Zaczyna się z przytupem - od morderstw bardzo krwawych, tragicznych i wstrząsających. Małżeństwa, którym nieuchwytny zabójca nocą rozpruwa gardła - to już jest makabryczne, a jeśli do tego dodać fakt, że ciała odkrywają dzieci zamordowanych, śpiące przez całą noc grzecznie w pokojach i rankiem schodzące do rodziców, robi się po prostu okrutnie.
Oczywiście policja zajmuje się tymi zabójstwami, ale w tych akurat dochodzeniach główną rolę odgrywa pani prokurator Jessika Yardley. Tak się bowiem składa, że Jessika jest byłą żoną seryjnego mordercy, który kilkanaście lat temu w dokładnie taki sam sposób zabijał swoje ofiary. Złapano go, udowodniono winę i wydano wyrok śmierci, na który Eddie oczekuje w więzieniu. FBI chce od niego informacji i współpracy, on chce, by jego była żona zajmowała się tą sprawą, Jessika chce go posłać do diabła i tak to się kręci w tym grajdołku.
To jest kawał porządnego kryminału, myślę sobie słuchając, po czym mamy zwrot fabuły taki, że skarpetki spadają. Otóż przestępca zostaje ujęty (trochę spoiler, ale nie oszukujmy się, w większości kryminałów przestępca zostaje ujęty) i akcja przenosi się na salę sądową. Kwiknęłam ze szczęścia! Tak dawno nie miałam okazji czytać relacji z procesu, z ławą przysięgłych, oskarżycielem i obrońcą, krzyżowym ogniem pytań - a tak to lubię! I "sprzeciw!" - wykrzykiwane przy najrozmaitszych okazjach, cudo!
Doczytałam później o autorze, ma doświadczenie jako prawnik, koniecznie muszę zapamiętać sobie to nazwisko.
Lektorka, Lena Schimscheiner, dobra, ze świetną dykcją i tempem czytania, ale zdarzyło jej się (i to parę razy) coś źle przeczytać.
Całość zacna i cieszę się, że trafiłam na ten audiobook.
"Żona mordercy" Victor Methos, przekład Małgorzata Koczańska, czyta Lena Schimscheiner, Heraclon International.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz