czwartek, 24 listopada 2011

"Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej" Artur Baniewicz - mocna rzecz!


Usadowiłam się na kanapie i spojrzałam badawczo na męża. Tak, on będzie wiedział.
- Mężu drogi - zaczęłam. - Oglądałeś film "Rambo", prawda? To powiedz, o co mu chodziło, że taką rozpierduchę zrobił? Bo ja z filmu tylko tę rozpierduchę pamiętam, a motywów wcale.
Mąż spojrzał, wcale nie zaskoczony i nie poświęcając ani sekundy na namysł (wiedziałam, że będzie wiedział) odpowiedział:
- O to, że on, zasłużony żołnierz, weteran z Wietnamu, bohater, został potraktowany jak włóczęga i ludzki śmieć. Trafił do pewnego amerykańskiego miasteczka, a tam policja zapakowała go do radiowozu, wywiozła na drugi koniec miasta i kazała zniknąć w podskokach. Kiedy zaś ośmielił się wrócić, szeryf zapakował go do więzienia, pobił i takie tam. Toteż wkurzył się Rambo niewąsko, a co z tego wynikło, wiadomo. Aż trzy filmy.

Bardzo podobne motywy pchają do działania Drzymalskiego, bohatera książki Baniewicza. Znakomity żołnierz jednostki specjalnej dostaje, hm, wymówienie z wojska. Czyli nie przedłużają mu kontraktu. Czyli kop w dupę i radź sobie sam. Do tego jego rodzina ma spore problemy z gangsterami, a zwrócenie się o pomoc do państwa (policja, sądy, adwokaci etc.) nie daje zupełnie nic, a nawet problemy powiększa. Toteż chłopakowi puszczają nerwy i wypowiada wojnę Rzeczpospolitej. Na serio. Na poważnie. Tak jak Rambo.
Wylatują w powietrze warszawskie mosty, płoną rafinerie, gazociągi i rurociągi naftowe wybuchają coraz to w innym miejscu, giną policjanci, giną żołnierze, giną zwykli ludzie w zwykłych samochodach, bo Drzymalski zaminował zwykłe drogi. Masakra, apokalipsa, klęska żywiołowa - jednym słowem  - wojna! Podczas czytania byłam jednocześnie przerażona i zachwycona rozmachem zniszczeń zaserwowanych mi przez autora. Co za wyobraźnia!

Drzymalskiego ścigają i tropią wszystkie siły zbrojne: wojsko, żandarmeria, policja, tajniacy - kto żyw, rzucony jest na front. W tym także pewna pani psycholog wojskowa (właściwe mogłabym napisać "psycholożka", prawda?), która do pomocy dostaje Kiernackiego: byłego żołnierza, który kiedyś był dowódcą Drzymalskiego w jednostce. Oczywiście, by dostarczył jak najwięcej informacji o terroryście: jak dużo umie, do czego jest zdolny, słabe strony i tak dalej. Ale Kiernacki wcale nie jest skłonny do współpracy. Po pierwsze, nie lubi być zmuszany do niczego, a w tym przypadku jest. Po drugie, nie podoba mu się traktowanie Drzymalskiego jak zwierzyny łownej, bez choćby próby wniknięcia w motywy jego działania (która ja wyłuszczyłam na wstępie, popełniwszy klasyczny spoiler). Po trzecie, wkurzają go gierki i giereczki na górze, gdzie niby debatuje się, jak Polskę przed Drzymalskim chronić, ale przede wszystkim, jak to zrobić tak, by jednocześnie rywala z resortu obok z siodła wysadzić, a dla siebie urwać jak największy kawałek rządowego tortu. Normalne polskie piekiełko.

Toteż Kiernacki wcale się nie pali do pomocy, ale... właśnie, zawsze jest jakieś "ale". W tym przypadku to pani psycholog/psycholożka, porucznik Dembosz. Nie ma co ukrywać, iskrzy między nimi od samego początku, choć najpierw to iskry ze skrzyżowanych szabel, a dopiero potem takie iskry elektryczne jak pomiędzy plusem i minusem. No a poza tym... Drzymalski. Kiernackiego naprawdę interesuje, co nim kieruje, no i chyba go rozumie. Nie, nie popiera, zbyt wielu ludzi zginęło bez powodu, ale rozumie.

Mnie książka nie rozczarowała, jest mocna, dynamiczna, tu pieprzyk, tam łezka, tam porządne mordobicie, dla każdego coś dobrego. Przede wszystkim dla tych, co lubią Rambo, Brudnego Harry'ego i Johna Wayne'a.

P.S. A okładka jest wyjątkowo do bani, nie sądzicie?

"Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej" Artur Baniewicz, W.A.B., Warszawa 2004.

12 komentarzy:

  1. Rany:P Rambo to działał w jednym niedużym miasteczku i przyległym lesie, a Polak potrafi:) On te gazownie i elektrociepłownie tak zupełnie sam? To chyba haczyk do odwieszania prawdopodobieństwa się urywa?:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Sam. Zdolny chłopak i zdeterminowany, hehe. Haczyk ledwie się trzyma ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, w takim razie się cieszę, że "zatrybiło" i Drzymalski znalazł czytelnika).

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie by się urwał przy pierwszej elektrowni:) A żeby wysadzić rurociąg, to trzeba koparkę mieć:D Zdolny chłopak, naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzeczywiście niezła rzecz :)
    Jestem pod wrażeniem...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wypowiem się na temat książki, ale okładka rzeczywiście do bani.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzeczywiście, okładka jest do bani. A po tej recenzji czuję się mocno zachęcona do lektury, bo sama pewnie bym po to nie sięgnęła ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam niejasne wrażenie, że okładka w jakiś sposób nawiązuje do podobnej stylistycznie okładki "Złego", ale możliwe, że to moja nadinterpretacja.

    Przewertowałem sobie wstecz Twojego bloga - masz strasznie fajny dobór lektur, a oceny w dużej mierze zbliżone do moich wrażeń i oczekiwań. Zresztą pamiętam, że to właśnie Twoja recenzja na Bnetce skusiła mnie chyba z rok temu na "Rodeo" Keseya. Tym razem blog leci do obserwowanych, co by pod ręką był. Pozdroovka.

    PS. Nadal szukasz "Na południe od Brazos"?

    OdpowiedzUsuń
  9. Iza - zatrybiło, dzięki :)

    Bibliomisiek - hm, nie znalazłam powiązań, no ale skojarzenia to rzecz wysoce indywidualna. Dzięki za opinię o blogu :) "Na południe od Brazos"- no cóż, dziwna sprawa, udało mi się to pożyczyć, cztery razy się za to zabierałam i nie umiałam wyjść poza setną stronę, po czym uznałam się za pokonaną i oddałam książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie umiałam wyjść poza setną stronę

      W tym przypadku akurat okolice setnej strony to szczyt na który trzeba się wdrapać, żeby zobaczyć obłędny krajobraz rozpościerający się dalej - wracam do tego, bo niedawno znalazłem właśnie taką opinie pewnego blogera; mnie samemu ta stustronicowa ekspozycja nie przeszkadza bo dalsze 800 to mega nagroda za każdym razem (w tym roku wreszcie będzie kolejna powtórka) :-)

      Usuń
    2. Czyli odpadłam przed szczytem? Ech. No ale książkę miałam pożyczoną i głupio mi było trzymać tak długo.

      Usuń
  10. Może General Czempiński cos napisze ... z więzienia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń