Trochę słyszałam o tej historii, ale brakowało mi znajomości faktów. Toteż zapodałam sobie porządną ich ilość z tej właśnie książki. Na czym rzecz polega? Otóż w 1959 roku grupa studentów z uczelni w Swieradłowsku wybrała się na wyprawę w góry Ural, aby zdobyć jeden ze szczytów, a do tego sławę, chwałę i medale. Studenci skompletowali ekwipunek, żywność, wpakowali się do pociągu, potem ciężarówki, potem ruszyli w drogę pieszo. I słuch po nich zaginął.
Ho ho ho, co to się potem działo! Ekipy poszukiwawcze, ratownicze, z dołu i z góry (powietrza), zaangażowane rzesze studentów ochotników i tubylczych tropicieli - a to wszystko dlatego, że rodzice tych młodych ludzi zaczęli wołać gromkim głosem: gdzie są nasze dzieci?
Znaleźli się w końcu, wszyscy martwi, z dziwnymi obrażeniami, nietypowym kolorem skóry, niekompletnie ubrani. Znalazł się ich namiot, z rozciętą płachtą i rzeczami zostawionymi w środku. Wszczęto śledztwo, z którego nie wynikło nic lub prawie nic, w zależności od prokuratora. Jeden chciał wsadzać za kratki Bugu ducha winnych tubylców, drugi drążył głębiej i sięgał w kierunku wojska (nieopodal znajdowały się poligony doświadczalne) - to mu odebrali sprawę, kolejnego władze złamały i odebrały mu wolę działania - no ludzie! Co to za partactwo?
Dokumenty w nieładzie, różne opinie, różne wersje zdarzeń. Wskazywano na siłę wyższą (działanie potężnej siły - tak było napisane w jednym z podsumowań), wybuch rakiety, lawinę, huraganowy wiatr, deskę śnieżną - teorie były i do tej pory są różne. Autorka wyraźnie wybiera jedną z przyczyn, czytelnikom zostawiając osąd, czy słusznie.
Ciekawe jest tu także coś innego: cała ta otoczka towarzysząca zdarzeniu, tak bardzo rosyjska, siermiężno-totalitarna. Studenci nie mieli mapy terenów, gdzie się udawali, bo to było zabronione (wojsko utajniło, bo bało się szpiegów). System łączności nie istniał. Wyprawy były ze sobą mylone. Akcja poszukiwawcza: tu miodzio, do pracy w ponad metrowym śniegu i dwudziestostopniowym mrozie przyjechali studenci w lichych kurteczkach i cienkich butach. Rodzice zaginionych byli wciąż okłamywani, zwodzeni przez władze, czy to w kwestii poszukiwań, czy pochówku. Tam wszystko było potężnie nie tak.
"Wściekły jak osa pierwszy sekretarz komitetu obwodowego partii w Swieradłowsku wezwał do siebie pyskatego prokuratora [...]. Zagroził mu natychmiastowym wyrzuceniem z partii oraz karnym zesłaniem do pracy na prowincję. Zagrał ostro, ale niecelnie. Groźby nie zrobiły na Korotajewie żadnego wrażenia. Nigdy nie należał do partii, którą szczerze gardził, w związku z powyższym nie dało się go wyrzucić z jej szeregów. Pracował w samym środku uralskiej tajgi, w miejscu idealnie spełniającym kryteria definicyjne prowincji. Naprawdę trudno by znaleźć w obwodzie swieradłowskim większy wygwizdów niż ten, w którym aktualnie urzędował. " [s. 163-164]
Drugi, Jurij Judin, to trochę tragiczna postać. Wyruszył na wyprawę z Diatłowem i resztą, ale tuż przed zagłębieniem się w leśne ostępy odłączył się od grupy z powodu choroby i wrócił do cywilizacji. To uratowało mu życie. To też zniszczyło mu życie, bo obsesyjnie próbował na własną rękę odkryć prawdę o losie studentów, jeździł na przełęcz zimą, latem, badał teren, odtwarzał zdarzenia, biegał w skarpetkach po śniegu, rękami bez rękawiczek łamał gałęzie na ognisko i co jeszcze mu przychodziło do głowy. Czy coś z tych jego doświadczeń wynikło? Nie bardzo.
Jakaś konkluzja? Do dziś nie wiemy, co się tam stało, ot co. I chyba już na 100% się nie dowiemy.
"Tragedię na przełęczy Diatłowa" zaliczam do "zimnych książek", choć do Arktyki i Antarktydy daleko. Jest tu jednak ta mrożąca krew w żyłach świadomość, że wszyscy umarli w lodowatych objęciach śmierci.
"Tragedia na przełęczy Diatłowa. Historia bez końca" Alice Lugen, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2020.
Książka jest świetna, ale jeśli lubisz słuchać podcastów, polecam film o tej sprawie na Youtubie, na kanale Z Arpiwum X. Bardzo szczegółowy, rzetelny film, ukazał się jeszcze przed wydaniem tej książki i autor rozważa różne hipotezy, mniej lub bardziej prawdopodobne.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, zasadniczo nie słucham podcastów, ale zachowam info na moment,kiedy się to zmieni. :)
UsuńFascynująca tragedia i dobra książka
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że gdybym trafiła na książkę z innego punktu widzenia, też bym ją przeczytała. Z ciekawości.
UsuńZapiszę sobie na liście do przeczytania.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem warto, nie zawiedziesz się :)
Usuń