wtorek, 22 sierpnia 2017
"Teatr węży" Agnieszka Hałas
Andrzej namawiał, a Aneta pożyczyła - tak oto przeczytałam "Teatr węży" Agnieszki Hałas. Ach, zapomniałabym: swoją cegiełkę dołożyła Marta, wyrażając się bardzo pochlebnie o twórczości pań z Fantastic Women Writers of Poland i wymieniając między innymi nazwisko Agnieszki Hałas.
Rzecz cała traktuje o magu - alchemiku. Najkrócej można by powieść określić zdaniem "Od zera do bohatera". Ops, zdaje się, że takiego samego określenia użyłam przy pisaniu opinii o powieści Sandersona, przypadek? Tam też magowie i alchemia byli osią powieści! Ale zostawmy Sandersona na boku.
Zatem u Agnieszki Hałas jest człowiek, który pewnego dnia budzi się, czy raczej odnajduje, w kanałach pod miastem Shan Vaola. Nie wie, jak się nazywa, skąd jest, czy ma rodzinę, gdzie mieszka. Nie wie nic. Klasyczny przypadek wymazania pamięci. To, że jakoś udaje mu się przeżyć, zawdzięcza dobrej woli grupki bezdomnych pariasów, którzy przygarnęli go pod swoje skrzydła. Bezimienny powoli zaczyna ogarniać nową dla siebie rzeczywistość, znajduje sobie przyjaciół, rozkręca alchemiczny interes oraz znajduje sobie nowe imię: Krzyczący w Ciemności (nie jedyne zresztą, bo w tak szemranym mieście jak Shan Vaola warto mieć i drugie).
Okazuje się, że Krzyczący był kiedyś magiem. Czarnym, dodam, to ważne, bo magia dzieli się na dwa rodzaje: czarną i srebrną. Srebrna jest popierana przez władze, czarna jest zakazana, dlatego nasz bohater nie może ujawniać się ze swoimi umiejętnościami. Jak się jednak okazuje, ich poziom jest tak wysoki, że Krzyczący w Ciemności potrafi zręcznie jak piskorz prześlizgiwać się między oczkami srebrnej sieci.
Agnieszka Hałas stworzyła nie tylko upadłego maga. Bardzo starannie zbudowała jego świat: miasto, podziemia, mieszkańców o różnych statusach społecznych. Zaraz, to jeden świat, a przecież jest tam w powieści jeszcze o wiele więcej! Światy demonów, pełne magii, ognia, popiołu i chusteczka wie czego jeszcze. Demony też nie żyją w oderwaniu od ludzi, tam jest cała siatka skomplikowanych zależności, układów, paktów i wojen podjazdowych.
No cóż, to z pewnością robi wrażenie, ale to nie moja bajka. Nie lubię magów. Nie rozumiem fenomenu portali, do których wchodzi się i wychodzi nie wiadomo gdzie. Nie przepadam za rzuceniem czarów: niewidzialności, tarczy, ognia - bo to jakieś w cholerę nieprzydatne, efekciarskie sztuczki. Nie trawię chowańców, zwłaszcza łakomych głów na pajęczych nogach. Zupełnie nie kręci mnie ta alchemiczna magia!
A jednak przeczytałam "Teatr węży" (trzy tomy) w mgnieniu oka i gdybym miała więcej, wchłonęłabym więcej łapczywie i bez mrugnięcia okiem. No niech mi ktoś ten fenomen wytłumaczy, bo ja nie umiem. Albo mi się gust zmienia, albo to jest tak dobrze napisane, ot co.
Agnieszka Hałas, "Dwie karty", "Pośród cieni", "W mocy wichru", RW2013, Poznań 2013.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dobrze napisane po prostu :)
OdpowiedzUsuńTak, to może być wytłumaczenie :)
UsuńCzytałam sto lat temu chyba jakieś opowiadanie pani Hałas i pamiętam, że wrażenia miałam jak najbardziej pozytywne. A jako, że magów i magiczne nawalanki lubię, to chętnie się przyjrzę powieści.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna okładka wznowienia, czego nie da się powiedzieć o tych dwóch pozostałych straszydełkach :/
Straszydełka, to prawda, na szczęście przy ebookach nie trzeba w ogóle na nie patrzeć :)
UsuńDobrze napisane to jedno. Tu chodzi o Krzyczącego W Ciemności. To jest postać na miarę Geda, tylko Krzyczący ma bardziej, i to zdecydowanie, pod górkę. Wytłumaczę się w swoim wpisie :-)
OdpowiedzUsuńCzy naprawdę jestem jedyny, któremu się ta okładka nie podoba? Krzyczący wygląda fatalnie (takie ogólne wrażenie), no i ten rapier pasuje do tych łachmanów jak kwiatek do kożucha. Krzyczący nie nosił rapieru, jeżeli używał normalnego, może z dwa razy, to go pożyczał. Na co dzień zamieniał magicznie sztylet w rapier ;-)
Bardzo być może, że nie mam racji, bo przeczytałam "Teatr węży" tylko raz i to bez zbytniego nabożeństwa, ale nie zgadzam się z Tobą. Zarówno w kwestii porównania dwóch magów, jak i okładki.
UsuńOkładka jest naprawdę niezła. Malarska jak okładki komiksów Rosińskiego (późne), bez tej natrętnej dosłowności typowej dla okładek fantasy. Poza tym czytałam wypowiedź autorki na temat tej okładki, podała dokładnie moment "uchwycenia" bohatera, łachmany się zgadzają i rapier też.
Teraz to porównanie. O rety. W życiu nie porównałabym tych dwóch postaci. Mają tak różne postawy życiowe i MOTYWACJE! Jakież to motywacje ma Krzyczący? Oprócz oczywiście odkrycia swego pochodzenia. Nie nie nie.
Hej, z tej strony autorka :) Krzyczący faktycznie nie ma w "Dwóch kartach" silnego nadrzędnego celu (jest cholernie mocno okaleczony psychicznie przez amnezję), natomiast wykazuje konsekwentnie, nieraz wbrew rozsądkowi, odruch reagowania, kiedy cierpią słabsi. Określiłabym to jako mocny rdzeń elementarnej ludzkiej przyzwoitości. Myślę, że mogliby się z Gedem zupełnie dobrze porozumieć, aczkolwiek raczej z tym młodym, porywczym Gedem, a nie z Gedem Arcymagiem. Mają bardziej podobne charaktery niż mogłoby się wydawać, tylko KwC znacznie więcej wie z autopsji o Cieniu.
UsuńHej, z tej strony autorka :) Krzyczący faktycznie nie ma w "Dwóch kartach" silnego nadrzędnego celu (jest cholernie mocno okaleczony psychicznie przez amnezję), natomiast wykazuje konsekwentnie, nieraz wbrew rozsądkowi, odruch reagowania, kiedy cierpią słabsi. Określiłabym to jako mocny rdzeń elementarnej ludzkiej przyzwoitości. Myślę, że mogliby się z Gedem zupełnie dobrze porozumieć, aczkolwiek raczej z tym młodym, porywczym Gedem, a nie z Gedem Arcymagiem. Mają bardziej podobne charaktery niż mogłoby się wydawać, tylko KwC znacznie więcej wie z autopsji o Cieniu.
UsuńDobrze przyznam się do czegoś. To porównanie z Gedem tak jakoś samo do mnie przyszło, nie od razu, chociaż już przy „Muzyce dla szczurów” miałem jakieś przeczucia. Kiedy czytałem po raz pierwszy „Dwie karty”, nie pamiętam już w którym momencie, „przeniosło mnie” do wnętrza książki i tam już zostałem, chyba na zawsze :-) Musiałem jakoś „zwizualizować” ten świat i nagle dotarło do mnie, że widzę jak KwC jest z charakteru i wyglądu podobny do Geda właśnie. Wtedy przypomniały mi się okładki do wydania „Ziemiomorza” od Prószyńskiego, te z logo Nowej Fantastyki, drobna różnica KwC jest jasnoskóry ;-) Przy okazji, narzekałem na tamte okładki ze względu na kolor skóry Geda, na czerwonobrązowego to on nie wyglądał, ale jak na portret KwC to i owszem się nadaje :-D Szczególnie ta do „Grobowców Atuanu” - tam są podziemia. Teraz już wiecie czemu mi się żadna okładka z portretem nie spodoba ;-)
UsuńWszystkich głównych i drugoplanowych bohaterów "Teatru węży" mam bardzo precyzyjnie zwizualizowanych (w tym Veljanova, Alaina Vaneisena oraz Spalonego Władcę w wariancie "anielskim"). KwC jest mieszanego pochodzenia rasowego (nie zostało to nigdzie powiedziane wprost, ale ja wiem i kiedyś, mam nadzieję, napiszę: biologiczny ojciec - kolorystyka i uroda "indiańska", biologiczna matka - blada, ciemnowłosa, o burych oczach i "europejskich" rysach, KwC ma ciut jaśniejszą cerę od ojca, a resztę po matce). Jest tak śniady, że w Polsce by się wyróżniał, aczkolwiek jaśniejszy niż Ged - zwłaszcza zważywszy długoletni brak ekspozycji na słońce :) Ale w mojej prywatnej wizji ma inne rysy niż postać na okładce "Grobowców Atuanu" (ślicznej skądinąd).
UsuńWszystkich głównych i drugoplanowych bohaterów "Teatru węży" mam bardzo precyzyjnie zwizualizowanych (w tym Veljanova, Alaina Vaneisena oraz Spalonego Władcę w wariancie "anielskim"). KwC jest mieszanego pochodzenia rasowego (nie zostało to nigdzie powiedziane wprost, ale ja wiem i kiedyś, mam nadzieję, napiszę: biologiczny ojciec - kolorystyka i uroda "indiańska", biologiczna matka - blada, ciemnowłosa, o burych oczach i "europejskich" rysach, KwC ma ciut jaśniejszą cerę od ojca, a resztę po matce). Jest tak śniady, że w Polsce by się wyróżniał, aczkolwiek jaśniejszy niż Ged - zwłaszcza zważywszy długoletni brak ekspozycji na słońce :) Ale w mojej prywatnej wizji ma inne rysy niż postać na okładce "Grobowców Atuanu" (ślicznej skądinąd).
UsuńTo dobra wiadomość, że wspomnisz więcej o ojcu, bo rodowód ze strony matki znamy przecież dobrze, nawet dosyć głęboko sięgając w czasie ;-)
UsuńAkurat jeśli chodzi o śniadość cery Krzyczącego to stawiałem na jego południowe pochodzenie. Przez analogię wiele osób w regionach pogranicza Francji i Hiszpanii można określić mianem „moreno”. Tam był istny tygiel etniczny, na stare wpływy krwi Iberów nałożyły się przecież jeszcze wpływy Celtów, dokładnie Celtoiberów, a i Maurowie się tam trafiali. Czyli stawiałem na mieszankę francusko-berberyjską ;-)
Mocno czekam, bo jest już w drodze do mnie. Ale tak z ciekawości - skąd taka niechęć do magii, magów i w ogóle?
OdpowiedzUsuńW ogóle to nie. Są magowie, choćby Ged, Rincewind czy Gandalf, których lubię. Tu jest mag, którego nie rozumiem - to chyba o to chodzi.
UsuńUwielbiam takie powieści, pełne magii i nadprzyrodzonych zjawisk. Nie czytałam jeszcze nic tej autorki i widzę, że to ogromne niedopatrzenie z mojej strony. Także przy najbliższej okazji rozejrzę się za tym cyklem
OdpowiedzUsuńZ mojej biblioteki
Właśnie wyszło wznowienie pierwszego tomu, zachęcam do zapoznania się!
Usuń