środa, 22 sierpnia 2012
"Nawałnica mieczy. Stal i śnieg. Krew i złoto" G.R.R. Martin
Ha, moje kochane martinowskie myszki!
Myszki wędrują tam i tu, niektóre wędrujące łapią inne wędrujące, niektóre są stacjonarne i nigdzie nie wędrują, a jeszcze inne nie ustają w walce o straszliwie niewygodne siedzenie, złożone z kłujących i powykręcanych kawałków metalu. Jakby nie było wygodnych foteli.
[UWAGA, TU NIE MA RECENZJI, TYLKO STRESZCZAM SOBIE FABUŁĘ, ŻEBYM NIE ZAPOMNIAŁA, ZANIM DORWĘ POZOSTAŁE TOMY]
Losy Starków i ich krewnych i znajomych nie ulegają jakimś większym zmianom. Przeważnie, bo na przykład taki Robb zmienia swój los bardzo zdecydowanie i mało przyjemnie. To przez to, że zakochał się w jakimś pięknookim podlotku i zerwał przyrzeczenie narzeczeństwa z Freyami. No i go perfidnie i podstępnie dziabnęli. Ale jakoś nie było mi go bardzo żal, nie umiałam go polubić. Był taki... obcy, zawsze oddalony.
Lady Catelyn też dziabnęli i również się nie zmartwiłam. Może kiedyś ona była sympatyczna, ale potem zgorzkniała i sposępniała (ok, nie ma co się dziwić).
Bran Stark podąża w kierunku... yyy... chyba na północ, na plecach chłopca stajennego i w towarzystwie rodzeństwa kojarzącego się z żabami (gollum, gollum, sskarbie). Wilkor też tam jest, Bran pożycza go sobie czasem i włazi w jego skórę, z tym większą ochotą, że wilkor ma cztery nogi i wszystkie sprawne.
Zupełnie nie pamiętam, co stało się z najmłodszym synem Starków, Rickiem. Był z Branem, a potem? Mam dziury w pamięci, ech.
Dziewczyny Starków są miotane to tu, to tam. Arya próbuje dostać się do domu, potem dostaje się w różnorakie ręce, prawie spotyka się z bratem i matką, a na koniec wędruje po kraju z Ogarem, mało dobrowolnie, ale nie mając lepszych perspektyw.
Ogar jest niezły, twardy, bezwzględny i wcale nie szlachetny, żeby to nikomu nie przyszło do głowy! Poza tym ma obsesję na punkcie ognia (ech, ten jego braciszek).
Sansa, jedyny człowiek w całym królestwie, który nie posiada brzucha, tylko brzuszek. Co trochę bolący. Biedulka. Podstępem i przemocą wydana za Tyriona, ale przyznać trzeba, że to wcale nie jest zły mąż. Nie pije, nie bije...
No tak, bo ma inne zmartwienia na głowie niż młodziutka i głupiutka żonka. Chory, okaleczony, znienawidzony przez lud jako dusigrosz, a następnie oskarżony o zamordowanie młodego króla (tak, tego nadętego i sadystycznego gnomka), wtrącony do lochu i prawie stracony - prawie, bo ratuje go brat.
Właśnie, Jaime. Uwolniony przez Catelyn ma być wymieniony na jej córki, ale wszystko się komplikuje, grubokoścista rycerz-dziewica nie jest w stanie uchronić go przed utratą prawej dłoni (cóż za cios dla szermierza), ale tak czy siak Jaime dociera do domu. Tym złym się przeważnie udaje, takie jest prawo dżungli.
Tak bym mogła jeszcze pleść, o Sansie i jej adoratorze, o Lysie, o Jonie i walkach na Murze, o Królowej Smoków i jej terakotowej armii, ale to wszystko naplótł już Martin, za co cześć mu i chwała. Mnie to króciutkie streszczenie wystarczy.
Ja zaś będę polować na kolejne części.
George R.R. Martin "Nawałnica mieczy. Stal i śnieg. Krew i złoto", tłum. Michał Jakuszewski, Zysk i S-ka, Poznań 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A ja lecę przez "Taniec ..." i cholery dostaję jak muszę odkładać :D
OdpowiedzUsuńTo nie odkładaj :)
UsuńA ja sprytnie jeszcze nie mam Tańca i mam święty spokój, o:D
OdpowiedzUsuńBo Ci pojadę spojlerem nęcącym i zmącę :P
UsuńI taaam. Już i tak nie pamiętam, o co szło w poprzednim tomie:P
UsuńTo dołączę previously w złośliwości mej :)
UsuńNie straszne mi Twoje złośliwości:P
UsuńJuż bym wolała mieć następny tom niż święty spokój ;)
UsuńI tu się różnimy, Nawałnica nie wprawiła mnie w pełny zachwyt, więc do dalszego ciągu mnie umiarkowanie ciągnie.
UsuńPatrzcie go! Pełnego zachwytu się zachciewa! A zwykła ludzka ciekawość, co też tam cholerka się dalej dzieje, to już nie wystarczy? :P
OdpowiedzUsuńA wiesz, że odkąd mi wymordował połowę obsady, to jakoś mi wszystko jedno? Ciekaw jestem tylko, jak sobie radzi ta panna od smoków:P Nawet nie pamiętam jej imienia, kiepski ze mnie czytelnik:))O, Daenerys.
UsuńSzczać na Srebrnowłosą, jak powiedzieliby mniej okrzesani członkowie obsady "Pieśni ...", ale Karzeł, o, to jest gość :)
UsuńAle karzeł jakoś tak szlachetnieje z każdą stroną, a to już jakby nie to:P
UsuńAle jak wymordował połowę, no co Ty, śladowe ilości jedynie!
UsuńJakbyś sobie poczytał o Malazie, tam to trupy padają co krok, co zdążyłam kogoś polubić, to ginął. Ech.
Ma to swój przewrotny urok. ;)
No jak nie wymordował, co sympatyczniejsza twarz, to zaraz do ziemi:P A Malazańską księgę poległych mi bardzo polecano, ale na szczęście nie ma tego w bibliotece ani u żadnych znajomych:P
UsuńZWL Nic nie wiesz, Jonie S..., znaczy, ZWL :)
UsuńCzy Ty mnie obrażasz?:P Masz szczęście, że naprawdę niewiele pamiętam:)
UsuńPizza. Kto nie lubi pizzy od czasu do czasu, grubej, nawet wypieczonej, z wieloma dodatkami. Pizza.
OdpowiedzUsuń