czwartek, 22 marca 2012
"Grabieżcy Bagdadu" Gerard Delteil - nie czytajcie, jak nie musicie
Przeczytałam w całości, ale bez przyjemności - zacznę rymując. To takie czytelnicze badziewie trochę.
Tu się szykuje wojna z Irakiem; tam sprytny kolekcjoner chce wykorzystać okazję i złupić muzeum z pomocą wynajętych żołnierzy; jeszcze inny wątek to sobowtór Saddama i jego ciężkie życie; do tego wetknięta młoda dziennikarka z Australii; niemłody dziennikarz z Francji też ma pewną (niejasną) rólkę do odegrania; no i jeszcze jest wątek jednego gościa, co do którego ani nie wiem, skąd był, ani co za rolę miał do odegrania.
Wszyscy dostają po dupie. Sprzedajni żołnierze, kolekcjoner, sobowtór też, a dziennikarze to nie wiem, i prawdę mówiąc, mało mnie to obeszło.
Żal mi było tak naprawdę tylko dyrektorki muzeum w Bagdadzie. Piękne rzeczy miała pod opieką, wiekowe, dobrze zachowane, a tu wpada tłuszcza i rabuje, tłucze, niszczy. Ech, grabieżcy, wandale, barbarzyńcy.
No i to:
"Moreno wstał, odepchnął krzesło i położył ręce na ramionach Teresy.
- [tu jakieś dziesięć zdań]
Teresa położyła ręce na ramionach Moreno".*
Co za przedziwna pozycja, znalazłam tu takie coś, jakby się Moreno z Teresą pochylili, to tak by wyglądali:
---
[*] "Grabieżcy Bagdadu" Gerard Delteil , tłumaczenie Joanna Warmuzińska-Rogóż, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2004, s.288.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dobre, dobre! Cytat i ilustracja kapitalne.
OdpowiedzUsuńP.s. przeglądając Twoje wpisy ze spotkań biblionetkowych, pozazdrościłam i założyłam sobie tam konto :)
Świetnie! To ciekawa strona :) No a ludzie - wiadomo :)
Usuń