poniedziałek, 29 sierpnia 2011

"Piąta kobieta" Henning Mankell (nieustająco uwielbiam Wallandera)

Oto pierwszy papierowy Mankell, którego miałam okazję przeczytać. Lubię papier, ale w przypadku przygód komisarza Wallandera zdecydowanie wolę audiobooki. Papierową książkę przeczytałam po prostu za szybko!

"Piąta kobieta" to historia zabójcy, którego ofiarą w krótkim czasie padły trzy osoby. Chronologicznie ta opowieść następuje zaraz po "Fałszywym tropie", gdzie również występował seryjny zabójca, tylko że ten specjalizował się w skalpowaniu ludzi, Indianin kruca bomba. Tutaj również zabójstwa są okrutne - jeden człowiek ginie nabity na pale, drugiego znaleziono przywiązanego do drzewa i uduszonego, trzeciego wepchnięto  żywcem w worku do rzeki, żeby się utopił.

Znów powtarza się jedna z najgorszych obaw Wallandera i reszty policjantów z jego zespołu - czy i kiedy przestępca uderzy w kolejną ofiarę.

Oprócz śledztwa, które jak zawsze urzeka mnie swoją drobiazgowością, skrupulatnością, a czasami bezcelowością, lubię śledzić też losy Wallandera, te osobiste. Dziwny i trudny związek z Bajbą. Miłość do córki Lindy, która na zmianę to zbliża się do ojca, to oddala. I wreszcie ojciec Wallandera... Ojciec i syn odbyli razem dawno planowaną wycieczkę do Rzymu - zdecydowanie poprawiło to humory im obu. I kiedy wydawało się, że stosunki między nimi, dotąd chłodne i napięte, będą lepsze - ojciec Wallandera umiera. Teraz nie dość, że Kurt ma na głowie trudne i skomplikowane śledztwo, to jeszcze musi uporać się z bólem  i stratą jednej z najważniejszych osób w jego życiu. Niełatwa to sytuacja, oj, niełatwa.

Powracając zaś do głównego wątku, czyli zabójcy, a właściwie do jego ofiar - zauważyłam, że Mankell poruszył tu ciekawą kwestię. Otóż zamordowani mężczyźni, wszyscy bez wyjątku, byli katami. Bili swoje żony lub partnerki, znęcali się nad nimi psychicznie i fizycznie, nierzadko ze skutkiem śmiertelnym. Powinni być ukarani za swoje czyny, ale albo nie został nikt, kto mógłby się poskarżyć, albo też nikt poskarżyć się nie chciał. W świetle tych faktów, mozolnie wygrzebywanych z przeszłości przez Kurta i jego ekipę, zabójca jawi się jako tajemniczy mściciel, wymierzający sprawiedliwość tam, gdzie wymiar sprawiedliwości dosięgnąć się zdołał.
Oczywiście takie stwierdzenie nie pada w książce, ale przecież każdy czytelnik sobie pomyśli - czy przypadkiem, czy czasem, te samosądy, może one jednak nie takie złe?
Przewidując takie myśli, autor wplata do książki motyw gwardii obywatelskiej, coś w rodzaju samozwańczej straży czy policji. Od razu z grubej rury wali czytelnika między oczy historią pobicia przez taką "gwardię" człowieka, który w nocy po prostu zabłądził.
Wyraźnie nam to mówi - nie po to powstał wymiar sprawiedliwości, by jakiś samozwańczy mściciel czy gwardia uzurpowali sobie prawo do wydawania wyroków. Mimo wszystko (nieudolności, opieszałości itd) prawo i procedury, te śledztwa, przesłuchania, dowody - to wszystko po to, by się nie pomylić. Pojedynczemu człowiekowi łatwiej jest popełnić błąd.

"Piąta kobieta" Henning Mankell, tłum. Halina Thylwe, W.A.B. Warszawa 2011.
Piąta kobieta [Henning Mankell]  - KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE
Piąta kobieta [Henning Mankell]  - KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE

6 komentarzy:

  1. Widziałem wczoraj jeden z kryminałów z tej serii, ale jednak się nie skusiłem. Może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię kryminały więc dlaczego by nie, :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Przewija się ten Mankell na blogach. Przeczytałam coś tam kiedyś i nawet mi się podobał. Jednak jakoś teraz nie wpada mi w łapki. Trzeba by bardziej aktywnie go poszukać, bo dobry kryminał to godziwa rozrywka na jesienne wieczory.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już mam trochę Mankella w ebookach i muszę przyznać, że strasznie jestem ciekawa jego książek (niestety nie miałam do tej pory okazji nic przeczytać).

    Do tej pory obstawiałam się Jungstedt, czasami Krajewskim i Czubajem. No i Yrsą o przydługim nazwisku.
    Teraz chyba wreszcie czas na Marininę, Larssona i oczywiście Mankella. Zobaczymy jak oni mi przypadną do gustu ;)

    Jakoś tak mi przypomniałaś i zarazem zachęciłaś do sięgnięcia wreszcie po jakiegoś audiobooka. Ostatni raz miałam ze słuchaną książką do czynienia na szkolnej świetlicy w podstawówce i była to dla mnie prawdziwa męka (słuchaliśmy na dywaniku jakiś durnych słuchowisk, a na stoliczku leżała moja ukochana Ania Shirley lub któraś z bohaterek Jeżycjady), ale chyba muszę wreszcie przekonać się, czy to naprawdę jest takie straszne... ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam jeszcze nic Mankella, ale chyba czas zacząć. Zacznę od czytania, słuchanie zostawię sobie na górę prasowania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Powieści Mankella to jak dla mnie super motyw na spędzenie wieczoru. Ogólnie wcześniej nie przepadałem za thrillerami. Spotkałem się z tym autorem w sumie stosunkowo dośc nie dawno i to dzięki temu wpisowi http://klub.dilmah.pl/blog/2011/09/01/lista-przebojow-herbacianych-cytatow-notowanie-nr-6/ Przypadł mi do gustu i to bardzo.

    OdpowiedzUsuń