Ostatnio odkryłam w mojej bibliotece olbrzymi wybór audiobooków, zaczęłam więc z zapałem testować jeden po drugim. "Fartowny pech" wzięłam, bo znałam już autorkę z powieści "Natalii 5" i liczyłam na trochę humoru.
Audiobook składał się z siedemnastu ścieżek, wysłuchałam trzynaście, po czym wyjęłam płytkę z odtwarzacza i odniosłam do biblioteki. Koszmarnie mi się jej słuchało, koszmarnie!
Dlaczego przesłuchałam aż tyle, koszmarnie mi się jej słuchało? Bo wzięłam ją na podróż (wyjazd długoweekendowy) i nie miałam niczego innego do słuchania.
Dlaczego jej nie dokończyłam, skoro już miałam tyle przesłuchane? Bo słuchało mi się jej koszmarnie.
Mamy tu trzech bohaterów głównych: Gianni (to pseudonim), jego brat Dziany (to nazwisko) i kolega brata Nadziany (też nazwisko). Zbieżność fonetyczna nazwisk i przydomków z pewnością nieprzypadkowa, ale kompletnie niewykorzystana.
Akcja kręci się wokół wojenek w przestępczym światku. Ma być śmiesznie, postacie mają być przerysowane, akcja ma się plątać w najróżniejsze supełki - i to wszystko jest. Bardzo jest.
Tyle że ja tego nie kupuję. Postacie są tak nieprawdopodobne, że aż zęby mnie bolały. Młoda dziewczyna z barankową trwałą? Facet, w obecności którego wysiada wszelka elektronika? Inny, którego paraliżuje (dosłownie) wdepnięcie w krowi placek? Wiem, miało być śmiesznie, taki kabarecik. Niestety, zamiast rozbawienia czułam zażenowanie. Okazałam się zupełnie niekompatybilna z tą książką.
Sytuacji nie poprawił wcale lektor, Maciej Więckowski. Czytał, popełniając dość częsty błąd (w moim mniemaniu) wśród mniej doświadczonych lektorów: starał się nadmiernie głosem różnicować role. Czasami mu to wychodziło, na przykład kwestie Padliny (mafijnego bossa), a czasami zupełnie nie, bo w kwestiach damskich wpadał w falset, a tego moje ucho znieść nie umie.
Nie polecam. Z każdej strony.
"Fartowny pech" Olga Rudnicka, czyta Maciej Więckowski, Prószyński i spółka, Warszawa, 2014.
Audiobook składał się z siedemnastu ścieżek, wysłuchałam trzynaście, po czym wyjęłam płytkę z odtwarzacza i odniosłam do biblioteki. Koszmarnie mi się jej słuchało, koszmarnie!
Dlaczego przesłuchałam aż tyle, koszmarnie mi się jej słuchało? Bo wzięłam ją na podróż (wyjazd długoweekendowy) i nie miałam niczego innego do słuchania.
Dlaczego jej nie dokończyłam, skoro już miałam tyle przesłuchane? Bo słuchało mi się jej koszmarnie.
Mamy tu trzech bohaterów głównych: Gianni (to pseudonim), jego brat Dziany (to nazwisko) i kolega brata Nadziany (też nazwisko). Zbieżność fonetyczna nazwisk i przydomków z pewnością nieprzypadkowa, ale kompletnie niewykorzystana.
Akcja kręci się wokół wojenek w przestępczym światku. Ma być śmiesznie, postacie mają być przerysowane, akcja ma się plątać w najróżniejsze supełki - i to wszystko jest. Bardzo jest.
Tyle że ja tego nie kupuję. Postacie są tak nieprawdopodobne, że aż zęby mnie bolały. Młoda dziewczyna z barankową trwałą? Facet, w obecności którego wysiada wszelka elektronika? Inny, którego paraliżuje (dosłownie) wdepnięcie w krowi placek? Wiem, miało być śmiesznie, taki kabarecik. Niestety, zamiast rozbawienia czułam zażenowanie. Okazałam się zupełnie niekompatybilna z tą książką.
Nie polecam. Z każdej strony.
"Fartowny pech" Olga Rudnicka, czyta Maciej Więckowski, Prószyński i spółka, Warszawa, 2014.
Mnie trudno przekonać się do audiobooków. Może jeszcze przyjdzie u mnie pora na nie? Pozdrawiam nocną porą :)
OdpowiedzUsuńTrzeba (jak widać wyżej) bardzo starannie dobierać sobie lektury.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń