Ostatnim razem, gdy się widziałam z bohaterką, wcale nie było jej do śmiechu. Wredny Busio odtrącił ją jak trędowatą, ojciec za defraudację trafił do więzienia, matka we łzach.
Otwieram "Rozwód niedoskonały" i wcale nie jest lepiej. Myśl o Busiu dalej boli jak dziura po wyrwanym zębie; ojciec w więzieniu i trzeba mu nosić paczki, na które oczywiście nie ma pieniędzy; komornik zajmuje co się da; matka dalej we łzach; nie ma pracy, za to jest mnóstwo chętnych do wykorzystania młodej, niewinnej (duchowo) dziewczyny; znów wyrzucają z mieszkania... jak żyć?
A jednak jakoś można. Dzięki Piotrusiowi (dawny dobry znajomy, chyba nawet adorator) narratorka postanawia zostać lekarzem. Póki co jednak zarabia tańcem w rewiach. To znaczy - zarabiałaby, gdyby nie wojna. Paradoksalnie, w czasie wojny rodzinie powodzi się lepiej niż przedtem. To przez "zaradność" ojca, który nie przepuszcza żadnej okazji do polepszenia sobie bytu. Mało to chwalebne, ale z drugiej strony daje ciekawy obraz wojennej Warszawy, w której żyje bohaterka z rodziną - tej bez okupanta, bez łapanek (są, ale w tle i słabo wyeksponowane), ale z suto zaopatrzoną spiżarnią, ze służącą i z książkami na półkach.
"Z wypiekami na twarzy śledziłam losy bohaterów z "Czarodziejskiej góry" przerzucając zbyt długie rozważania filozoficzne, płakałam nad biednym Joachimem i tym łaskawszym okiem spoglądałam na włóczących się po ulicach Niemców. Rozkoszowałam się "Ostrzem na ostrze" Huxleya, denerwowałam nad książką "Na zachodzie bez zmian". "*Bohaterka uczy się pilnie na tajnych studiach medycznych. W jej życiu pojawia się też mężczyzna, Andrzej, ale trochę bez przekonania, bo Busio, ach, ten Busio, wciąż kołacze się po głowie. Na szczęście facet umie podeptać piękne o sobie wspomnienia, żeniąc się z inną...
Kończy się znów nieciekawie, brak ojca, pieniędzy, perspektyw... Ale to wciąż fascynująca lektura i już się cieszę, że przede mną kolejne tomy.
P.S. Denerwuje mnie, że bohaterka nie ma imienia.
* "Rozwód niedoskonały" Krystyna Nepomucka, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1990, s. 91.
I jak się przyzwyczaić do bohaterki, która nie ma imienia?
OdpowiedzUsuńTrudno. Muszę wymyślić jej jakieś imię :)
UsuńCoraz większego mam smaka na tę Nepomucką:)
OdpowiedzUsuńZachęcam, to się nie starzeje. Przynajmniej według mnie.
UsuńUwielbiam serię doskonałości-niedoskonałości Nepomuckiej. W ubiegłym roku przeczytałam wszystkie części i strasznie, ale to strasznie zazdroszczę Ci, że tak wiele jeszcze przed Tobą :))
OdpowiedzUsuńA co do braku imienia głównej bohaterki to jakoś się z tym pogodziłam. Co prawda moja ciocia twierdzi, że w którymś z pierwszych tomów pojawia się jej imię (raz!!), ale ja nie zauważyłam i twierdzę, że bohaterka nazywana najczęściej "dzieckiem" po prostu nie ma imienia.
Nie mam już pierwszej części pod ręką, ale w drugim się nie natknęłam - a może przeoczyłam? A ciocia pamięta, jakie to imię?
UsuńNo właśnie nie pamięta, ale twierdzi że było ;) A ja twierdzę, że bohaterka nie ma imienia. Przeglądam właśnie "Małżeństwo niedoskonałe" i nie ma.
UsuńNo cóż, jak się natknę, nie omieszkam o tym wspomnieć.
UsuńCzytałam całą serię, kiedy Wojtek był malutki, a teraz ma prawie 18 lat, więc dawno. Głownie w wannie, bo tylko tam był wieczorami spokój. Do tej pory, jak tylko spojrzę na te książki na półce, to mi się skóra na palcach marszczy na wspomnienie, haha
OdpowiedzUsuńNie zauważyłam nawet, że bohaterka nie ma imienia
Bardzo fajna jest ta seria, taka życiowa. Do wanny tych książek nie biorę, bo pożyczone, jak już topić (odpukać, tylko raz się zdarzyło), to swoje. Zresztą - teraz, póki dziatki małe, to prysznic, bo szybciej. :)
UsuńBardzo ciekawe...
OdpowiedzUsuńCzytałaś?
UsuńŚwietny wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń