Jeśli chodzi o debiuty, jestem sceptyczna, nie wiadomo, na co się trafi, przyłożył się autor, czy też wypchnął z siebie stos słów, bo go dusiło.
Ten autor do mnie napisał, podał linka do strony, gdzie wisi fragment powieści, zaoferował też całość, gdybym chciała. Nie chciałam, zerknęłam tylko na stronę, żeby zobaczyć, co to, czy to chłam taki jak "Rzeczy na P".
Od niechcenia zassałam też na kundelka, po czym rzuciłam tylko okiem na pierwsze opowiadanie.
Zanim się obejrzałam, byłam pod koniec trzeciego rozdziału, oderwałam się na chwilę tylko po to, by napisać do autora z prośbą o całość, po czym czytałam dalej. Jak zaczarowana.
"Odwlekane porządki" są zbiorem opowiadań o grupie ludzi z Warszawy. Tak upraszczając trochę, można by napisać, że ta grupa to koledzy z klasy, ale to by było krzywdzące uproszczenie, bo wątki sięgają wstecz, do ich przodków, przodkowie też są w pewien sposób powiązaniu i właściwie też są bohaterami. Historia rozciąga się nie tylko w czasie (sięgając do II wojny światowej), ale i w przestrzeni, zahaczając o Nową Zelandię.
Każde z opowiadań ma inny motyw przewodni, z bardzo dobrze dobranym tytułem (lubię, gdy po przeczytaniu tytułu po pewnym czasie zapomniane wątki sobie wskakują na swoje miejsca w pamięci); każda też ma nieco inny zestaw bohaterów, a także inny czas akcji. Całkiem nieźle czyta się o tych samych osobach młodych, potem w średnim wieku, w końcu o staruszkach.
Wszystko się ze sobą splata, tworząc wielopiętrową, skomplikowaną, ale jednocześnie spójną i kompletną opowieść.
Borkowski kupił mnie starociami. I językiem.
Autor trafił w mój gust (och, to na pewno przypadek), zaczynając powieść od porządków w starej, zapomnianej rupieciarni, w której bohaterowie znajdują rzeczy niezwykłe. Nie żadne klejnoty czy złoto, o takich rzeczach marzyłam, jak miałam dwanaście lat. Teraz marzę o pamiątkach z przeszłości, sentymentalnych drobiazgach, pożółkłych zdjęciach, wyblakłych dokumentach. To wszystko w tej rupieciarni, czyli modelarni, się znalazło i wyrwało mi z piersi potężne westchnienie zazdrości.
Jest jeszcze coś, co czyni książkę tak dobrą w odbiorze. To język. Swobodny, naturalny, płynny. Marcin Borkowski umie się nim posługiwać, bez dwóch zdań. Albo też mocno nad książką pracował. Albo miał znakomitego redaktora czy korektora czy obu. Lub też wszystko naraz. W powieści nie ma udziwnionych, wydumanych metafor, nie ma też przegięcia w drugą stronę, czyli nadmiernego uproszczenia. Wszystko jest na swoim miejscu. To się po prostu czyta.
Na uwagę zasługuje też dbałość o szczegóły historyczne - z prawdziwym zainteresowaniem wczytywałam się w przypisy wyjaśniające mało znane pojęcia czy opisujące miejsce w Warszawie, te obecne i te już nie istniejące.
No dobrze, a minusy?
Czy książka ma jakieś wady? Bo na razie chwalę, jakby to było cudeńko literackie. Otóż ma. Jest za krótka. Blogowa koleżanka mówiła mi kiedyś, że nie sięga po książki debiutantów liczące mniej niż ileś tam stron (nie pamiętam ile), bo w krótkiej formie nie można dobrze zarysować bohaterów i uwiarygodnić ich charakterologicznie. Tu się to potwierdziło. Postacie są ładnie zarysowane, ale mało rozbudowane i czasem musiałam się mocno nagłowić, żeby skojarzyć, że młodzieniec z jednej opowieści oraz inżynier z drugiej to ta sama osoba.Brakowało mi jeszcze jakiegoś mocnego akcentu na zakończenie. Właściwie, nie powinnam tego wymagać od zbioru opowiadań, ale skoro czyta się to jak powieść, to dlaczego by nie rozwiązać fabularnie "Odwlekanych porządków" jak powieść?
Motto.
"Nadążenie za czterema pokoleniami Kozłowskich i zmieniającymi się podmiotami domyślnymi stanowiło poważne wyzwanie, ale obraz układał się w jakąś całość"Ha, proszę, autor sam sobie napisał motto książki.
Edit: Oto strona książki: http://www.bpp.com.pl/odwlekaneporzadki/ - tu się można zapoznać z częścią opowiadań, jest też link do legimi, gdzie jest całość.
P.S.1. Dowiedziałam się, co to jest stratygrafia!
P.S.2. Dodatkowy plus za czytanie Zajdla (chociaż... dla mojego i pana Borkowskiego pokolenia to przecież standard).
P.S.3. Polecam, no pewnie, że polecam!
"Odwlekane porządki" Marcin Borkowski, wydane przez BPP Marcin Borkowski, Warszawa, 2014.
No popatrz, jak to czasami można się zdziwić:) Zaciekawiłaś mnie tą książką, chociaż nigdzie jej nie widziałam i nie wiem, czy uda mi się znaleźć.
OdpowiedzUsuńJuż zaktualizowałam te informacje. Jeśli masz czytnik, to wystarczy jeden klik. :)
UsuńKończę właśnie lekturę tego zbioru i także odnoszę wrażenie, że to bardzo solidna proza. Mnie również ujął język, a co ciekawe - możemy to wyczytać na pierwszych stronach książki - za wszelkie prace związane z publikacją (korekta, skład, itd.) odpowiada sam autor, za co żywię do niego tym większy szacunek :)
OdpowiedzUsuńSłusznie podkreśliłeś, rzeczywiście tak jest. Brawa dla autora, sporo procy pewnie go to kosztowało.
UsuńPrzyznam się, że jakbym zobaczyła coś jeszcze tego autora, przeczytałabym bez wahania. Ale na razie nic nie ma (pytałam), tylko pomysły, może i zaczęte, ale...
Zapomniałem wcześniej napisać - na przełomie 2015/6 wyszła wersja papierowa, wydana przez Lampę. Z trochę inną okładką i z podmienionym jednym opowiadaniem.
OdpowiedzUsuńTo, że wyszło, widziałam :)
Usuń