To bodaj najlepsza książka ukazująca bezsens instytucji, jaką jest wojsko. Bezsens ślepego posłuszeństwa bzdurnym rozkazom, bezsens prowadzonych wojen, bezsens durnych przepisów - wszystkiego!
Bill, młody i silny chłopak, żyjący z matką i bratem na rolniczej planetce gdzieś na uboczu, jest świadkiem defilady wojskowego oddziału rekrutacyjnego. Młody nie ma szans w zetknięciu z doświadczonym wojakiem: trochę alkoholu, zręczna gadka, sprytnie podsuwane przynęty i igła ze środkiem farmakologicznym rozmiękczającym wolę. Bill zostaje żołnierzem i przechodzi tę ścieżkę, co to ją wszyscy znamy z amerykańskich filmów, czyli obóz przygotowawczy i mordercze szkolenie, podczas którego charaktery i kręgosłupy pękają jak suche patyki.
Bill jakoś sobie radzi. Przeniesienie na front też znosi, jest silny i bystry w ten rozsądno-chłopski sposób. Nawet przypadkowe wypadnięcie z systemu nie robi mu poważniejszej krzywdy (chyba że weźmie się pod uwagę mózg zlasowany do cna i kilka protez na miejsce utraconych części ciała).
Cała ta wojna to jedno wielkie nieporozumienie i szczerze było mi żal szpiega, jaszczurkopodobnego stworka, który był bardziej ludzki niż ludzie.
Niby ta książka to pastisz, ale po skończeniu lektury i zamknięciu książki jakoś smutno, bo przecież nic się nie zmieniło, albo tylko odrobinę.
Nie ma się co jednak smucić, w książce widać poczucie humoru autora, który przy okazji okazał się trochę prorokiem: fragment o ogromie śmieci i potrzebie ich utylizacji serio bawi.
Warto sięgać po klasyków sf, ciekawe rzeczy można znaleźć.
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję wydawnictwu Rebis.
"Bill, bohater galaktyki" Harry Harrison, przełożył Arkadiusz Nakoniecznik, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań, 2023.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz