Aby napisać o "Oczach urocznych", trzeba by się odrobinę cofnąć do opowiadania "Szaławiła", w którym zaczyna się historia Ody Kręciszewskiej.
Oda ,
mocno stłamszona na duszy pani doktor, po śmierci mamy kupuje kawałek
ziemi ze spalonymi resztkami domu z wieżyczką, po czym buduje tam dom . Z radością się tam osiedla i urządza, po czym stwierdza, że coś jest mocno nie tak, bo
ziemia trzęsie się jej pod stopami. To mhrrrooczne siły, z którymi Oda na szczęście umie sobie poradzić, bo... bo ma takie możliwości. Piwnica, która ocalała po Lichotce (domyśliliście się przecież, co to był dom) kryje w sobie Bazyla,
najbardziej pokracznego, najbardziej poszkodowanego ortodontycznie i jednocześnie przeuroczego czorta o gołębim
sercu. Tak, był anioł, musi być i diabeł, równowaga w przyrodzie musi być . To tyle tytułem wstępu do "Oczu urocznych".
P.S. "Szaławiła" została nagrodzona Zajdlem!
Oda Kręciszewska, dobrze już zadomowiona w domku na
polanie, pracuje w miejscowej przychodni lekarskiej i tam właśnie
zauważa coś niepokojącego: sporą liczbę pacjentów poważnie poranionych,
rzekłabym nawet, że poharatanych. Coś czai się w lesie i napada na Bogu ducha winnych
przechodniów, a Oda postanawia wyjaśnić dlaczego i kto to w ogóle jest. Wyjaśnia pracowicie przez całą książkę, szuka tropi i dedukuje. Z pomocą małomównego, chmurnego Rocha, Bazyla i paru innych
zaprzyjaźnionych osób (i stworzeń) tropi niezwykle niebezpieczną istotę, która zagraża
nie tylko jej, ale ludzkości w ogóle.
Tak to się przeplata, groźne
sprawy z humorem, miłość z horrorem, kwestie społeczne, rodzinne, legendy i dawne podania. Całość przesycona poczuciem humoru autorki (uwielbiam), pełna różnorakich
nawiązań ("nie jestem martfa" czy "Kss... Krzysiu"), błyskotliwa i
niepowtarzalna. Przede wszystkim zaś pełna Bazyla. Stoi sobie ten czort
troszkę niewydarzony (jak na diabelskie standardy) w opozycji do Licha,
którego wszyscy pokochali i czeka na to, aż jego też wszyscy pokochają. To
się stanie, nie mam wątpliwości. Bazyl jest bardziej charakterny niż Licho.
Wracając do książki: nie traktujcie jej jako wyłącznie rozrywkowej
literatury, bo tam są poruszone istotne kwestie, a odkrywanie ich po kolei to frajda (zresztą chyba jak w każdej książce Marty, trzeba trochę pokopać, żeby dokopać się do wszystkiego).
Ogromnie się cieszę z "Oczu urocznych". Marto, pisz! Jeszcze do końca nie wiem, czy jestem #teamLicho czy #teamBazyl, więc potrzebuję więcej książek z Bazylem, żeby się
zdecydować.
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję wydawnictwu Uroboros.
"Oczy uroczne" Marta Kisiel, Uroboros, Warszawa, 2019.
Ja też całkowicie wsiąkłam w świat Bazyla i Ody. To najlepsza książka Marty Kisiel, bo świetnie łączy humor z istotnymi wartościami. Również czekam na kontynuację!
OdpowiedzUsuńCoś tam się podobno pisze, ale nie wiem, czy kontynuacja, czy Małe Licho 2... ;)
UsuńTak, Bazylek wymiata i muszę przyznać, że jest ogromną konkurencją dla pierzastego. ;)
OdpowiedzUsuńKtoś powinien go narysować :)
UsuńKończę. Jak nie zapomnę, to coś skrobnę :)
OdpowiedzUsuńDobrze, kończ i skrob.
UsuńJa jeszcze nic nie czytałam tej pisarki. Zastanawiam się czy po nią nie sięgnąć.
OdpowiedzUsuńZachęcam!
Usuń"Oczy uroczne" są już na mojej liście "must read", ale Twoja recenzja dodatkowo utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto po nie sięgnąć :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tę autorkę i każdemu polecam :)
Usuń