Pisanie o opowiadaniach wydaje mi się trudniejsze od recenzowania powieści. Trzeba zrobić kilka kroków w tył, objąć całość jednym rzutem oka, znaleźć myśl przewodnią (ok, przy tematycznych zbiorach to nie jest takie znów trudne), z grubsza oszacować gdzie jest pięknie, a gdzie miernie i dlaczego miernie.
Tytuł tej antologii jednoznacznie określa, o czym będziemy czytać. O tym, co się dzieje, gdy człowiek zaczyna wchodzić w kompetencje Stwórcy, a że Stwórca ma możliwości praktycznie nieograniczone, to i autorzy mają szerokie pole do popisu oraz mnóstwo dróg do wyboru. Mam jednak wrażenie, że niektórzy z nich zabłądzili gdzieś na bezdrożach, utknęli i zagrzebali się na amen. Są też tacy, którzy kroczyli pewnie prostą ścieżką i całkiem nieźle im to szło, tyle że droga im się skończyła. Na szczęście kilkoro z autorów wybrało takie trasy, które pozwoliły gnać aż po horyzont i nawet jeszcze dalej, poznawać nowe okolice, a może nawet światy. Ci są najlepsi.
Kogo mam na myśli, pisząc o najlepszych?
To Marta Potocka, która w opowiadaniu "Lek" zawarła przemyślenia na temat zdrowotnej kondycji ludzkości i o tym, jak jeden kluczowy wynalazek może wpłynąć na losy świata. To najmocniejsze opowiadanie w całym tym zbiorze. Przywodzi mi na myśl w jakiś nieuchwytny sposób prozę Atwood: może to przez wnikliwe wizjonerskie oko, sięgające głęboko w przyszłość i wyłuskujące to, co istotne. Jestem głęboko pod wrażeniem świata, w którym ludzie prawie nie chorują i nie umierają. Wizja cudowna, ale konsekwencje mocne.
Także Małgorzata Bińkowska: napisała "Marzenie Rotha", gdzie daje wyraz odwiecznej tęsknocie człowieka, by poznawać i zdobywać nowe światy. Daje też zalążek recepty, jak to zrobić.
Również Anna Oskaldowicz, która (zaskakująca dla mnie, bo nie spodziewałam się tego w antologii SF) skierowała swe kroki w stronę mitologii greckiej, mocno już zapomnianej w dzisiejszych czasach. Opowiadanie "Korona Północy" może wydawać się zbyt dosłownie, wszak bohaterami są właśnie bogowie, Dionizos i Ariadna, ale jednocześnie zawiera takie pokłady melancholii i smutku, że zaczarowała mnie momentalnie. To tekst zwiewny i jednocześnie ciężki.
Wreszcie na podium tych najlepszych stoi Agnieszka Zapart ze swoją "Wyliczanką". Zwykli ludzie, gdy pozwolić im zabawić się w Boga, mogą narobić wielu szkód. Tylko że cóż z tego? Szkody, jak i pożytki, są nierozerwalnie związane z ludzkim życiem To bardzo ciekawe opowiadanie ze szczyptą magii.
Kto taki znalazł się w gronie autorów, którzy mieli przed sobą prostą drogę, ale skończyła im się, zanim się na dobre rozpędzili?
Łukasz Marek Fiema pisze w "Kocie z pudełka" o świecie przyszłości, tak podobnym do obecnego w jego łapczywości na dobra materialne. Co ma do tego kot? Pojawił się tajemniczo i równie tajemniczo zniknął. Proszę o więcej kota w przyszłości!
Olga Niziołek tekstem "Mrok zabije wieloryba", zaskoczyła mnie nieco, bo nie odnalazłam tam zabawy w Boga. Chyba że za taką uznać stworzenie dziecka w najbardziej na świecie naturalny sposób. Jest to jednak wyjątkowo dynamiczny i jednocześnie oniryczny tekst, zaciekawił mnie.
Tak samo zresztą jak "Warunek początkowy" Krystyny Chodorowskiej. Świetny krok w przód, w świat wysokich technologii i holograficznych osobowości, przy jednoczesnym zawężeniu spojrzenia do muzyki i koncertów. Jako opowiadanie jest super. Jako opowiadanie w tej właśnie antologii jakoś nie pasuje mi do końca.
I wreszcie tekst "Kary i żywioły" Jesiona Kowala. Choć lubię Szekspira i lubię, jak się do niego sięga i transformuje, to opowiadanie zdało mi się radosną twórczością kogoś zafascynowanego "Burzą" Szekspira, kto jednocześnie uważa, że im bardziej jest niejednoznacznie i niejasno, tym lepiej. Przeczytałam, z aprobatą wyłapując analogie do klasyka, ale na koniec nie potrafiłabym powiedzieć, o co chodzi.
Na koniec zostawiam sobie opowiadania, z którymi było coś nie tak.
To "Ordan" Magdaleny Czarneckiej, opowiadanie, które kompletnie nie pasowało do zbioru. Owszem, zgrabne, ale opowieść o poszukiwaczu ordanu (coś przypominającego przyprawę w "Diunie"), wykorzystywanym i oszukiwanym przez wszystkich wokół, nijak ma się do zabawy w Boga.
Dwa ostatnie opowiadania, czyli "Serce Vann" Karoliny Fedyk oraz "My eter" Alicji Tempłowicz mogę podsumować bardzo krótko: to mętne pitu-pitu i nic z nich nie zrozumiałam.
W każdej takiej antologii znajdzie coś wystrzałowego, coś średniego i coś, co zupełnie nie pasuje. Wiadomo, statystyka. Po ten tom warto jednak sięgnąć, nie tylko, by zapoznać się z twórczością młodych polskich fantastów, ale by zerknąć na próbkę twórczości Benjamina Rosenbauma, którego dwa opowiadania zamieszczono w zbiorze.
Za możliwość przeczytania antologii bardzo dziękuję Annie Kańtoch, autorce wstępu do "Zabawy w Boga".
P.S. W notesie zapisałem osiemnaście stron na temat "Zabawy w Boga", oprócz tego wspomagałam się fiszkami. To powyżej to jest duuuże streszczenie ;)
"Zabawa w Boga" antologia Sekcji Literackiej Śląskiego Klubu Fantastyki, Katowice 2017.
Zgadzam się zdecydowanie z tym, że pisanie o zbiorach opowiadań wymaga inne procesu. W przypadku powieści rzadko sobie coś zapisuję, czasem jedynie cytaty oznaczam. Ale w przypadku zbiorów trzeba się posiłkować.
OdpowiedzUsuńI kartkować, i porównywać... masz rację, trzeba!
Usuń