Musso nie jest taki zły. Jednak w przypadku "Uratuj mnie", w połączeniu z kiepską lektorką, wypadł bardzo blado.
Sam, lekarz i wdowiec, poznaje Juliette i zakochuje się w niej (z wzajemnością). Tyle że nie mogą być ze sobą, bo Juliette, niespełniona aktorka, wraca z Nowego Jorku do Paryża, wiza i perspektywy jej się właśnie skończyły. Kobieta wsiada do samolotu, a ten spektakularnie rozpada się w powietrzu na kawałki. To nie koniec historii, to dopiero początek, do Sama zgłasza się wysłannik Drugiej Strony, powikłania się mnożą, mnogość zawijasów fabularnych mnie ukontentowała. Niestety autor przesłodził zakończenie, chcąc za wszelką cenę przekonać czytelników, że szczęśliwych happy endów nigdy za wiele.
Lektorka, Anna Dereszowska, porządnie mnie zirytowała. Przypomnijcie sobie uczucie, jakie was ogarnia, gdy we właśnie oglądany ciekawy film nagle wskakuje blok reklamowy. Ja wzdrygam się i łapię za pilota, żeby ściszyć, bo od razu jest głośniej. Gdy film znów się zacznie, podkręcam głośność, bo przecież nic nie słychać.
Przy tym audiobooku miałam tak cały czas. Ciszej i głośniej na zmianę. Dialogi głośno, opisy cichutko, nic, kurka, nie słychać, więc podkręcam, a za chwilę dostaję decybelami po uszach. Potem wydaje się, że ok, rozmawiają bohaterowie, będzie głośno, a tu figa, bo powierzają sobie sekrety i szepczą i lektorka też szepcze, bo to TRZEBA tak zagrać głosem.
Cóż, nie trzeba. To dla słuchacza uciążliwe i kłopotliwe. Nie doceni aktorstwa, obsobaczy za zmuszanie do majdrowania pokrętłem głośności.
Nie polecam, tak ogólnie, ale w szczególności audiobooka.
"Uratuj mnie" Guillaume Musso, tłumaczenie Krystyna Kowalczyk, czyta Anna Dereszowska, Albatros, 2020.
Twórczość Musso w ogóle mnie nie przekonuje...
OdpowiedzUsuńPrzez te elementy nadprzyrodzone w jego książkach? (na takie trafiałam dotychczas).
UsuńCzytywałam książki Musso jeszcze jakieś 10 lat temu. Jednak obecnie jego twórczość mnie zupełnie nie przekonuje i nie sięgam po jego książki.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Jakoś nie trybi.
Usuń