Mały urlop, piątek i poniedziałek, wyjazd daleko, daleko, bo aż w okolice Zielonej Góry. Mnóstwo słońca, wody, znajomych, Krzysia, męża, słońca, kiełbasek z ogniska, pogaduszek, słońca i jeszcze słońca. Mało książek, zero internetu. Wzięłam oczywiście, ale czytałam tylko w samochodzie podczas jazdy, kiedy było widno i kiedy synek spał.
Wróciliśmy zmęczeni słońcem i bardzo zadowoleni.
A prawdziwy urlop coraz bliżej!
Od Joya przyszedł "Zew ciszy", od Miss Jacobs "Córka krwawych", plus biblionetkowe stosy - będzie co czytać, oby tylko czas był.
A na zdjęciu ja i Krzyś, oczywiście :)
Nie ma to jak rodzinny odpoczynek:) Dziekuję za zdjęcie na blogu:)
OdpowiedzUsuńLubię takie:)
Pozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam również, słonecznie!
OdpowiedzUsuń