Spodziewałam się thrillera psychologicznego z krętą i zawikłaną fabułą, nieoczekiwaną zmianą miejsc i tak dalej. Takie audiobooki lubię, takie umilają (hehe) mi kilometry pokonywane samochodem. Wszystko było prawie jak należy, tyle że doszedł dodatkowy czynnik, nieoczekiwany, groźny, mrożący krew w żyłach, bo nieokreślony.
Akcja dzieje się w Anglii, w małej górniczej wiosce Arnhill, teraz i wtedy, dwadzieścia pięć lat temu. Teraz Joe Thorne przyjeżdża do Arhhill i zatrudnia się jako nauczyciel. To jednak tylko przykrywka, tak naprawdę zależy mu, by zdobyć pieniądze (na długi karciane) od ludzi, których nienawidzi i których wini za to, co stało się z jego siostrą wtedy.
Wtedy piętnastoletni Joe wraz z kumplami (szkolna banda zabijaków i dręczycieli) wybiera się do starej kopalni w pobliżu wioski. Byłaby to typowa chłopacka wyprawa, brawura, trochę strachu i szaleństwa - gdyby nie nieoczekiwane okoliczności. Gdyby nie zniknięcie Annie Thorne, rezolutnej ośmiolatki.
Mroczno tam w tym Arnhill, mroczno w duszy nauczyciela hazardzisty, mroczno w przeszłości, którą powoli poznajemy ze wspomnień Thorne'a, mroczno i teraz, gdyż nic się nie zmieniło: bieda, przemoc, przekupstwo. Świetnie oddany nastrój beznadziei. Choć akcja uczciwie przyspiesza, zwalnia i się kręci, ten nastrój wisi w powietrzu cały czas.
Lektor całkiem niezły, Marcin Hycnar. Polecam bez wahania.
"Zniknięcie Annie Thorne" C.J. Tudor, przekład Grażyna Woźniak, czyta Marcin Hycnar, Czarna Owca, 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz