Przeczytałam w ramach stosikowego losowania na blogu "Przeczytałam książkę". Postanowiłam wyczytywać po kolei książki sf, które gromadzę (Uczta Wyobraźni, Artefakty, Powergraph) na lepsze czasy.
Z powieścią "Wszyscy na Zanzibarze" Brunnera nie szło mi zbyt łatwo. Początkowe rozdziały dużo wymagają od czytelnika. Krótsze, dłuższe, różnią się mocno formą od tego, co czytałam ostatnimi czasy. Przez pół książki borykałam się z wrażeniem chaosu i kilka razy chciałam przerwać czytanie. Rzeczywistość, która pojawiała się przede mną w tych urywanych migawkach, była zdeformowana, dziwna i obca - choć przecież Brunner opisywał rzeczywistość XXI wieku.
Chociaż, jak tak się nad tym zastanowić, to era superkomputerów, wielkich korporacji, rozwiniętych badań genetycznych już nadeszła. Tylko takiego państwa jak Beninia nie ma. Państwa - zagadki z ludźmi - zagadkami.
Skomplikowana powieść, wielowymiarowa i zagmatwana, zagęszczona do granic możliwości. Niezbyt optymistyczna. Nie polubiłam jej. Zdarza się.
"Wszyscy na Zanzibarze" John Brunner, przełożył Wojciech Szypuła, Wydawnictwo Mag, Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz