontr-skuteczny.
Nawet jeśli Tółj blog jest/był popularny, to i tak jest sie tylko mikrocelebrytą w małej niszy internetu:(.
O, dodam, bo mi się zapomniało - mnie zdarza się zostawić wpis "wrzucam do schowka" - bo to oznacza, że dana recenzja była na tyle ciekawa, że zdecydowana jestem książkę wrzucić do schowka w biblionetce do działu "poszukiwane", kiedyś, można nawet za kilka lat, ale kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńKaye irytuje wysyp recenzji - ba! Sama bym mogła to dopisać do notki, ale nie dziś, tylko wcześniej :) Kiedyś mnie to irytowało, teraz już znam nieco reguły rządzące wydawniczym światkiem i wiem, że po prostu dane wydawnictwo rozesłało nowość do recenzentów. Kiedyś się na to łapałam, myśląc "o rany, tyle osób o tym pisze, to musi być naprawdę niezłe". Teraz już wiem, że niekoniecznie. :)
Oj, bo boję się komentować. Namieszane mam w głowie, bo weszłam na stronę Elenoir. Częściowo przyznję rację, ale zastanawiam się też nad kilkoma sprawami. Gdy zaczynałam blogowanie - dokładnie pół roku temu - nie wiedziałam, czy obowiązuje jakiś tutejszy kanon. Widzę, że postąpiłam niewłaściwie, bo podczas dodawania kogoś do ulubionych, zostawiałam komentarz, że to robię. Można to było potraktować właśnie jako zaproszenie do "pustego" bloga. Mimo to wpisało mi się parę osób, a ja dostałam skrzydeł, że ktoś zagląda, czyta, że nie piszę tylko sobie a muzom (tak właśnie zaczęłam). Czy nie zdarza się wam odkryć bloga, gdzie ktoś pisze całkiem do rzeczy, a ma bardzo mało wejść i komentarzy? Mnie tak. I żal mi wtedy. Brak autoreklamy? Wręcz czasem odnoszę wrażenie, że pisanie o niczym daje efekty, które zachwycają np. wydawnictwa. Kolejny punkt - reagowanie na aktualności. Nie ukrywam, że też odnoszę się do wydarzeń zgodnie z kalendarzem. Czy to też źle widziane? Również czytałam niedawno na blogu dyskusję, że potępiane są w czambuł stosiki, łańcuszki (bawiłam się!), pokazywanie biblioteczek (też zgrzeszyłam), zdjęcia kotów i całe morze zarzutów. Gubię się w tym wszystkim. Idę przemyśleć niektóre sprawy, ale jeszcze zajrzę, żeby zobaczyć, w jakim kierunku potoczy się dyskusja.:)
OdpowiedzUsuńKsiążkowcu drogi, e tam kanon. Ja akurat wylałam swe żale i swą irytację, mnie irytuje natrętne reklamowanie się, a komuś innego w ogóle to nie przeszkadza. Mnie w ogóle nie interesują nowiutkie nowości na blogach, a ktoś inny cieszy się, bo nie musi wertować książek w księgarni czy bibliotece. Każdemu według potrzeb.
OdpowiedzUsuńŁańcuszki - widziałam, czytałam, zdjęcia oglądałam (niektóre naprawdę cudne), kto chciał, to odpowiadał, kto nie chciał, pisał grzecznie, że dziękuje, ale nie.
Nie było moim zamiarem poprawianie blogerskiego światka, bo kimże jestem, by poprawiać coś tak wielkiego_prawie_nie_do_ogarnięcia. Zrzuciłam tylko z wątroby, co mnie gniotło i od razu lepiej mi się zrobiło.
Na szczęście to jest tak, że jeśli te komentarze się ignoruje dość długo i wytrwale, nie wchodząc z rewizytą, nie czytając i nie komentując u tych osób to w końcu dają sobie spokój szukając kolejnej "ofiary". No i tak jak napisała Paula, to też zależy od tego kto mi zostawi komentarz "przeczytam", są osoby, które nawet za to jedno słowo cenię, bo wiem, że one faktycznie kiedyś tam po tą książkę mogą sięgnąć i fajnie, że udało mi się na nią zwrócić ich uwagę. Ale w momencie gdy piszę negatywną recenzję, a ktoś mi podpisuje, że "super recenzja, na pewno przeczytam", to ręce opadają ;). U mnie się to rzadko zdarza, ze względu na to pewnie, że wystawiam oceny, więc wystarczy na nie rzucić okiem żeby wiedzieć jaki jest mój stosunek do książki, ale nie raz już takie "baboki" widziałam u innych ;)
OdpowiedzUsuńJa się wypowiadałam niedawno w dyskusji u Futbolowej, więc powiem krótko: zgadzam się z izusr i z dziewczynami piszącymi, że wszytko w normie. Przesadna cisza i skromność nie jest wskazana, reklama głupkowata też nie.
OdpowiedzUsuńA ze stosikami, kotami, biblioteczkami to jest tak jeżeli mi to nie odpowiada, to na ten wpis/blog nie wchodzę i tyle. Blog należy do mnie i to mi ma sprawiać przyjemność jego pisanie :P
Ależ ostatnio dyskusji po blogosferze fruwa :D A z tymi komentarzami, to już chyba 3 blog, więc coś jest na rzeczy.
I dzięki wielkie za promocję Złotej Zakładki! :)
Ja skomentowałam twój wpis u siebie. Nie chciałabym, aby to zabrzmiało, jak reklama mojego blooga, bo nie taki był mój zamiar. Po prostu trochę tego mi się zebrało. A czy ktoś zechce moje zdanie przeczytać, czy też je zignoruje to już każdego wybór. Pozdrawiam wszystkich uczestników dyskusji.
OdpowiedzUsuńCo do wpisu Limonki i zapytania Czytanki Anki o popularność blooga- nie wiem, jak jest na bloogspocie, ale np. na WP na stronie bloogowej są katalogi tematyczne bloogów, bloogi najbardziej popularne w danej kategorii, bloogi polecane. Podejrzewam, że na innych płaszczyznach też są takie "rankingi".
OdpowiedzUsuńLimonka była tak uprzejma i wyjaśniła mi sprawę na moim blogu. Chodziło o jej bloga o odchudzaniu.
OdpowiedzUsuńProwadzę swój blog od ponad dwóch lat i początków tej przygody już właściwie nie pamiętam. Może i mnie zdarzyło się zostawić kilka głupich komentarzy. Rzeczywiście potrzeba czasu, żeby zorientować się w blogowej netykiecie, choć nie jestem pewna, czy coś takiego w ogóle istnieje.
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś tworzy swoje recenzje z myślą o innych ludziach, to bez reklamy ani rusz. Chodzi po prostu o to, żeby te "reklamowe" komentarze na innych blogach nie przypominały aż tak bardzo np. radiowych spotów Lidla, w których to samo zdanie (z ceną) słyszymy kilka razy w ciągu jednej minuty.
Tak sobie śledzę tę dyskusję już na kilku blogach i jako osoba blogowania nie uprawiająca, acz z ciekawością blogi pewnych kategorii czytająca, posunę się do krótkiego komentarza.
OdpowiedzUsuńZe zrozumiałych względów wypowiedzi, o których mowa, są mi wysoce obojętne - w tym sensie, że ich akceptację bądź nie pozostawiam gustom i oczekiwaniom właścicieli danego bloga. Jest jednakowoż jeden komentujący, który, aktywnie korzystając z dobrodziejstw wzmiankowanej opcji, rzadko kiedy, pozostawiając swój komentarz, informuje ogół o czymś innym, niż tylko o chęci lub niechęci do posiadania/przeczytania danego tytułu, okraszając również od czasu do czasu swoją wypowiedź niesubtelną autoreklamą. Tudzież sugestią skierowaną do wydawnictw, że chętnie widziałby w swojej biblioteczce etc., etc. Przyznam, że facet działa na mnie wybitnie odstręczająco i pewnie, gdybym bloga pisała, nie wytrzymałabym już za którymś tam razem.
Agnes,
OdpowiedzUsuńbardzo lubię twoje komentarze o schowku (jak mniemam- biblionetkowym) i traktuje to ni mniej ni więcej, jak dowód, że udało mi się Ciebie zainteresować jakąś książką. Błagam, nei przestawaj. Jak zaczniemy się wszyscy autocenzurować, to dopiero będzie pustynia.
Książkowiec- brak autoreklamy też nei jest dobry:). Poetm, jak człowiek nie ma audytorium, to jeden kryzys i rezygnuje, a tak- czytelnicy potrafią utrzymać człowieka przy blogu:).
OdpowiedzUsuńPiszmy więc, komentujmy, z głową, a przede wszystkim - czytajmy! :)
OdpowiedzUsuńAgnes, pytam z dzikiej ciekawości: jeśli książka będąca wznowieniem klasyki sprzed kilkunastu lat ma wpisany obecny rok wydania, to też omijasz? Dziwny to system
OdpowiedzUsuńNie, nie omijam.
OdpowiedzUsuńMnie aż tak bardzo nie przeszkadza, że ktoś sobie do listy dopisuje - sama wiele książek opisywanych na blogach dopisuję, bo inaczej zapomnę... I wiele z tych, któe mnie zainteresują - kupuję.
OdpowiedzUsuńJednak - co najbardziej jest dla mnie takie rażące, to deklarowanie - "na pewno przeczytam", "czuję się zaintrygowana" - ale ja potem nigdy nie widziałam u danej osoby tej książki, która tak intrygowała. To trochę przykre - bo fałszywe.
Pomimo tej drobnostki - cieszę się z ilości wspaniałych blogów, bo zawsze coś ciekawego na nich wypatrzę. I dopiszę do listy oczywiście. ;)
Pozdrawiam serdecznie.
Ja czytam wiele blogów, ale bardzo mało komentuje. Wcale nie dlatego, że teksty są nieinteresujące, lecz dlatego, że najczęściej po prostu nie mam nic konstruktywnego do dodania. Jeżeli recenzja mnie zainteresuje i kupię książkę, to wtedy mogę sobie podyskutować. Czasem mam wrażenie, że na blogach wytworzyło się takie towarzystwo wzajemnej adoracji-ktoś napisze ci coś miłego i ty czujesz się zobligowana odpowiedzieć czy skomentować tekst na czyimś blogu. Mi w sumie to nie przeszkadza, poza jakimiś typowo spamerskimi tekstami. Po to przecież piszemy blogi, żeby nam było miło i żebyśmy wiedzieli, że ktoś to czyta. Ale nie chce czuć się przymuszona do komentowania wszystkiego, co napisze bloger z mojej zakładki Ulubionych. Nawet gdy tego blogera lubię i cenię (inaczej przecież nie byłby w zakładce).
OdpowiedzUsuńA poza tym chce dodać mały szczegół- ciągłe komentowanie na cudzych blogach wymaga czasu. I potem spędzamy w sieci całe godziny, coraz więcej i więcej, blog zaczyna rządzić naszym życiem.
Dlatego jak staram się zachować zdrowy dystans i komentuje i odpowiadam tylko wtedy kiedy mam coś do powiedzenia, nawet gdy nie jest to zgodne w 100 % z netykietą. Ale Wasze blogi czytam:) Pozdrawiam serdecznie. Ania
Witam ;-) Nie spotkałam się, choć do mnie dużo mniej osób zagląda, może dlatego że mam bloga na bloxie? Ale widziałam u innych.
OdpowiedzUsuńMnie np drażni i staram się uważać na takie "perełki" jak ktoś straszcza caluśką książkę. Ostatnio tak zepsułam sobie jedną ciekawie zapowiadającą się. Wiem teraz o niej tak wiele, że chyba bym ziewała przy czytaniu a przecież nie o to chodzi.
Pozdrawiam i dobrego dnia