poniedziałek, 15 grudnia 2014

"Lupus" tom 2 Frédérik Peeters - zagubiony w kosmosie


Niedobrze jest zaczynać od drugiego tomu, wiadomo, ale jak już się go ma w rękach, a pierwszego nie, to trzeba zerknąć, czy się przyjmie i czy szukać pierwszego.

Zerknęłam więc do środka komiksu. Lupus to młody człowiek, wybitnie niestabilny emocjonalnie. To rozchwianie można tłumaczyć tym, że właśnie rozwalił komuś głowę strzałem z 20 metrów. Ok, po czymś takim można się źle poczuć (oczywiście, jeśli się nie jest tępogłowym bandziorem). Lupus tak się czuje, snuje się z kąta w kąt, chowa, rozmyśla, a czasem rozmawia z dziewczyną, Saaną. To wszystko dzieje się na statku kosmicznym, kontenerowcu, Lupus jest jego właścicielem, a Saana autostopowiczką, która uciekła od bogatego ojca. Co do strzału,  nie wiem nic poza tym, że zaistniał.

Para ląduje na planecie Necros z zamiarem przyczajenia się, przeczekania, ukrycia - trochę przed stróżami prawa, trochę przed wpływowym ojcem Saany. Necros jest gigantycznym domem spokojnej starości, Lupus i Saana są tam widoczni jak stokrotki w trawie, toteż szukają odosobnionego miejsca. Udaje im się, bo trafiają na dobrych ludzi, którzy nie dość, że oferują im schronienie, to jeszcze oprowadzają po planecie i pokazują jej wyjątkowe oblicze. Lupus w tym pięknych okolicznościach przyrody dalej się snuje, za to Saana wykazuje życzliwość dla całego świata. On zblazowany, ona radosna. On rozmamłany, ona pełna wewnętrznej siły.

Komiks oceniłam na 2, czyli kiepski, niewykluczone jednak, że moje wewnętrzne skrzywienie wynikło z kompletnego niezrozumienia historii. Być może gdybym zaczęła, jak należy, od pierwszego tomu, moje podejście byłoby zupełnie inne, oświeciłoby mnie zrozumienie i pławiłabym się w rozkosznym poczuciu sensu. No ale trudno, nie oświeciło, nie pławię się.

Scenariusz mnie zupełnie nie przekonał, a co z rysunkami? Czarno-białe (nie ma szarości!), oszczędna, ale mocno ekspresyjna kreska coś w sobie ma. Coś niepokojącego. Nagłe zatrzymanie kadru, zbliżenia na szczegół - lampę na suficie, jedno oko, zęby wgryzające się w skórę... Uch! Te rysunki drażnią moją uporządkowaną duszę jak zgrzyt kredy po tablicy.
Plansza ze strony http://www.komiks.gildia.pl/komiksy/lupus/2

Wiem, że to komiks nie dla mnie, ale znalazłam jeden szczegół, który mi się spodobał. To drzewa na planecie, wielkie, wysokie, sięgające obłoków. Jak drzewa z "Osady" Bułyczowa, też niewyobrażalnie gigantyczne.

Hm, tak się skupiłam na fabule, której nie zrozumiałam, a wystarczyło zrobić kilka kroków w tył, żeby móc ogarnąć wzrokiem całość. I co się okazało? Że Lupus jest po prostu zagubionym młodzieńcem, jakich teraz mamy coraz więcej. Pewnie będzie jeszcze więcej, gdy tylko oderwiemy tyłek od Ziemi  i zaczniemy latać w kosmos. Ludzki charakter tak łatwo się nie zmienia, wciąż te same wątpliwości, dylematy i melancholijne snucie się.

Nie zmienia to jednak faktu, że za pierwszym tomem wcale się nie rozglądam.


"Lupus" tom 2 Frédérik  Peeters, tłumaczyła Marta  Dvořák, Wydawnictwo POST, Kraków 2009

2 komentarze:

  1. Ja znacznie lepiej oceniam ten komiks, ale chciałbym uprzedzić że w pozostałych tomach jest mniej więcej tak samo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten komentarz. I cieszę się, że są osoby, którym Lupus się podoba, może znajdę taką i oddam jej swój egzemplarz drugiego tomu (sprzedam, wymienię).

      Usuń